dragidragidragidragole!
detale
-połowa zielonej tabsy 2c-b
-0,5l. Whisky i kilka piw
-z 4 paczuchy fajków
marihuana
grzybki psyl.
makumba
1p-LSD
DXM
kodeina
LSD
XTC
2c-b
hex-en
mefedron
amfetamina
kokaina
metamfetamina
tramadol
alprazolam
klonazepam
raporty psychonaut4
- dzień typowego marychłanisty
- Trzeźwienie dla opornych, czyli urodzinowe grzanie gówna.
- jestem umęczonym odkupicielem waszych grzechów.
- W inny świat po trawie
- dragidragidragidragole!
- Groza i euforia czyli oxo i candyflip.
- O zdekszonych szafach, bananie i śmierci...
- Zdekszonymi ruchami wspiąłem się na szafe słuchając wibracji
- Kwaśna rzeczywistość ludzi epoki kamienia łupanego.
- Wyprawa we fraktalne odmęty czyli remedium na kaca
dragidragidragidragole!
podobne
M zaprosił mnie na palenie zielonego dobra do oporu, zawody w wypaleniu największej ilości trawy trwały w najlepsze, mimo że M jest dużo bardziej doświadczonym palaczem dotrzymywałem mu twardo kroku, aż stanąłem się jednym organizmem z kanapą która mnie całkowicie i bezlitośnie wchłonęła, co było całkiem przyjemne, pod naszymi powiekami nie było całego świata złego jak tylko przepiękne wzory, które zdawały się walczyć o bycie najpiękniejszym, jeszcze piękniejszym niż chwilę temu, kwitły w bardziej piękne, bajeczne i złożone kolorowe formy.
seans przerwał owad który wykorzystał zaproszenie na imprezę w postaci otwartego na oścież okna, nie wiedziałem kto urządza chorą zabawę, owad czy M, owad skakał z jednego miejsca na drugie a M próbował nieporadnie wycelować kijem w skrzydlate dzieło boskie, okazało się że to jednak M się bawił, potwór stracił odwłok, na biurku, mimo to nadal rozpacznie walczył o minutę życia więcej z czymś na kształt białego długiego bolca zamiast odwłoku, obraz ten okazał się być bardzo myślopłodny, zastanowiło mnie czemu owad się nie poddał jak i całą lawinę myśli, w obecnym stanie takie myśli to nic dziwnego jak i to że obrzydziło mnie to do granic możliwości, tak nam zleciał czas z M do wieczora, który zaprzysiągł że idzie spać bo nie pamięta kiedy ostatnio dobrze spał i w sumie od ilości zielonego dobra już nic nie pamięta.
Nasz marazm przerwał B który to zaprosił nas do siebie, ruszyliśmy więc taksówką z whisky!
Sama podróż była przezabawna, silnie kontrastowaliśmy obecnie ze znudzonym taksówkarzem, w tle leciało kiczowate disco polo, nie wytrzymałem i przez całą drogę się śmiałem aż przepona mnie zaczęła boleć.
M wykorzystał ten fakt i idąc na sekundę gdzieś zostawił mnie sam na sam z taksówkarzem.
No, załatwił mnie skurwiel nieźle!
Taksówkarz z uwagą patrzył na lusterko z moim zjaranym obliczem, gdy ja również to zrobiłem przeleciało przeze mnie najgorsze uczucie, jakim jest prymitywny strach.
Wszystko wie! Chuj! Zaraz zawiezie mnie na komisariat, albo przerobi n-na paragony taksówkowe!
Taksówkarz znudzony obecną sytuacją bawił się przyciskami od szyby.
Zaczyna się!
Z ulgą wrócił M przerywając tą bardzo długą i ciężką sytuacje, chwilę później byliśmy u B.
Otworzyliśmy whisky, blant nowy sam jakby się zrobił, a na stole pojawiły się znikąd trzy śmieszne kreski.
To wszystko stało się tak szybko.
Co się z nami stało przy tym pokracznie małym stole, rozmowa stała się dziwną koniecznością, tak ważną jak najważniejsze życiowe potrzeby za którymi człowiek jak szczur goni cały żywot by skończyć marnie w ziemi zimnej i zbrukanej jak stara hajdamacka kurwa.
Czym jest sztuka? Powiedzcie ćpaki! Czym różni się mój ołówek od pędzla Witkacego, wielkiego Beksińskiego czy zaplutego Rembrandta ze śmierdzącego baką amsterdamu?
Główkowaliśmy, debatowaliśmy, przekrzykiwaliśmy, rozstrząsaliśmy, kalkulowaliśmy przez kilka godzin aby temat urwał się i przepadł jak pięciozłotówka w gównie, definicji sztuki nie udało nam się ująć ale, poskromiliśmy samą potrzebę wygadania się chociaż na tą krótką chwilę, zaspokajanie tej potrzeby było nie uniknione, tą sytuację patową rozniecał na dodatek fakt cogodzinowych odkurzań śmiesznych kresek, za którymi co dziwne zaczynaliśmy szybko tęsknić, przestaliśmy z czasem rozmawiać na istotne tematy, tematy trapiące nas, wymagające uwagi, podniosłe, zamieniły się w naćpane gaworzenie trzech małpokrztałtów, patrząc na M byłem zdumiony, potrafił głośno rozmawiać przez zaciśnięte mocno zęby, mimo to otwierając usta najszerzej jak tylko się da, wyglądało to jakby chciał nas na siłę nastraszyć, tak jak kot co stroszy sierść aby odstraszyć zagrożenie, przyłapałem się na tym że sam nie wyglądam zadowalająco, wyglądam jak nieudolna podróbka człowieka, jakby istota wręcz nie z tego świata została prawie przyłapana na gorącym uczynku na byciu kosmitą, więc z przesadnym pośpiechem założyła przebranie człowieka, twarz mi się groteskowo rozlała, tylko B jakiś taki normalny, może to jego nieustanna forma?
To co to za cudko trzymasz B w l-lodówce?? Emka??!
Ćpaki! Ssssspierdalać!
Emka! Ha!
M! Pudrujemy!!
To nie emka raczej wy naćpane cizdy
Z rozkoszą zignorowaliśmy żałosne zawodzenie B odkurzając po jednej sporej zielonej kresce, ekstytacja nie trwała długo bo okazało się że emka nie działa, więc wróciliśmy do nudniejszych białych kresek.
Przestaliśmy przypominać ludzi, staliśmy się jacyś tacy inni, przeleciało mi przez myśl że wina może leżeć w zaabsorbowaniu się pięcioma substancjami, chyba że nie?
Spoglądam oceniająco na M, biedak, zapętlił się, onanizująco mówi o ciągle jednych i tych samych rzeczach, nie mogąc przestać gestykulować bardziej starał się o nacechowanie emocjonalne i o przekazanie jak na swój sposób - najbardziej przekonujące, tak więc zwierzyna cierpiąca na szczękościsk, nie mogła tak po prostu przestać mówić, mówić bezsensownego łajna mającego tyle sensu co walka uprzedniego owada, pójście do toalety było przykrą koniecznością, z nieopisanym zmieszaniem reagowaliśmy na pare uszu mniej z którymi to można trochę pogadać, staraliśmy się załatwić to najszybciej jak się,da aby nie tracić cennego czasu na zapchanie uszu co stało się jedynym warunkiem naszej egzystencji.
Jednak stało się coś bardzo nieoczekiwego, umilkłem, zamykając na sekundę oczy widziałem bardzo wyraźne kwaśne wzory.
mocna ta trawa, cholera może ten szczękościsk oraz gadatliwość też przez nią?!
Odstawie to gówno.
Tak czy inaczej mój stan był wówczas wyjątkowo dziwny, nie potrafiłem stwierdzić która substancja na mnie działa, nie wiedziałem czy jestem wystrzelony jak rosyjski sportowiec czy też to wszystko jest niesmacznym snem a tak na prawdę jestem nadal u M, czułem się jakbym zrobił koktajl ze wszystkim narkotyków i go wypił z tym samym smakiem co upolowanie niedopalonego peta przez bezdomniaczka.
Cholera M ta emka jakaś taka małoemkowa! nie s-sądzisz khumplu?
-stary słyszałeś mój nowy przepis?? jest wykurwisty, w życiu nie widziałeś tak dobr..
małoemkowa, nie?
-puree buraczane!
To było jakieś szaleństwo, mój stan był coraz dziwniejszy, kresek było coraz więcej, jednak znów brakło alkoholu, nie wiem ile już przesiedziałem, czuję się jak w jakimś filmie za 2,50 cholera, to wszystko nie ma sensu, za oknem w koło robi się ciemno i jasno, dlaczego ten proces trwa tak nieubłaganie szybko? czy jestem gotów wyjść po więcej alkoholu by się bardziej rozpierdolić? czy świat jest gotowy na to co mam do zaoferowania? czy świat wybaczy mi skrajne odejście od schematu? koniec gaworzenia, jeden bucik, drugi, klucze ah.. sama operacja pozbierania się z tego ćpako-dołka jest wyzwaniem godnym medalu honoru z kurwą w pakiecie, wychodzę i się pozytywnie zaskakuje, wszystko jakieś takie bardzo kolorowe, miłe i pluszowe, ciekawe dlaczego, kurczaki, nawet podoba mi się to miasto, alkoholowa transakcja przebiegła bez problemu, wracam - nie mogąc uwierzyć że sprostałem zadaniu, zadowoliłem stado samców alkoholem, jednak sił na dalsze pseudo-inteligentne rozmowy mi brakowało, zamieniłem się w ozdobę która tylko obserwuje, znów robi się ciemno, który to już raz? cholera, przecież po takich słodkich gówienkach jest jakiś zjaździk na sterydach, a ja mam przecie do innego miasta mieszkanka szukać, ha! starzeje się, nie mam już sił na aż długie pokręcone imprezki, nie wiem nawet jak opisać obecny stan, to jakiś pojebany dysonans poznawczo fizyczno stanowy, gdy coś robię czuje się jakbym walnął browna a jak próbuje się zrelaksować czuje się jakbym odkurzył długość boiska piłkarskiego, M i B też już jakoś tacy zmęczeni chyba, czas do domu, jutro ważny dzień, muszę odpocząć po 48h odkurzania, cholera to nawet brzmi z sensem, prześpie się i zacznę ogarniać żywot bo ten moralniak substancjowy nie daje mi już wysiedzieć w tym obskurnym miejscu pełnym pamiątek skrajnie dziwnych chwilach, miejsce to staje się pierwszorzędną definicją brzydoty, żegnam się z obsrańcami i idę.. po prostu idę z nadzieją że jakoś to będzie..
nie wierzę że to robię, na prawdę już wracam, co ja chciałem właśnie zrobić? przekonać się ile jest w stanie człowiek przepudrować? cholera, muszę przemyśleć to co robię, zmienie może stimy na opio, tak, tak chyba zrobię, siadam w pokoiku i gapie się w pustkę, jestem wycieńczony, ale dociera do mnie że jeszcze zbyt wystrzelony by zasnąć, czuję skrajną ambiwalencje, nie wiem co mam teraz zrobić, nie mogę oczywiście tak po prostu wypocząć, nic tak na dobrą sprawę szałowego nie zrobię, bo mam cholera zjazd i boli mnie patrzenie w jeden punkt, boli mnie samo egzystowanie na tej smutnej kulce pełnej wstrętnych dragoli, nie pozostaje mi nic innego jak siedzieć bez ruchu, ściana wydaje się jakaś taka inna niż zwykle, jakaś taka wypchana w śliski pojebany sposób od formy, jakby ktoś po drugiej stronie bezwstydnie bawił się ścianą aby poprawić mi w żałosny sposób humor, jak mim spotykający wisielca czy coś w tym stylu, nie wiem o co chodzi ale trąci mi to wszystko jakimś świńskim podstępem ponieważ zamykając oczy widzę jakby jakieś tunele z którymi przez mój umęczony stan nie mogę z niczym logicznym powiązać, tak jakby świat mi kiwał palcem pogardliwie że nie toleruje tu ćpaków nie dostosowanych do formy, wher iz maj majnd?
na starcie mówię temu czemuś, jakiejś mocniejszej sile żeby się z całym szacunkiem pierdolił, nie mam na to czasu, muszę odpocząć bo inaczej zostanę troglodytą bez wyrazu jak jakaś zużyta prezerwatywa na dworcu, czy coś w ten deseń, mimo moich sprzeciwów, błagań jestem coraz bardziej odklejony tym czymś, nie pozostaje mi nic innego jak tylko pogodzić się z tym czymś, uścisnąć dłoń, szybki numerek na zgodę albo z dwa, przytulas i może wyjdzie bez zgrzytów, powoli akceptuje warunki rozejmu, które to same dobre warunki zdeterminowała włączona przeze mnie tripowa muzyka, moja dłoń co śmieszne bywała pomarańczowa a nawet niebieska, linie papilarne miałem bardzo wyraźne, czyżby poprzednia emka mogłaby mnie tak porobić?
zamieram na krótką chwilę że czeka mnie jakaś pojebana nieznajoma jeszcze fazka zamiast błogiego odpoczynku przed wyjazdem, najgorsze jest to że jedyne czego byłem świadom to fakt iż to nie żadna zapluta emka tylko chiński przysmak, trutka na szczury, zmielony pies ze zmieloną budą z udawaczem kwasa dla podgimnazjalnych dragojadów, czeka mnie długa noc, kurwa mać!
ściana oddycha, faluje, zmienia kolorki, jak sukowata nastolatka szukająca atencji czy kuśki, plakat farben lehre zmienia czcionke na comic sans i wygląda jak jakaś reklama powiększania penisa dla nieostrożnym samców spragnionych większej biomaski między odnóżami, patrzę w lustro i widzę jak moja twarz wygląda uroczo w tej chińskiej psychodelii, nie wiem co to za syf ale zaczyna mi się podobać! ruszam ręką i widzę powolne smugi, cóż, nie jest to kwasowa harmonia piękniejsza niż wiosna, tylko jakaś ochujała podróbka ale nawet daje radę, ponieważ wzorki pod oczami nawet całkiem całkiem kwaśne, przypomina mi się jakiś wysrany przez randomowego ćpuna youtubera film na którym to rzeczy po dragolu przybierały forme zwierząt, co dało wystarczający bodziec fazce aby mi zaprezentować że ona nie gorsza i też umie, tak więc tapeta ścienna złożona w całości z wypustek okazała się idealnym płótnem albo zagrodą dla zwierzaczków, widziałem je teraz wszędzie, byłem w półapce, wszystkie sprośnie mnie podglądały, jednak nie mogło być tak idealnie, ta zachłannie zjedzona substancja pokazała że nawet na zjeździe nie zasługuje na jej uroki, dlatego wizualne cudka przybrały paskudny wygląd, w moim polu widzenia pojawił się paskudny szkielet jakiegoś prehistorycznego owada, niewiedziałem z czym to za bardzo powiązać nafazowane myśli podpowiedziały mi że to taki znak markowy dystrybutorów tychże dragów, logo te wprawiło mnie w niemałe obrzydzenie i szok, wróciłem do wyłapywania tych mniej śliskich aspektów grzania psychodelików na zjeździe.
to nie był najbardziej sympatyczny poranek w moim życiu, twarz miałem pokracznie zapadniętą, wręcz groteskowo, śmierdziałem chemią, tętno miałem jak po maratonie a czułem się po prostu jak gówno.
znalezienie idealnej pozycji w pociągu było niemożliwe, patrzenie w punkt dłużej niż dwie sekundy sprawiało psychicznie agonalne cierpienie, czujesz wtedy bez przerwy jakby ktoś drapał tablice paznokciami, Twój mózg pod wpływem uprzedniej nadprodukcji dopaminy się smaży się i skwierczy, jest wykurwiście przyjemnie.
dochodziłem do siebie 2 dni, chociaż to nie było do końca to trzeciego dnia, i nie nie znalazłem mieszkania w tym stanie, ale za to byłem cały dzień na nogach upalnego dnia w centrum ogromnego miasta na zjeździe, carpe diem!
- 8880 odsłon