kwaśny trip
detale
Kilka buchów marihuany
raporty dextr0o
Użytkownik nie dodał jeszcze żadnego raportu
kwaśny trip
Godzina 10
Jestem w pracy, po głowie chodzi mi tylko jedno: kwas.
Kumpel w ten dzień miał urodziny, dzwonił po kumplach żeby poinformowaić ich, w tym mnie że w ten dzień będzie nieziemsko.
Godzina 14
Wychodzę z roboty, spotykam kumpla i jeszcze jednego ziomka.
-Ooo siema, za godzinę bądź tu i tu, jedziemy do kumpla który ma obok siebie las. Masz szluga?
Dałem im po szlugu i mówię:
-No kurwa od dwóch tygodni na to czekam.
Godzina 15
Jedziemy samochodem do kumpla, który ma budynek. Ciepło w nim, są fotele, nagłośnienie, czego chcieć więcej.
Wszyscy są już na miejscu.
-Koledzy, macie.
Solenizant rozdaje kwasa
Każdy wkłada go sobie między dziąsło a wargę. Solenizant dostał też na urodziny lufę, w którą wchodziła cała sztuka od małomiastowego dilera(niestety). Spaliliśmy dwie lufy na kilka osób i słychać głos:
-Idziemy do lasu.
Uzbrojeni w szlugi, i głośnik poszliśmy.
T+30min
Siedzimy sobie na pagórku w lesie, palimy szlugi, i nagle głos:
- chłopaki, patrzcie na gałęzie jak one się ruszają;
- o kurwa ale to jest pojebane
Ja rozglądam się w około, śmieszy mnie widok kumpla palącego szluga. Siedząć na lekkim wzniesieniu wydaje mi się jakbym obserwował dolinę. Zaczynam mówić
- chłopaki, idziemy dalej
Idziemy dalej w las, jeden kumpel przoduje. Po 3 minutach odwraca się, patrzy w ziemię i mówi:
- O kurwa, o kurwa
- Ziom, co się stało?
- O kurwa, idę sobie kilka godzin sam, odwracam się a wy za mną.
Myślę sobie niezła schiza, idziemy dalej.
T+1h
Po drodze pizda łapie i mnie, muzyka która leci idealnie zgrywa się z naturą, pasuje wręcz do leśnego klimatu. Widzę domy, dzieci biegające po tym lesie. Niedługo potem dochodzimy do niezwykłego miejsca, do stawu. Mój wzrok zatrzymał się na nim, widziałem tam dom, a raczej jego odbicie w tym stawie. Reszta ekipa ogląda jakieś pojebane filmiki na podbicie, a ja nie widząc tych filmików słyszę tylko dźwięk, który wydawał mi się że jest muzyką, a nią nie był. Usiedliśmy tam, paliliśmy szlugi. Trwało to z mniej więciej godzinę, a wydawało się jakby to była wieczność. Słyszę głos jednego z kumpli:
-Chłopaki, trzeba iść dalej. Każdy wstał, i nagle jeden z nich:
- To nie jest to, to nie jest jeszcze to, to jest coś innego;
Ktoś to podłapał i zaczął mówić to samo:
- To nie jest jeszcze to, to jest coś innego.
Wtedy wkręciło mi się coś, usiedliśmy znowu przed tym stawem. Mija kilka godzin, a może minut, nie wiem, straciłem poczucie czasu.
-Chłopaki, idziemy stąd.
-To nie jest to, to jest coś innego.
Wtedy doznałem coś co porównał bym do zbioru Mandelbrota. Pętla, w której się znalezliśmy i nie potrafiliśmy z niej wyjść. Sytuacja powtarzała się kilka razy, co nieźle poryło mi beret. Po kilku godzinach czasu rzeczywstego(bo mi się wydawało jakby to trwało wieczność) poszliśmy dalej. Wyszliśmy z lasu, szliśmy wzdłuż drogi. Wtedy większość z osób doznało bad tripa. Kwaśna pizda ich przerosła, kilku z nich chciało w jednym momencie rzucić się pod samochód. Jeden z nich położył się wzdłuż ulicy i nie chciał wstać. Siłą go podnieśliśmy i poszliśmy wszyscy do bydunku. Ten sam ziomek miał takiego bad tripa, że położył się na betonie, i nie chciał wstać. Myślał że jest martwy, wtedy nie wiedziałem o co mu chodzi, ale możliwe że doznał Ego Death. Na szczęście wstał po tym, jak usłyszał, że teraz jego buch z lufy.
T+5
Siedzimy sobie w budynku, dwóch ziomków idzie do lasu, w noc. Nie ma z nimi kontaktu, pewnie mają dobrą pizdę. Ja siedzę, nie potrafię ukręcić szluga, nikt nie potrafi. Jeden typo zaczyna gadać tak pojebane rzeczy, że wstaje, tępo się uśmiecha, i wychodzi. Siedzimy i siedzimy, i dalej to już nie ma sensu, kompletne zbicie, czekanie aż kwas całkowiecie zejdzie.
Pizda po kwasie jest bardzo ciekawa, lecz nie każdy potrafi ją przetrwać.
- 2584 odsłony