medytowanie na sajko
detale
raporty sirskrrrt
medytowanie na sajko
podobne
Słowem wstępu, poznawaniem działania różnorakich substancji psychoaktywnych, zainteresowałem się między 6 klasą, a pierwszą gimnazjum. Poznawaniem świata i podważaniem wszystkich jego reguł, według własnej woli, dużo wcześniej. Pierwszy dżosz wleciał koło 13 roku życia, pierwsze kaszlaki rok później, a 3 lata później, zainteresowałem się chodzeniem na praktytki z badań nad stymulantami w domach znajomych. I mimo, że wtedy wyglądało to jak najlepszy dla mnie okres, to była to zgubna droga. Nie powiem że na dno, bo w szerszej perspektywie kurewsko na szczyt (chociaż jeszcze do niego daleko). Po pierwszych srogich problemach psychicznych, na które złożyło się sporo elementów, nastąpił reset systemu. Zainteresowałem się psychologią, psychodelikami, religiami wschodu, technikami medytacyjnymi, fizyką i innymi ciekawymi rzeczami. Zrozumiałem jakim byłem egoistą oraz jak słabo dbałem o innych i o własny komfort psychiczny. Nie będę się tu skupiał na moim wcześniejszym życiu i tym co robiłem źle, ponieważ jest to najmniej ważna część tego raportu. Najważniejsze jest zrozumienie, że każde złe działanie, które wcześniej popełniliśmy, wynika tylko z jednej rzeczy. Działaliśmy odruchowo. Nie mieliśmy czujności i zadziałał nasz zwierzęcy instynkt. Przecież większość ludzi (może poza psycho i socjopatami) ma dobre intencje. Tylko spierdala je jedną rzeczą: daje się ponieść złym emocjom, działa reaktywnie, zamiast kreatywnie. Nie tworzy ze złej sytuacji lepszej, tylko zatapia się w tej złej i akceptuje jej warunki. Nie kreuje, tylko reaguje. Dla mnie dwa najważniejsze filary stabilnego mind setu, to czujność i wiedza. Oba te filary staram się wzmacniać z każdym dniem. Do budowania filaru wiedzy zaliczam czytanie książek, oglądanie interesującyh kanałów na yt czy rozkminianie życia podczas medytacji. Do filaru czujności po prostu bycie uważnym, nie reagowanie, tylko kreowanie, słuchanie co ludzie do mnie mówią i jakie mają problemy, nie ocenianie czegokolwiek pozornie i zauważanie złych emocji. Zrozumiałem, że cierpienie też po coś było. Po to, żeby rozwinąć moją empatię. Gdybym nigdy go nie doświadczył, to nie współczułbym ludziom, którzy też go doświadczają. Mimo że LSD i grzyby przyniosły mi ciekawe tripy, to nie zamierzam tu o nich pisać. Opiszę tylko moją ostatnią medytację (po lufce weedu).
Zamykam oczy, czuje przyjemne działanie jazzu na bani, biorę głębokie wdechy. Medytuję na stojąco, trochę dziwny pomysł ale miałem taką ochotę. Skupiam się na tym, by każdy wdech, wydech i przerwa między nimi, trwały tyle samo czasu. Czuję, pomimo wypitego 0,5l energetyka, spokój w swoim ciele i powoli bijące serce. Pojawiają się pojedyncze myśli, ale nie skupiam się na nich, akceptuje je i skupiam się dalej na oddechu. Ciemność nagle wypełnia światło i przyjemnie pulsuje, tworząc na ciemnym tle wzorki z ultrafioletu. Skupiam się na nich, to najprzyjemniejsza część medytacji. Nie chce jednocześnie zbyt się w nie wczuwać, tracąc tym samym czujność. Lubię medytować po zajaraniu, bo zawsze te wzorki są dużo lepsze niż na trzeźwo. Najlepsze są po innych sajko, ale te zbyt rozpraszają i zachęcają, by to olać i oddać się tripowi. Gdy czuję nieograniczony spokój i satysfakcję, z tego jak dobrze już mi idzie nie rozpraszanie się podczas medytacji, a wzorki się nasilają, staram się poczuć energię w swoim ciele. Podobno gdy czujemy pozytywną energię, to najpierw czujemy ją w stopach i na nich właśnie się skupiam. Czuję mrowienie i energie także w dłoniach. Trwam w tym stanie kolejne kilka minut. Czuję jak nogi zaczynają mi się uginać i tracę równowagę, więc poprawiam się lekko. Robię lekkie ruchy nogami, żeby nie zastygnąć w bezruchu. Po chwili czuję, że chciałbym też coś porobić rękami. Zbliżam ręcę do siebie i wyobrażam sobie, że tworzę z nich kulę energii, imitując ruchy jakbym rzeczywiście to robił. Co ciekawe, po jakimś czasie rzeczywiście czuję opór, jakby coś tam było. Zajebiste uczucie. Po chwili otwieram oczy. Chciałem pomedytować dłużej, ale zrobiło to na mnie już zbyt duże wrażenie. Sprawdzam czy istnieje taka metoda z kulą w medytacji i...istnieje. Generalnie myślę, że nie chodzi o wczuwanie się w supermoce (aczkolwiek są mnisi, którzy serio potrafią unosić się nad ziemią podczas medytacji), tylko o pewną formę potężnej zabawy z umysłem. O zrozumienie, że to nasz umysł kreuje rzeczywistość, a nie rzeczywistość kreuje nasz umysł. Naukowo udowodnione jest, że mnisi którzy latami praktykują medytację, mają kilkadziesiąt/kilkaset razy większą ilość fal gamma w swoim organiźmie, które pozytywnie wpływają na nasze myślenie, zdrowie psychiczne, fizyczne, podejmowanie decyzji i dobre samopoczucie. Potrafią też np. wywołać ciepło w swoim organiźmie w bardzo zimnym miejscu, czy emitować więcej ultradźwięków. Moim celem jest dotarcie do podobnego poziomu co oni, podążając ścieżką oświecenia.
Serdecznie polecam wam medytację, a także dbanie o dobrą karmę. Nawet jeśli nie wierzycie w karmę (chociaż tu nie ma w co nie wierzyć, każda energia którą wysyłasz, musi wrócić), to psychologowie również potwierdzają, że bycie dobrym człowiekiem pozytywnie wpływa na człowieka. Dlatego dbajcie o siebie i innych. A i jeszcze jedno. Nie bójcie się medytować po swojemu, każdy może wymyślić własne metody (lub modyfikować sprawdzone) żeby sprawiało mu to więcej zabawy. Pis joł.
- 6433 odsłony
Odpowiedzi
Rozwijaj się, kiedyś będziesz
Rozwijaj się, kiedyś będziesz potężny!!! Ja też!
Nie wierz w cuda – POLEGAJ na nich!
<3!
<3!