o tym jak łatwo przekonać się, że płyn do irygacji pochwy powinien zostać w pochwie
detale
6x saszetka 500mg
Stan psychiczny: Tragiczny w potrzebie wyjebania z kapci. Lęk przed wszystkimi formami robactwa
Nastrój: Lekka ekscytacja
Oczekiwania: Odjebać się jak Szczur na otwarcie kanału
—Setting—
Lato, Dom, uczucie nienawiści do siebie od wewnatrz jak i rodziny
Przykra atmosfera ciągnąca się latami
Czas uciekać!
o tym jak łatwo przekonać się, że płyn do irygacji pochwy powinien zostać w pochwie
podobne
Rok: 2016
Wiek: 15
Waga: +/-85 kg
Wzrost: 180cm
Zdolności racjonalnego myślenia: brak
W skutek własnej głupoty a także chęci bycia w innym świecie znalazłem się w okresie lekkiej i przelotnej fascynacji pewnym środkiem irygującym pochwę
Jako iż substancja ta kosztowała grosze w aptece gdy kupowana na saszetki jak również powodowała zadziwiająco ostrą pizdę, zaintrygowany wpisami w internecie opowiadającymi o rzekomych halucynacjach, Ja, Człowiek probówka testowa we własnej osobie, postanowiłem poddać się po raz kolejny niesankcjonowanym badaniom klinicznym tej przypominającej ścierki od gumki zajebanej koleżance z klasy substancji.
<12:14>
Tego dnia gimnazjum było wyjątkowo nieznośne co poskutkowało wyjątkową chęcią zgwałcenia mojego mózgu substancją do tego w tym czasie idealną, a przede wszystkim dostępną na wyciągnięcie ręki dla 15to letniego gnoja z grzywką twardą jak beton od lakieru do włosów
<13:05>
Lekcje w szkole gimnazjalnej właśnie się zakończyły, natomiast rozpocząć się miała właśnie kolejna lekcja szkoły życia. Pospieszyłem więc szybciutko do lokalnej apteki, niczym za sprawą Boskiej interwencji, usytuowanej na mojej krótkiej drodze do domu.
<13:15>
Stojąc przed apteką, nadszedł czas na nieuniknione i jakże trudne pytanie. Jaką dawką roztworu do cipy powinienem otruć się dziś? Aspirując do kariery rasowego ćpuna decyzja zapadła. 3 gramy. 6 saszetek. Jeden człowiek. Podjąwszy tą dojrzałą i niezwykle przemyślaną decyzję, wstąpiłem pewnie do apteki.
"Dzień dobry, sześć saszetek tantum rosa poproszę"
"Oczywiście, to będzie 4 złote i 80 groszy"
"Dziękuję, Dowiedzenia"
Pozamiatane, teraz już tylko dotrzeć do domu, przeprowadzić ekstrakcję, nie zrzygac się proszkiem i gotowe.
<13:30>
Po wejściu do wiecznie pustego domu od razu przyszedł czas na przeprowadzanie ekstrakcji.
1 kubek, 1 szklanka, 3 lub 4 listki ręcznika kuchennego z racji braku gazy, gumka recepturka koloru zielonego, 250 ml zimnej wody oraz przychodzący na ratunek podczas infekcji sromu proszek z nadludzką zawartością soli.
Wsypalem więc proszek do kubka z zimną wodą i wymieszałem łyżeczką.
W kubku ukazały się tak upragnione przeze mnie ścierki gumki szkolnej.
Wsadziłem więc ręcznik papierowy lekko wgłąb przygotowanej wcześniej szklanki i oplatałem niezawodną recepturką od zewnątrz.
Począłem pieczołowicie przelewać zawartość kubka przez zrobiony w warunkach polowych filtr, który niestety z racji wykorzystania papierowego ręcznika kuchennego, przepustowością nie grzeszył.
Po około 10 minutach przelewania niewielkiej ilości płynu do szklanki i odczekiwania aż ów płyn przesączy się przez filtr przy radosnych dźwiękach Disney Channel w końcu cały płyn przelany został przez filtr.
Nadszedł czas ciężkiej rozkminy. Jak przetransportować tą imponującą ilość białego, błotnistego proszku do wnętrzna żołądka. Temat był to niezwykle ciężki. Przypominając sobie okropny gorzki smak benzydaminy jedzonej przeze mnie dzień wcześniej próbowałem wymyślić rozwiązanie, pozwalające mi uniknąć kosztowania smaku tego delikatesu. Przyszło mi do głowy aby odczekać aż fazodajny łupież wyschnie a następnie spakować go w kapsułki po przeciwdepresantach i jako że nie przychodził mi do głowy lepszy pomysł, dumny ze swojego genialnego pomysłu postanowiłem wprowadzić go w życie.
<14:30>
Od zakończenia zajęć kółka młodego chemika minęło mniej więcej 40 minut. Po dotknięciu wierzchu proszku wydawał się on suchy, zdjąłem więc go wraz z ręcznikiem ze szklanki i umiejscowiłem na stoliku do kawy przed grającym właśnie Hanne Montanę telewizorem. Zaopatrzyłem się w dwie malutkie kapsułki antydepresantów po ówczesnym opróżnieniu ich do zlewu w kuchni. Wiedziałem że dwie kapsułki nie wystarczą w żadnym wypadku ale miałem nadzieję na spakowanie w nie przynajmniej 40% proszku.
Zaczalem próby przetransportowania go z papieru do środka kapsułki. Niestety mój geniusz zawiódł
Po 40 minutach czekania proszek wysechł, lecz tylko z wierzchu co zaskutkowalo rozmięknięciem kapsułek. Zastalem więc kolejna przeszkodę. Chęć wyjebania się z kapci oraz lęk przed powrotem rodziców podpowiadał mi, że nie ma na co czekać bo proch może być mokry nawet do jutra przy jego tępie schnięcia. Zdecydowałem więc co zrobić. Przypominając sobie amerykański film który widziałem w ostatnim czasie, w którym główni bohaterowie robili tzw "bombki" z niewielkiej ilości husteczki higienicznej oraz bliżej nie zidentyfikowanego ćpania, postanowilem zrobić to samo. Wsadziłem więc dwa rozmiękłe flaki kapsułek antydepresyjnych w środek proszku, odkleiłem wierzchni kawałek papieru zawierający proszek od reszty mokrych ręczników kuchennych i zwinąłem w kulkę. Rozmiarem przypominała ona piłeczkę do Ping Ponga z lekcji WFu. Mówiąc sobie w myślach rsż wpakowałem zawiniątko do mordy i próbowałem przełknąć popijając wodą. Mój plan nie wypalił. Okazało się, że rozmiękły ręcznik kuchenny pełen mokrego proszku nie należy do najwytrzymalszych kiedy próbuje się go połknąć. Całość rozwaliła mi się w ustach i ledwo powstrzymując wymioty przełknąłem go na cztery razy. Okazało się również, że ekstrakcja takiej ilości gówna, ciężko radzi sobie z pozbyciem się soli.
Nadszedl czas oczekiwania na nagrodę za moją ciężką pracę.
<16:00>
Faza wchodziła szybko. Pierwsze 15 minut obserwowałem efekty z lekką fascynacją. Towarzyszyło mi narastające uczycie dezorientacji. Z minuty na minutę ogarniałem coraz mniej z tego co dzieje się dookoła mnie. W umiarkowanym tępie traciłem zdolności do rozumienia takich rzeczy jak np koncepcja stołu. Patrząc na niego zadawałem sobie pytania typu po chuj to jest i dlaczego tu stoi. Pytania w mojej głowie jednak dosyć szybko ustąpiły pustce. Czułem się jakby mojemu mózgowi odjęło większość umiejętności tworzenia jakichkolwiek myśli. Nie było to jednak przyjemne uczucie. Miałem wrażenie jakby ktoś ściskał mnie w miejscu za oczami w środku czaszki. Nie był to ból. Poprostu tępe odczucie które tylko potęgowało mój stan czucia się jakbym był upośledzony.
<16:40>
Postanowiłem przeniesc imprezę do swojego pokoju, po części z obawy o powrót starych a po części z racji, że Itak czułem się zbyt upośledzony żeby oglądać telewizję bo miałem wrażenie, że nie wiem jak się to robi.
Po przyjściu do pokoju położyłem się na łóżku i stwierdziłem, że spróbuję włączyć coś na YouTube. Po mniej więcej 15 minutach próbowania i zacinania się, zapominając co robi w mojej ręce telefon i odkładania go na materac, w końcu udało mi się coś włączyć. Dużo to nie dało ponieważ Itak nie byłem w stanie zrozumieć co mówią głosy na filmiku. Mój stan rozkręcał się z minuty na minutę i bardzo zaczynał mnie męczyć. Z jakiegoś powodu patrząc na cokolwiek normalnie nie byłem w stanie odnaleźć w czasoprzestrzeni tego co robię potęgując tym samym moje uczucie upośledzenia umysłowego. Dopiero kiedy wykrzywiałem mordę i szyję w jakis dziwny sposób orientowałem się, że na coś patrzę. Doszło do momentu, gdzie byłem kompletnie odrealniony, z uciążliwym i męczącym uczuciem, że coś przeszkadza mi w myśleniu. Nie będąc w stanie podjąć jakiejkolwiek innej decyzji leżałem na łóżku.
<17:30>
Od około minuty patrzyłem na ścianę i próbowałem oszacować, czy jest na niej robak czy nie. Miałem wrażenie, że musi tam być ale nie potrafiłem tego pojąć. Popatrzyłem na kołdrę i zobaczyłem go znowu ale tylko na sekundę bo zaraz, jak mi się zdawało, spierdolił w głąb kołdry. Jako, że odczuwałem w tym czasie niewyobrażalnie wielki wstręt i strach przed wszystkimi formami robactwa próbowałem go znaleźć. Miałem w tym okresie agamę brodatą, która żywiła się czarnymi świerszczami z pudełka kupowanymi w kakadu. Ten robal w mojej głowie wyglądał właśnie jak ten świerszcz tylko bardzo mały, jeszcze nierozwinięty jakby był młody. Im dłużej próbowałem go znaleźć tym bardziej miałem wrażenie że on istnieje naprawdę i jebaniec mi spierdala. Zaczynałem powoli widzieć tych robali coraz więcej. W kołdrze, na podłodze, na ścianie, na materacu łóżka. Żadne moje próby złapania takowego skurwysyna nie kończyły się powodzeniem. W między czasie zdążyli wrócić moi rodzice. Nie był to okres nadmiernego kontaktu między nimi a mną, w sumie to nawet nie nadmiernego, był to czas z grubsza zerowej interakcji moich starych z moją osobą do czego już zdążyłem się przyzwyczaić przez poprzednie 2/3 lata. Nie było więc dziwne, że nie zauważyłem nawet kiedy wrócili na chatę. Zorientowałem się dopiero kiedy stwierdziłem, że muszę wyjść na chwilę z tego pokoju pełnego robali które zaczynałem czuć na sobie. Idąc napić się wody i widząc że wrócili, zakomunikowałem im, że w moim pokoju zalęgły się robale na co otrzymałem jedną z dziesięciu czy 12 odpowiedzi zbywających i jednoczenie kończących temat abym więcej im dupy nie zawracał. Tym razem padło na "no trudno". Napojony wodą postanowiłem wrócić do pokoju i upolować chociaż jednego skurwysyna.
<21:10>
Poziom delirium był już tak wysoki, że nie byłem w stanie robić nic tylko szukać robali które chodziły mi po całym ciele i pokoju. Poziom zmęczenia tym wszystkim był już też tak wysoki, że naprawdę błagałem w myślach żeby to się skończyło (na tyle na ile byłem w stanie je sformułować). Moje polowanie pozostawało bezowocne. Każdy robak który miałem wrażenie, że zostawał przygnieciony moją ręką czy blatem od hulajnogi magicznie znikał po podniesieniu blatu/ręki żeby zobaczyć czy zdechł, tylko po to żeby sekundę później wyjść z wałka kołdry czy podłogi dokładnie w miejscu które przed chwilą odsłoniłem spodziewając się martwego robala. W końcu udało mi się przygnieść jednego blatem na centymetr obejrzałem górze wszystkich stron żeby upewnić się, że nie ma możliwości żeby spierdolil przed ręką sprawiedliwości. Nie byłem już w stanie wytrzymać tego do tego stopnia, że stwierdziłem, chuj będą po mnie chodzić robaki, i położyłem się do łóżka spać. Nie wiem ile czasu zajęło mi zaśnięcie ale nie było to proste zadanie.
<12:24 następnego dnia>
Obudziłem się, dalej czując się jakbym był upośledzony, najszczęśliwszą już w minimalnym stopniu. Postanowiłem więc zobaczyć zajebanego przeze mnie robala. Podnosząc blat od hulajnogi była tam tylko czarna nitka od skarpetki. Dalej nie do końca wiedziałem czy mam robale w pokoju czy nie ale podejrzewałem już trochę, że pokurwienie dnia poprzedniego wywołało u mnie jakąś pojebana psychozę, i że tych robali nigdy nie było.
Spędziłem łącznie jakieś 4 godziny zakurwiajac na czworakach po pokoju ujebany płynem do cipy, nieraz się czołgając żeby zajebac robale wywołane wpierdoleniem 3 gramów proszku do pizdy.
Po tym stwierdziłem że niema chuja żebym kiedykolwiek jeszcze wjebal w siebie ten kał
nie polecam tego wpierdalac. Bodyload jest chujowy i męczący, uczucie nieprzyjemnej pustki w głowie jakby coś fizycznie zatrzymywało cię przed myśleniem. Wykurwiscie duży poziom delirium, jakby się było w jakimś chorym półśnie i nie wiedziało czy kiedyś się z niego wyjdzie ani co jest realne a co nie.
- 5136 odsłon