improwizowane spełnienie amerykańskiego snu
detale
raporty green dreamer
- Improwizowane spełnienie amerykańskiego snu
- [4-HO-MET] Matka natura
- [Kodeina] Zakodowana przyjemność
- [pFPP] Pierwszy test tej piperazynki
- [Mefedron] Przygód kilka
- [2C-E] Powrót na łono fenyloetyloamin
- [Miks] Radość ponad umysłem
- [Sinicuichi] Muzyczna podróż w nieznane
- [DXM] Odlot w czasoprzestrzeń mentalną
improwizowane spełnienie amerykańskiego snu
podobne
Doświadczenie - mieszanki ziołowe, pixy na piperazynach i ketonach, dekstrometorfan, salvia divinorum, azotyn amylu, dimenhydrynat, amanita muscaria, zioła etnobotaniczne, marihuana, bromo-DragonFLY, mefedron, haszysz, 2C-C, 2C-E, LSA, pFPP, metedron, kodeina, 4-HO-MET, bufedron
Info o mnie - 21 lat, 74 kg, 176 cm
S&S – ogród znajomego przed domem, ławeczka, grill i te sprawy, następnie szalona podróż samochodem po mieście by zakończyć cały trip nad stawem. Czas akcji 31 Lipiec/1 Sierpień
Co/ile – 9 piwek, 0,7g Smoke The Next Generation (w sumie Smoke'a poszło ok 2g)
Trip był niezwykły. Dziwny. Niestandardowy I wykraczający poza moje wcześniejsze podejrzenia co do spędzenia wieczoru. Byłem pewny tego dnia, że wszystko skończy się na browarowej libacji, którą zwieńczę „uzewnętrznieniem” się i niewiele będę pamiętał. Takie podejrzenia wynikały przede wszystkim z mojej ogólnej niechęci do spożywania alkoholu – ot, uważam, że są lepsze i zdrowsze dla ducha używki. Jednak to co się stało… było spełnieniem chyba marzenia o amerykańskim śnie, a przynajmniej marną polską improwizacją tego złożonego zwrotu. A było….
… to w sobotę, 2 dni temu miałem urodziny, tak więc postanowiłem postawić browarki najbliższym kumplom. Przed 18 wpadł po mnie pierwszy znajomy (P), musiał nieco poczekać, jednak po chwili wyruszyliśmy na miejsce spotkania, do T. Akurat coś kombinował w łazience z lustrem i szafkami to na szybko pomogliśmy ustawić je by czym prędzej zacząć zabawę. Usiedliśmy w trójkę przed domem, na ławce w ogródku i pijąc pierwsze 2 piwka porządnie zamuliliśmy, dyskutując o remontach i pieniądzach – czyli nuda. Przyznam, że w tym momencie zacząłem planować skrócenie wieczoru, ale że piwo się skończyło i trzeba było jeszcze kiełbasę na grilla kupić poszliśmy do sklepu. Po zakupach, poczekaliśmy na czwartego towarzysza (N) dzisiejszego wieczoru, jednak niczego nie chciał pić. Cóż, jego wola.
Mniej więcej o 19:20 rozpaliliśmy grilla oraz skręciłem pierwszego lolka ze smoke’a z tytoniem. Ściągaliśmy po 3 buszki, i tutaj się zdziwiliśmy bo kolega N zapalił, fajnie. Szło trzecie piwko. I dokładnie ten moment uznaję za początek tej cudownej podróży. Moc smoke’a pokonała upojenie alkoholowe i razem z P zapadliśmy się w świat radości i szczęścia – dosłownie, z zegarkiem w ręku – 13 minut śmiechu z niczego, do siebie, z życia. Próba ogarnięcia rozmowy jaką prowadził N z T skończyła się fiaskiem. T i N proponują nabicie lufki – i spoko, prawie czysty smoke. I to było to, dla nich. T w momencie uśmiech na całej mordce, N zawiasy i mimowolne uśmiechy – jest cudownie, a kiełbaski coś powoli się robią, więc dosypujemy sporo węgla. Do 20:30 palilismy niemal co 20 minut lufkę i piwka szły z prędkością światła – nie wiem jakim cudem po 6 piwach i sporej ilości palenia w tak krótkim tempie wszyscy w trojkę staliśmy nogach i o dziwo nieźle ogarnialiśmy.
Lecz wszystko zmieniło się kiedy T wpadł na pomysł podróży. Jako, że N ostatnich lufek nie palił został kierowcą naszej wesołej drużyny. Jakoś się zebraliśmy, biorąc co tylko pod ręką było do auta T. Jedziemy… gdzie? W jakim celu? Nie ważne, z wysokimi prędkościami pędzimy drogą ekspresową S86 do Katowic… przy dźwiękach Autobiografii Perfektu, utworach Lady Pank i całej gamie innych mniej lub bardziej romantycznych i mówiących o wolności piosenkach T wychodzi przez szyberdach, tj. wystawia się do połowy i… to było doskonałe, akcja chyba planowana z Czasem i samym Panem Bogiem. W chwili wjazdu do centrum kolega rozłożył ręce i w blasku świateł ulicznych, neonów mijanych sklepów, barów i klubów powitał miasto nocą. Za nim wyszedł P (zmieścili się oboje w szyberdachu), a potem co chwila zmieniliśmy się i machaliśmy mijanym samochodom i przechodniom, niektórzy odmachiwali z uśmiechem (jak pewna starsza para), inni krzyczeli „idioci, kretyni”. Nie było to ważne, krążyliśmy tak ulicami miasta, zahaczając także, dla uciechy oka, o „czerwone ulice”. Paliliśmy non stop, piliśmy, śmialiśmy – żadne słowa nie oddadzą tego uczucia kiedy pędząc 80km/h+ wychylasz się z auta i w pozie supermana wpadasz w zakręty czy rondo. Słownikowa wolność i spełnienie – niczym nie opisana radość znalazła ujście w tak prostej rzeczy. Wydaje mi się, że poczułem namiastkę tego, co Hunter Thompson zaznał jadąc Las Vegas Boulevard, znanym bardziej jako Strip. W paru momentach w trójkę byliśmy w połowie poza autem, dwóch przez dach, trzeci przez okno.
Swawola jednak się nieco znudziła i wpadliśmy na pomysł, a zwieńczyć nocną eskapadę kąpielą „na waleta” w stawie niedaleko naszej dzielnicy. Trafiliśmy tam dość szybko, pędziliśmy grubo ponad 140+ wspomnianą główną arterią, oczywiście w połowie poza autem. Na miejscu zastaliśmy parę w nieco jednoznacznej sytuacji, więc podjechaliśmy w głąb plaży. P i T od razu wskoczyli do wody, która musiała być kurew** zimna, jak sami skomentowali „mamy robaczki”. N coś na telefonie robił, a ja nabiłem lufkę czystego smoke’a, skończyłem piwko, odpaliłem i opierając się o maskę auta spojrzałem na niebo – mimo zachmurzenia dostrzegłem kilka gwiazd, pojedynczo dodawały uroku tej wyjątkowej chwili.
Co było dalej? Powrót do domu. Po prostu. Zakończenie tripa godzina 23:30. Krótki czas, pełen pozytywnych fal.
A co było w tym tripie takiego niezwykłego jeszcze? Fakt, że zmieniłem zdanie o alkoholu, przekonałem się, że jednak potrafi tak samo świetnie pozwolić tripować, jak inne używki. Tyle ode mnie, dziękuję za uwagę i pozdrawiam tych śmiałków, którzy dotarli do końca. Ave!
- 21094 odsłony
Odpowiedzi
To niebezpieczne
Z tego, co widzę to dużo wypiłeś, wyrajałeś i jeszcze prowadziłeś samochód :/ Nie zdajesz sobie sprawy z tego, że mogłeś kogoś zabić?
Trip całkiem fajny, ale jak dla mnie to za lekki xD
Psychedelic :)
?
Nie ja prowadziłem samochód, a kolega N, który nie palił dużo ani nie pił. Więc... o.O
"Jako, że N ostatnich lufek nie palił został kierowcą naszej wesołej drużyny."
Wiele tego...
Sorki
A to przepraszam ;)
Psychedelic :)
Sorki
A to przepraszam ;)
Psychedelic :)