dwa ciała i dwa wymiary rzeczywistości
detale
raporty xawery
dwa ciała i dwa wymiary rzeczywistości
podobne
150dxm, 50mg benzydaminy, 375msg 25c-NBOMe, 2mg clo, 10mg diazepamu, THC, alkohol.
10:00 - Połykam 1mg clonazepamu popijając energy-drinkiem
16:00 - 10mg diazepamu leci do mojego żołądka popity pluszem activ
19:00 - Połykam 500mg benzydaminy zawiniętej w chusteczkę. Czuje się wyluzowany, bezproblemowo, efekt działania benzodiazepin. Fajnie pisze mi się z ludźmi na gg, ircu, facebooku. W tle gra telewizor i dobranocka "tomek i przyjaciele"
Między 19, a 19:30 wychodzę na szluga. Jednego z niewielu, który zachował się cały i niepołamany po wczorajszym chlaniu. Resztę kruszę, wysypuje tytoń i zwijam w bletki.
19:30 - Zarzucam 150mg dxm (na raz, a jak!) Nie czuję jeszcze efektu benzydaminy, jedynie lekką stymulację.
19:50 - Czuję lekkie efekty benzydaminy, problemy z orientacją, ciężko się na czymś skupić, ciężko pisze mi się z ludźmi na gg, chodź dalej jestem bardzo rozgadany.
20:00 - Zarzucam 1,5 kartona nasączone 375mg 25C NBOMe, trzymając go pod językiem wraz ze śliną jakieś 40 minut.
20:17- Trzymając karton jeszcze pod językiem, odczuwam działanie bxm (benzydamina/dxm). Na winampie leci playslista, z przejebanymi wizualizacjami wciągającymi mnie do środka.
21:05 - Do podanej godziny odrywam się od rzeczywistości. Czuję się wspaniale. W winampie leci Rusko, a ja bujam się do jego bitów. Odczuwam w pełni działanie BXM - omamy słuchowe, ktoś puka do drzwi. THC wpływa do mych płuc ( "ale sie zmahauem, chyba zapomniauem, że pamiętać by nie zapalić miauem")
21:35 - Pojawiają się kolory, leciutkie OEVY. W winampie lecie Fisz z Waglewskim, komponując się z moim tripem w sposób niedookreślony.
Staję się bardziej twórczy, kreatywny: tworze wiersz, który zrozumiałem dopiero, gdy mój umysł doszedł do pełnej trzeźwości.
Morska Piana
Morska Piana,
A ty w niej toniesz bez reszty.
Morska Piana,
Tu dzikie łabędzie kończą swój żywot.
Morska Piana,
Tu zbierasz pokiereszowanymi zębami zaspane kraby.
Kocham Cię,
bez reszty Cię kocham,
reszty żadnej nie chcę.
Kocham Cię i kocham też tę morską pianę,
Kocham Cię,
Przelecę Cię,
Przelecę Cię astralnie,
Przelecę Cię fraktalnie.
....................
Przepłyniemy razem morską pianę.
21:45 - Zamknięte oczy. Chodzę alejkami i otaczają mnie dziwne, wyginające się drzewa. Czuję się jak w "Opowieści wigilijnej" Dickensa, lecz z dużą dozą psychodelii. Ludzie, których mijam uśmiechają się do mnie.
21:50-22:20 - Gdy zamykam oczy, pojawiają się lekkie CEVY. Po sekundzie odpływam. Spaceruje po dworcu, idę w górę schodami, tam czeka E, całujemy się namiętnie (Urwany kadr) - Plaża, może, przeraźliwe zimno, otwieram oczy.
22:30 - Słuchawki na uszy i wyruszam w plener.
KOŃCZĘ SPISYWANIE TR NA ŻYWO.
22:30-23:00 - Wycieczka po kampusie studenckim. Chodzi mi się lekko i przyjemnie. Wieżowce i oświetlone akademiki robią na mnie piorunujące wrażenie. Odczuwam efekt działania benzydaminy - widzę w oddali ludzi siedzących na ławach, ktoś mnie woła (złudzenie). Wreszcie, i już realnie, spotykam dwóch gości w klimacie. Rozmawiamy jakieś 20 minut o kontaktach międzyludzkich. Pytam czy mają weed (nie mają). Odprowadzam ich na przystanek.
23:00 - Wracając do mieszkania przypadkiem zahaczam o klub obok mojego bloku. Muzyka punk, pidżama porno, lasery, otaczające wnętrze wirujące kolory wciągają mnie do środka psychodelicznej wizualizacji. Zamawiam piwo, paląc papieros za papierosem. Spotykam piękne dziewczyny i uśmiechamy się do siebie. Przepełnia mnie empatia. Wypite piwo wzmacnia benzydaminę, powodując zakłócenia w mojej sprawności psychoruchowej.
23:30 - Wracam do domu, gadam z kimś jeszcze na gg. Cały czas na linii gadam przez telefon z ziomkiem, który jest na koncercie grubsona. Obiecał mi dać go do tel po koncercie. Niestety grubson spierdolił do Rybnika.
24:00-3:00 - Kładę się na łóżku, zamykam oczy. Na winampowej playliście włącza się DonGuralesko, przenosi mnie w klimat Wesela Wyspiańskiego. W czasy młodej polski i artystów-narkomanów popijających absynt. Później na przemian włącza się Chasing Shadows, Cookie Monsta i kawałki z psytrance. Znajduję się w centrum Krakowa, spotykam M i wracam z nim do domu. Zaczynam odczuwać ciężar podróży, bolące nogi i zmęczenie. Otwieram oczy. Po chwili znów zamykam. Przenoszę się do Londynu. Spaceruję zatłoczonymi ulicami, staję przed Big Benem, przyglądam się zegarowi na wieży. Doznaję cały czas dziwnego wrażenia - moje ciało fizyczne pozostaje na wygodnym łóżku, a ciało astralne podróżuje po czasoprzestrzeni. Mam wrażenie, że z kimś rozmawiam, odklejam plakaty ze ścian i trzymam je w ręce. Wydaje się to tak bardzo realistyczne, że aż muszę otworzyć oczy. Gdy je znów zamykam, wizje zanikają, jedynie co jakiś czas z ciemności wyłaniają się rozświetlone pejzaże.
3:00 - Połykam 1mg clona, aby przespać troszkę i uspokoić natłok myśli. Zasypiam po godzinie, a raczej był to przez długi czas półsen. Przez godzinę skupiam się jeszcze na CEVach. W międzyczasie skręcam i spalam jointa z pozostałości weedu i tytoniu - męczę się i męczę, ponieważ benza z alko osłabiła moje zdolności manualne.
8:50 - Budzę się, palę szluga, wypijam plusz activ i yerba mate, by dojść do siebie i być bardziej żywym. Czuję się świetnie, żadnego zejścia, pogorszenia nastroju. Połykam jeszcze 1mg clona, co z wypitą wieczorem wódką i weedem o zawartości 21% thc nie zadziałało za fajnie (ale to już inna historia). Sprzątam pokój, pakuje mandżur i biegnę na autobus, by dojechać w swoje rodzinne strony na wszystkich świętych.
- 11184 odsłony