kodeinowo-benzodiazepinowo-dxmowy dzień
detale
raporty nieznam
kodeinowo-benzodiazepinowo-dxmowy dzień
podobne
To mój pierwszy trip-raport, więc proszę o wyrozumiałość :)
Set & Setting: miasto, mój dom, dom dziewczyny
Wiek: 17 lat
Doświadczenie: maryśka, benzodiazepiny (prawie wszystkie), leki psychosomatyczne i antydepresyjne, kodeina, morfina, mieszanki ''ziołowe'', efedryna, pseudoefedryna, dxm, kofeina, alkohol, tytoń
Substancje: kodeina, dxm, alprazolam
Dawkowanie: łącznie: ok 300 mg kodeiny, 435 mg dxm, 1 mg alprazolamu (w ciągu całego dnia)
8:00- Wstaję z łóżka, jest sobota, ide się umyć, wczoraj bardzo bolała mnie głowa, więc planuje odpreżenie z kodeiną, trzeba się wykurować, po wyjściu z łazienki matka daje mi Sulpiryd (lek dla schizofreników, nie ma wpływu na cały trip), postanawiam nie brać Alprazolamu (mam na receptę) i zadowolić się kodeiną...
11:00- Wychodzę z domu kupuję sobie LMy (papierosy), idę do apteki, grzecznym głosem mówię do Pani farmaceutki, że bardzo boli mnie głowa i proszę o 2 paczki antidolu 15, troche dużo jak na jednorazowy ból głowy ale sprzedała...
12:00- Mamusia wyszła, dom pusty, idę po kombinerki, lepiej mi się nimi rozkrusza tabletki niż młotkiem, w ciągu 5 minut dwa opakowania Antidolu zamieniły się w biały proszek, wlewam do szklanki gdzies 1/3 wody i wsadzam ją do lodówki, po 5 min wyjmuję, wsypuję proszek, dokładnie mieszam, na drugiej szklance tworzę filtr z chusteczek i waty, wlewam to wszystko wstawiam do lodówki i czekam aż kodeinka skapie... dobra wyjmuję i wyciskam chusteczki, wyrzucam je za okno (ciekawe co sobie sąsiad myśli, może że się duzo masturbuje?), w szklance mam przezroczysty płyn, wypijam go i popijam jakimś sokiem, w sumie to już nawet lubię ten gorzki smak...
12:30- Mama wróciła, a ja leże na łóżku słuchając muzyki, nie miałem na nic ochoty, było mi tak przyjemnie, jednak mam już dość dużą tolerancję na kode, więc szybko wróciłem do normy, w każdym razie głowa mnie nie bolała i czułem się bardzo odprężony, kodeina powinna zostać opatentowana jako lek na bóle głowy, ale nie w ilościach takich jak 15mg czy 30 mg... :D, te 300mg wystarczyło abym się uspokoił i wyciszył...
13:30- Wyszedłem do mojej dziewczyny, jestem pod apteką w centrum, grzebię w kieszeni, wyjmuje komórkę i!... 7 zł, hmmm co by tu kupić? kodeina nie, pseudoefedryna nie... no cóż pozostaje Acodin (to mój pierwszy raz), byłem bardzo ciekaw co do tej substancji, aktorsko zagrałem kaszel i wyszedłem z bananem na twarzy i paczką DXMu w kieszeni.
13:40- Wchodzę miedzy bloki, nie wiedziałem ile tego wziąć, biorę 5 tabsów, zapalam papieroska, następne 5, idę do dziewczyny, żadnych zmian, wszystko jest takie jak było
14:40- Idziemy do mnie, K (moja dziewczyna), zatrzymuje się i gada z koleżanką, a ja w tym czasie łykam 5 tabletek acodinu, zniesmaczony jego zerowym działaniem
15:00- Jesteśmy w moim domu, nadal nic nie czuję, leżę na łóżku, a ona czegoś szuka w internecie
15:20- Patrzę na monitor, oczy człowieka którego miałem na tapecie, jakby do mnie mrugnęły, albo po prostu przez chwilę zrobiły się niewyraźne, po jakimś czasie poczułem że jak wcisnę się w łóżko to ono kręci się w okół mnie, dziwne uczucie, położyłem się na poduszce patrzyłem na szafę, która lekko falowała, K nie kapnęła się co się dzieję więc powiedziałem jej, że troche ''pośpię'' bo jestem bardzo zmęczony, położyłem się na łóżku i zastanawiałem się czy Acodin może powodować coś lepszego, przecież tyle się o nim naczytałem, może za mało wziąłem, ale jak na pierwszy raz... setki myśli w mojej głowie...
od ok. 15:30-19:00 nic nie pamiętam, totalna amnezja
19:00- Wróciłem, bodajże od kolegi, wtedy wiedziałem skąd, przynajmniej tak mi się zdaje, kładę się na łóżku, w kurtce, leży paczka z Acodinem, jeszcze 15 tabletek, ale chyba zostawię je na jutro i pójdę spać... lepiej już dziś nie przesadzać, w końcu czuję jeszcze jakieś efekty...
19:30- Biorę 4 tabletki Alprazolamu, 1 mg w sumie, dla niektórych to dużo, dla mnie to tyle co szklanka melisy, no może trochę duża szklanka, w każdym razie, jestem już w miarę odporny na ten lek.
19:40- Nie czuję jeszcze sedacji, ani senności, tabletki się nie załadowały, ciągłe myślę o Acodinie, wstaję z łóżka wyjmuję 2 blistry i się im przyglądam, chwila zastanowienia i raz kozie śmierć, łykam 15 na raz (łącznie już dzisiaj 435mg dxm, powinno być o 15 mg więcej ale jedna tabletka mi wypadła.
19:50- Benzo wchodzi, jestem uspokojony, zapadam się w łóżko, w domu pusto, mama poszła do pracy na noc, siostra wyjechała... jestem sam, tak mi dobrze... odpalam muzykę, wtedy akurat Joseph Arthur - My Home Is In Your Head, pamiętam to dokładnie, kładę się z powrotem i leżę, patrząc się w sufit.
20:10- Senność znika, sedacja nie (na szczęście), chyba Acodin wchodzi, jednak nic się nie dzieje, mam lekkie mdłości, ale po miesiącach łykania leków przyzwyczaiłem się do tego, więc leże dalej i czekam...
20:20- Patrzę na ozdobę świąteczną wiszącą nad moim łóżkiem, taki jakby pas z gałązek świerku (sztucznych) na którym wisiały bombki i mikołaje, nagle zaczyna on się bujać w górę i w dół, pomyślałem że to wiatr, po chwili jednak powiększył się około 3 razy i praktycznie wisiał mi przed nosem, wystraszyłem się, ale po jakimś czasie bardzo mnie to zaciekawiło, Acodin działa, albo po prostu śpię... Na foobrarze2000 (program do odpalania muzyki) włączył się kawałek Shpongle - Nothing Is Something Worth Doing, wtedy poczułem że moje oczy tworzą coś na wzór wytrzeszczu, robią się takie duże, patrze na ikonkę na mojej listwie elektrycznej, światełko skacze po ścianach, nie znika, jest takie piękne, jak jakiś świetlik, wleciało na sufit, ozdoba świąteczna rozciąga się na cały pokój, wypełnia go w całości, widzę jak dźwięki z głośników odbijają się od ścian, są czerwonym pyłem, wszystkie meble znajdujące się w pokoju wyginają się i zmieniają położenie, czułem się jak w zaczarowanej krainie, nagle spostrzegłem otwartą szafę z ubraniami, rękaw jednej z koszul zamienił się w rękę, która się ruszała, wystraszyłem się, szybko zapaliłem światło, wszystko wróciło do normy, schowałem nieszczęsną koszule, głeboko, po chwili odpoczynku wróciłem do zabawy, gasimy światło...
ok. 21:00- Muzyka tworzy moje myśli, które wylatują mi z głowy i układają rzeczy w pokoju, podnoszą je zamieniają w duchy i rzucają po pomieszczeniu rozrzucając po sobie błyszczący pył... - fragment z zapisu, którego dokonałem na kartce papieru, poza tym, czułem że jestem w środku materaca od łóżka, było to na prawdę przyjemne, otaczała mnie ciepła i miękka gąbka, czułem się jakbym leżał na tropikalnej plaży, na białym piasku... zamykam oczy, widzę zielone i fioletowe linie, krążące po ciemności, na której pojawiają się gwiazdy...
ok. 23:00- Wyczerpany zasypiam, może to ze względu na kodę albo alprazolam, w każdym razie zasnąłem.
10:00 rano, następnego dnia - Budzę się, czuję się normalnie, bez żadnych dolegliwości, nie mam kaca ani nic, schodzę zrobić sobie śniadanie i idę spotkać się ze znajomymi
Podsumowanie: Trip mi się podobał, choć w sumie mógłbym mieć mocniejsze haluny, jednak nie można mieć wszystkiego, ogólnie polecam jeśli nie macie czegoś lepszego... albo kasy.
Pozdrawiam
- 14472 odsłony