25c-nbome - pierwsze zetknięcie się z psychodelą
detale
Miejsce: Na dworzu ; koło godziny 23 dom znajomego ( bałem się powrotu do domu w takim stanie )
raporty psychorealista
25c-nbome - pierwsze zetknięcie się z psychodelą
podobne
Hej, chciałem opisać wam mój pierwszy trip na dość grubej fazie.
Był to piątek 09.10.15, całkiem przyjemny i słoneczny październikowy dzień, poprzedniego dnia ogarniałem znajomym blotterki, a miałem przy sobie 2 gramy palenia, stwierdziłem, że czemu by nie wymienić się jedną kulką za 2 kartoniki ( kartony kosztowały 20 zł, a ówczesna cena jaranka w 3m było 50, w sumie dalej tak jest ).
Tak więc po transakcji poszedłem do dziewczyny mojego kuzyna, która była transiarą i brała już wiele razy psychodeliki i po prostu zna sie na rzeczy. Powiedziała mi, z mostu ze to nie kwas, lecz blotter (myślałem wówczas, że mam 2 kartony nasączone LSD ). Kontynuując, nie znałem dawki, czasu wchłaniania się substancji do organizmu ani czasu trwania fazy, byłem w kompletnej dupie. Zapytałem, czy jest coś, co powinienem wiedzieć, zanim wezmę to do ust. Odpowiedziała mi, że najlepiej byłoby jakbym poszedł do lasu, spakował w plecak ciepłe ubrania, dużo wody i setkę czystej, w razie czego jakby było zbyt hardkorowo i chciałbym zbić fazę, a i jeszcze jedno zaleciła wzięcie najpierw połowy jednego i poczekania na efekty, najwyżej jak się spodoba wziąć drugie pół. Zakodowałem informacje, wróciłem do domu, zawinąłem kartoniki w srebro i schowałem do lodówki w niewidocznym miejscu.
Reasumując do samego piątku - Po szkole poszedłem ze znajomymi do szkoły innych znajomych, bo mieli otrzęsiny. Przed pójściem na te otrzęsiny poszliśmy jeszcze na browarka, pogadać, pośmiać się i powspominać. Kartony miałem przy sobie, nie myśląc właściwie o tym, że faktycznie moze mnie grubo poskładać wziąłem pół jednego o godzinie +/- 14:45, miałem podstawową świadomość tego, że powinienem wziąć to pod język czy dziąsło ( ewentualnie pod powiekę, ale nawet nie miałem zamiaru próbować ).
Czekam już te nieszczęsne pół godziny, nic się nie dzieje, zdążyliśmy zabrać się na otrzęsiny naszych znajomych. Myślę sobie "Zostałem wyrolowany czy jak ch*j?", przebolałem tą myśl i zaaplikowałem drugą połowę. Mija kolejne pół godziny, w tym czasie otrzęsiny dobiegają końca i... nic. Dzwonie do kolesia, od którego to miałem a ten mi mówi " Nooooo... to się może tak wchłaniać do dwóch godzin, ale potem będzie spoko." , okej "Dwie godziny", biorąc pod uwagę fakt, że minęła już jedna, to nie ładuje następnej dawki, tylko poczekam. Zdecydowaliśmy, że wybierzemy się ze znajomymi nad stawek w lesie, kawałek drogi od naszego miejsca pobytu tylko jeszcze spijemy na spokojnie browarki. Po upływie kolejnej godziny dalej nic, zaczynam się denerwować. Było koło 16:45 kiedy wyruszaliśmy, w tym samym czasie zarzuciłem już nie pół, a całego. Podczas ssania, przewracania językiem, żeby pobudzić ślinianki czułem dziwny posmak, serio nieznany mi nigdy dotąd posmak w buzi. Po dotarciu na miejsce było koło godziny 17:30/40, więc bazując się wtedy na tym co mówił kolo od kartona, została mi godzina.
18:45
Wraz ze znajomymi byliśmy nad stawkiem, gadaliśmy i piliśmy browar. I nagle... coś, coś zaczęło być nie tak. To prawda, po cholernych czterech godzinach czekania na fazę wreszcie coś zaczęło się dziać. Wow, niesamowite, drzewa się zaczęły poruszać, ale chwila, jest późno, przecież ja zaraz mam wracać do domu. Dzwonię do mamy zanim zaczęło się najgorsze i mówię, że dzisiaj śpie u kolegi, odpowiedziała " Spoko, tylko wróć rano. ". Jezu ale uratowałem sobie dupe, tylko nie pomyślałem o tym u kogo będę dziś spać. Podziwiając falujące drzewa i inne obiekty natury byłem całkiem zachwycony, jak pięknie wygląda świat. Wyostrzyły mi się zmysły słuchu i wzroku, zacząłem dostrzegać diametralne zmiany w percepcji z minuty na minutę, czułem przepełniające mnie szczęście i spokój.
"Musimy się zbierać, robi się ciemno" Koło tej 19:30 wyszliśmy z lasu, koledzy patrzeli na mnie z lekkim politowaniem i żalem, niektórzy nie chcieli ze mną gadać "bo byłem naćpany". Gówno prawda, zachowanie miałem w pełni socjalne i potrafiłem normalnie funkcjonować, z wyjątkiem tego, że przepełniała mnie fascynacja wszystkim dookoła. Po chwili zorientowałem się, że nie jesteśmy w lesie, ale na ulicy, jest już ciemno, światła lamp i neonów są tak wyraźne i tak cudowne, że nie mogę opisać tego słowami. Idziemy do Mc Donald's coś zjeść, nie byłem głodny, ale to było jedno z najbardziej schizowych miejsc mojego tripa. Około 19:50 byliśmy w tym McD, światło i kolorowe wzory na ścianach oddziaływały na mnie niekomfortowo, chciałem wyjść, nie podobało mi się tam, po prostu, za dużo bodźców. Jak już wyszliśmy poczułem ulgę, będąc na pętli tramwajowej, gdzie wszyscy się rozeszli żegnałem się z przyjacielem, jest dla mnie trochę jak młodszy brat, rzucił mi tylko te słowa - "Tylko uważaj na siebie, nie wejdź pod żadne auto i opowiedz mi wszystko jutro przećpańcu". Wydawało mi się to strasznie kochane, nie wiem czemu, ale przepełniła mnie taka fala ciepła, że ktoś się o mnie troszczy. Zostalem sam, rozglądając się wokół stwierdziłem, że tak nie mogło być. Dzwonię do Młodego ( tak ten typ, który miał mnie przenocować, oczywiście nic o tym nie wiedząc ) i mówię mu jaka jest sytuacja. On na to " Kurwa ale ty jesteś głupi XDDD, jade do Ciebie i coś wymyślimy" pojechaliśmy do GB, żeby zobaczyć się ze znajomymi, którzy tam siedzieli, była 21 kiedy dotarliśmy na miejsce, o 22 zamykali centrum, wiec nie mieliśmy wiele czasu, żeby pogadać.
Znowu masa świateł, przeróżnych kształtów, refleksji i płaszczyzn które podkręcały mi fazę, tym razem było to przyjemne, oswoiłem się z tym, wiedziałem, że to tylko obrazy mojej głowy, że właściwie wszystko jest normalne, tylko ja jestem naćpany i widze wszystko w taki sposób. Patrząc na ruszające się twarze moich znajomych byłem trochę przerażony, opisywałem im wszystko co widzę, a oni słuchali mnie z na prawde wielkim zrozumieniem. Kolory które widziałem były pastelowe, a wszystkie krawędzie były zaokrąglone. Koniec końców zebraliśmy się stamtąd bo już zamykali, Młody wziął mnie na chate.
W domu od razu było przyjemniej, poza tym Młody robił mi herbatę i jako, że jest ogarnięty w tych tematach jedynie teoretycznie, bo nie brał nigdy, to wiedział jak mi pomóc i co możemy porobić, żebym nie miał żadnego bad tripa.
Po raz pierwszy słuchałem muzyki w takim stanie, również coś nie do opisania. Puszczał mi jakieś hitech'y i transy ale wtedy mi się to nie podobało, chciałem słuchać Dub'ów i Reggae. Jednak zatrzymaliśmy się na jednej nucie, mianowicie dziesięciogodzinna wersja TheXX - Intro .
Potem zaczęliśmy rysować, zaczynając od pustej kartki stworzyłem coś, czego nigdy bym nie był w stanie stworzyć. Mimo, że kartka była świeża, prosta, niepogięta, mnie ukazywały się kształty i płaszczyzny, które rysowałem, jakbym po prostu uzupełniał kolorowankę, czy kalkował. Młody chciał iść spać, ja mu uświadomiłem, że nie dam rady. Do godziny 3 w nocy rozmawialiśmy bez przerwy, znaczy się, ja mówiłem mu moje kminy które przychodziły mi na myśl, teraz nie pamiętam o czym rozmawialiśmy, ale wiem, że dobre dwa albo trzy razy się rozpłakałem. Po 3:00 Młody odpadł, ja próbując zasnąć wykręcałem się do 6:30 błagając, żeby wszystko było już normalne i przestało się ruszać.
Podsumowując, na fazę czekałem cztery godziny, trzymało mnie 12, całą sobotę miałem zjazd przez niedobór serotoniny i czułem się jak chodzące gówno.
Od tamtego czasu bardzo spodobała mi się psychodela, ale nie miałem okazji wiele razy jej doświadczyć.
Załączam zdjęcie rysunku, który stworzyłem będąc u Młodego.
- 16254 odsłony
Odpowiedzi
Jakbyś opisał więcej
Jakbyś opisał więcej szczegółów z tripa, byłoby super. I o poliszczyźnie nie wspomnę, bo mój dwunastoletni syn lepiej pisze...
Jakbym pamiętał więcej
Jakbym pamiętał więcej szczegółów tripa byłoby super ;D
Mordo odezwij się na priv
Mordo odezwij się na priv jeśli możesz ;)
Coś w tym jest
Ostatnio miałem podobnie z czasem ładowania. Gdyby nie przypadek zlądowałbym z pikiem na sali konferencyjnej ;)