amnezja schizofreniczki, czyli kolosalny rozgardiasz na struciu
detale
raporty misspill
- Jumbo jetting, czyli cechy ekstremalnych doświadczeń z Salvią Divinorum (ekstrakty 10-60x). A.D. 2008
- Amnezja schizofreniczki, czyli kolosalny rozgardiasz na struciu
- Spozierająca ciemną jasnością toroidalnie poskręcana, synestetyczna pustka.
- Kruczy prodrom psychozy, czyli koszmaru początki.
- Czarnoszary, niczyj kubrak (epizodzik z życia na oddz. zamkniętym)
- Samotna księżna dopamina w śnieżnej karocy zwanej ścierwem.
amnezja schizofreniczki, czyli kolosalny rozgardiasz na struciu
podobne
Zachowana oryginalna pisownia, fatalny styl ukazujący rozkojarzenie myślowe i brak spójności (proszę porównać jakość z innymi TR), 2h po odzyskaniu świadomości. Raport, pomimo totalnej sieczki w głowie - napisał się sam. A brzmiał on tak...
Załatwiłam sobie giet ścierwa , na oko, może 0,6g, ten dilun wszystkich tnie w ch**a, nawet najlepszych kumpli, jest sam od dawna na rynku, nie ma teraz alternatywy to sobie pozwala. No i na zejście zolpidem na wynos z apteki na reckę napisaną przez samego właścicielkę, która martwi się moim niespaniem w nocy (sama łyka zolpi od 10 lat).
W godzinach 19-22. Skonsumowałam całą porcję amph w ciągu 2h łącznie "1 chrzczony g". ok.
Jak już się faza uspokajała (\pozostał duży niedosyt, zaplanowałam, że zamiast irytować się, użerać i myśleć, myśleć, myśleć w łóżku jebnę zolpidem, najwyżej poleżę w miłej atmosferze.
Tak sobie myślałam, że 1 zolpidem nie da sobie rady z rozkminami na zejściówce i wzięłam 2 zolpidemy żeby się wyciszyć i poleżeć.
Siedziałam przy kompie. Patrzyłam na pasek Windowsa, zniknęły mi 4h amnezja następny slajd to już przebudzenie wstajłam rano niczym skowronek i tak się zastanawiałam, która to już godzina, 7:00 - no idealnie, kilka h snu. Porobię fajne foty na zewnątrz, szybko się szykuję do wyjścia.
Zerknęłam, że na ręku nie ma zegarka ("bez zegarka to jak bez ręki"), czy ja kogoś zapraszałam i mi ukradł? Nie chyba nie... Dowiem się jak wrócę ze spaceru, znajdę. W domu plamy krwi na podłodze w salonie, dziabnięty nożem mebel, porozbijane szkło, nóż w kuble wody w kolorze brunatnej krwi, łyżeczki w pralce, plamy krwi na fotelu... nie wiem co się działo, niepoczytalność poziom hard, jednakże nad ranem nie przejęłam się tym.
Robiłam foty a zarazem śpiesznym krokiem wracałam na chatę, żeby sprawdzić gdzie mój sikor. Zegarek znalazł się w cukiernicy napełnionej cukrem. Cała kuchnia rozsadzona, nic nie zjedzone, w salonie i w kuchni rozbity kubek po kawie, łóżko rozwalone, poszwa i prześcieradło we wszystkie strony, spanie w opakowaniu bez przykrycia. Na szczęście łóżeczko nie zasikane.
Patrzę w lustro - już jest w miarę oki z oczyma, zakładam bluzkę, na lewą stronę... spoglądam jeszcze raz w lustro, a tam wyżarta dziura pod ustami, Krwią zalane to i owo.
Podkład pod furę stanowiły wieczorne leki i suple, amisulpryd, duloksetyna, lamotrygina, kwas walrpoinowy, wit C, żeńszeń, lecytyna, CDP--cholina, asparginian.
Nazajutrz po fukaniu było zajebiście, hipnotycznie (zolpidem) i z podbiciem dopaminy, pełen lus i dystans, uważałam żeby się nie wpieprzyć pod auta, bo początkowo nie zwracałam na to uwagi, stałam na środku jezdni i robiłam foty. Fajne powychodziły, ale zastanawiało mnie co innego: ile tabletek zostało? O tym też się dowiedziałam jak wróciłam ze spaceru. Sprawdziłam wszystkie kąty czy nie znajdę czegoś ciekawego, korki po butelkach powrzucane do kubła z wodą, sajgon w kuchni, wszędzie porozrzucany tytoń, gilzy pogięte, wspomniany zegarek w pełnej cukiernicy prezentował się niczym na wystawie, telefonów nie wykonywałam, w banku tyle samo kasy co było, czyli kontrola impulsów spoko, na czacie chyba też nie byłam.
POLITOKSY tak mają, że w amnezji mogą pociągnąć ostro co się rzewnie podoba, otóż wpieprzyłam 110mg, tj. 11 tabletek zolpidemu (tego dnia ogólnie 13), w zamiarze miało być dwie (20mg), bez tolerki, na zdrówko. A teraz trochę boli głowa, rozkojarzenie mocarne, ledwo składam zdania, nadal jest faza, przegryziona na wierzchu dolna warga, zaklejona... zresztą... jak zdejmę opatrunek to dolna warga zasłoni dziurę, na palcu cięcie, na nodze jakieś krwiste rozdrapanie, pocięte żyły, w łóżku na obramowaniu ślady krwi. Aczkolwiek czułam (i czuję nadal) się naprawdę dobrze...
Muszę dodać, że dowaliłam do pieca 3-cią tabletkę duloksetyny 30mg, 50mg wenlafaksyny, 10mg escitalopramu, 20mg citalopramu i biperyden (szczególnie ten ostatni - wywołuje psychozy), nie wiedziałam czemu to miało służyć. Wiedziałam, że jeśli wystąpi amnezja to będę jeść tabletki jak słodkie groszki, kiedyś znalazłam pusty liść lorazepamu 2,5mg pod poduszką w zaszczanej i zalanej pościeli, dzwoniłam do ludzi i uprawiałam takie ekscesy jakby mi ośrodek Wernickego zjadło. No i od obalenia paczki na raz wyskoczyła mi psychoza, na sygnale do psychiatryka trza było jechać.
Ku przestrodze, również jeden z hardkorów życia, bo i woda w kuble była czerwona i mam ślady po nacięciach nożem, ostre stłuczenie lewego pośladka, obu kolan, krew zasuszona na meblach. Cóż się stało? Odpowiedzi nigdy nie uzyskam i dobrze, a przede wszystkim dobrze, że żyję. I zapewne pożyję dalej długo i szczęśliwie.
Życie jest jednak bardzo cenne... A ten raport zwyczajnie do bani.
Edit: Przypomniałam sobie jeden fragment. O 04:00 w nocy puściłam na pół mocnej tuby utwór Type O Negative - Love You To Death, który kojarzy mi się ze zmarłym na zawał ojcem. Świeć Panie nad Jego duszą, a ja postaram się poprawić, naprawić. W tripie Szałwii Wieszczej również ukazał mi się, powiedział: jesteś gotowa by przejść na drugą stronę.
Nazajutrz wyskoczyła lekka psychoza maniakalno-paranoidalna, która trwała 3 dni, psychiatra zdiagnozował lekki zespół serotoninowy (wielkie źrenice, kołujące oczy, rozkojarzenie, halucynacje, biegunka).
- 17325 odsłon
Odpowiedzi
dałaś czadu
...