[4-ho-met] rozczarowani.
detale
+ Kofeina - Kawa, Guarana, bezwodnik ( czasami )
+ Piracetam ( kilka razy )
+ Nikotyna ( papierosy : 1 raz , tabaka: 3 razy, shisha: 1 raz )
+ Pseudoefedryna ( 1 raz )
+ 3,4 DMMC ( 1 raz i o ten 1 za dużo )
Depresanty:
+ Alkohol ( często )
+ GBL ( kilkanaście razy )
+ Oxazepam ( 1 raz )
+ Alprazolam ( 2 razy )
+ Belergot ( kilka razy )
+ L'Opium ( 1 raz )
Psychodeliki:
+ Marihuana ( kilkanaście razy )
+ Haszysz ( 1 raz )
+ Kocimiętka ( kilkanaście razy )
+ Tujon ( 1 raz )
+ Podtlenek azotu ( 1 raz )
+ Dekstrometorfan ( 2 razy , w tym 1 raz próba uczuleniowa )
+ 4-AcO-DMT ( 1 raz )
+ 4-HO-MET ( 1 raz )
+ JWH-210 ( kilkanaście razy )
+ 2C-E ( 1 raz )
+ 25D-NBOME ( 1 raz )
Niesklasyfikowane:
+ 5-HTP ( 2 miesiące terapii )
+ Bk-MDMA ( 1 raz )
raporty greenboy
- [Łysiczka lancetowata - 25 sztuk] Refleksje
- [25 mg 4-ho-det] Mind surfing
- [2ne1] Ten, kto staje się potworem, zrzuca z siebie ciężar bycia człowiekiem.
- [1000µg 25C-NBOH] Dziwne przeżycia.
- [12 mg 5-MEO-MIPT] Przyjemne dośiwadczenie.
- [25 mg 4-HO-DET] Eksperyment zainspirowany terapią Stanislava Grof
- [100 mg 5-APDB] Niebo.
- [2,2 mg Etizolam] Wilk w owczej skórze.
- [1000µg 25I-NBOME] Duchowa i fizyczna ekstaza, czyli o cudownym dziecku R. Heim'a.
- [AKB48] Godny substytut marihuany czy nieudana pogoń za naturą?
[4-ho-met] rozczarowani.
podobne
Nastawienie psychiczne: Pamiętam jak bardzo byłem napalony na spróbowanie 4-ho-met. Setki pozytywnych opinii o tej substancji, opisy mistycznych stanów, pięknych wizualizacji i przyjemnej euforii - to wszystko sprawiało, że chciałem jej spróbować. Dzień testów odkładał się przez kilka tygodni. Ten fakt złościł jakoś część mnie, która miała ogromną ochotę na przygodę z tym psychodelikiem. W końcu jednak doczekałem się. Mój wewnętrzny potwór żywiący się mocą psychodelików ożywił się, podpowiadał mi cichym głosem, że będzie to przewspaniałe przeżycie.
Bohaterowie: [MP] ( Mój Przyjaciel ) oraz [Ja] - (GreenBoy).
Miejsce akcji: Lasek nieopodal domu [MP]. Jakieś kilkanaście kilometrów od mojego domu. Przyjechałem tam rowerem, w czym pomógł mi MP, który się wcielił w rolę mojego przewodnik. Moim oczom ukazała się piękna polana, która była całkowicie zacieniona. Znajdował się tam też duży krąg gołej ziemi, który idealnie nadawał się na miejsce na ognisko. Za nim był teren, który był prawie całkowicie pokryty piachem. Gdyby nie fakt, że znajdował się on w cieniu drzew, nazwałbym go "małą pustynią".
Dawka: MP: 25mg, JA: 25mg białego jak śnieg, gorzkiego proszku.
Start +00
Zbieram drzewo, bo uważam, że należy potem rozpalić ognisko. Ma to odstraszyć komary, których tego dnia było dużo. Chcę też się czymś zająć, żeby czas między przyjęciem, a wejściem substancji minął jakoś szybciej.
Start +15
Pojawiają się pierwsze efekty i to wcale nie subtelnie. Psychodela od razu wchodzi na bardzo wysoki poziom. To było uczucie porównywalne do wybuchu w mojej głowie. Nagle orientuje się, że coś jest nie tak, rozglądam się i już nic nie wygląda tak jak wcześniej. Drzewa pływają, troją się, kora wydaje się oddychać, kolory są brzydkie i ciemnawe. 4-ho-met dopiero co zaczął działać, a już jest bardzo silnie. Boję się, że przedawkowałem i jak trip się rozkręci, to będzie nieprzyjemnie.
Start +30
Jestem zdziwiony... Trip się już nie rozkręca mocniej. Czyli jednak ta substancja jest w moim przypadku na tyle nietypowa, że od razu wykłada kawę na ławę i nie karze czekać kilkunastu minut zanim pokaże pełnię swoich możliwości.
Start +35
Dochodzę do wniosku, że OEV'y są brzydkie. Co zresztą zgadzało się z moim pojęciem estetyki. Wszystko widziałem w mało ciekawych barwach. Natura wyglądała mniej atrakcyjnie niż wtedy, gdy jestem trzeźwy, obcowanie z nią mnie nie cieszyło. Byłem zawiedziony, tym bardziej, że wiązałem z tą substancją tak wielkie nadzieje. Jedyne co mi się podobało, to niebo. Widziałem na nim kilka kopii tej samej postaci - tęgiego, poważnego mężczyzny. Około piętnaście sobowtórów było ułożonych w różnej pozycji na błękitno-niebieskim niebie.
Start +40.
Licząc na to, że CEV'y będą ciekawsze, zamknąłem oczy. Za moimi powiekami pojawił się obraz, który był bardzo wyraźny. Zobaczyłem coś co przypominało trochę łeb węża, a trochę pysk kota. To coś uśmiechało się do mnie. Nagle uśmiech tej istoty wykrzywił się, potem wykrzywiła się jej głowa. Następnie to samo stało się z całym obrazem. Mina istoty wykrzywiała się jeszcze wiele razy, przybierając rozmaite konfiguracje począwszy od komicznych, poprzez neutralne aż po przerażające. To co widziałem najlepiej oddałbym słowami: zawiłe wykręcenie. Trochę się tego wszystkiego bałem. Powtórzyłem sobie w myślach, że to tylko wytwór mojej wyobraźni. Pomyślałem też, że po tej substancji można złapać bad tripa. Nieprzyjemny stan trwał jednak zaledwie kilka sekund. Bardzo szybko się uspokoiłem - prawie samoistnie.
Start +50
Brakowało mi mistycznych przemyśleń. Zadałem sobie więc pytania, na które nigdy na trzeźwo nie umiałem znaleźć odpowiedzi: Jaki jest sens życia? Po co istniejemy? Jaką drogą mam iść? Odpowiedziała mi jednak cisza, która była w tym momencie niezwykle dotkliwa. W mojej głowie była pustka, nie umiałem odpowiedzieć na żadne z powyższych pytań. Na domiar złego w tym momencie ugryzł mnie komar. Ta krwiopijcza bestia wyrwała mnie z moich tak ważnych przemyśleń. Pomyślałem, że przez nią nie poznam sensu mojego życia, a zaraz potem wybuchnąłem śmiechem z groteskowości tej sytuacji. Jednym ruchem zabiłem komara, a na mojej ręce pojawił się ślad krwi. Pierwszy raz zabiłem świadomie jakąś żywą istotę będąc pod wpływem silnego psychodeliku. Zacząłem się zastanawiać, czy był to wyuczony odruch czy zachowanie instynktowne. Przecież psychodeliki w dużej mierze znoszą to czego w przeszłości się nauczyliśmy, przez to widzimy świat w inny sposób niż normalnie.
Start +55
Otwieram oczy i wymieniam kilka zdań z MP. MP zwraca mi uwagę, że w rozmowie z nim przeklinam. Czyli jednak moje wnioski były błędne. Psychodeliki nie znoszą wszystkich nawyków - szczególnie tych, które siedzą w nas bardzo głęboko.
Start +70
Zamykam oczy ponownie. Przypominam sobie, że ludzie podczas tripów przywołują duchy i przewodników. Próbuje zrobić to samo. Skupiam się i za pomocą swojej wyobraźni tworzę wizualizacje ślicznej dziewczyny. Chce ożywić swoje alter ego, które będzie ze mną rozmawiać. Przez chwilę widzę jej śliczną twarz. Jednak tak nagle jak się pojawiła tak samo nagle po chwili wybuchła ogromną energią. Zobaczyłem wtedy wielki błysk, a potem wszystko znikło. Chwilę później skupiłem się na lecącej z telefonu muzyce. Dopiero wtedy zwróciłem na nią swoją uwagę. Poczułem ją jako coś fizycznego. Tysiące drgających cząsteczek powietrza wpadały do mojej głowy a tam eksplodowały setkami rozmaitych kolorów.
Start + 100
Ciągle brakuje mi mistyki. Nic nie umiem z tym zrobić. Trip po 4-ho-met nie daje się kontrolować w żadne sposób. To ta substancja przejmuje kontrolę i prowadzi mnie według swojego uznania. Narzucając raczej rozrywkowy niżeli filozoficzny nurt doświadczenia. Za zamkniętymi powiekami widzę falujące miasto. Budynki wyginają się podobnie jak w teledysku 52 Dębiec - To My Polacy. Pomimo, że widziałem ten klip bardzo dawno od razu przychodzi mi on na myśl. Wieżowce wyginają się jednak w nieco inny sposób bardziej w poziomie niżeli w pionie.
Start +120
Działanie tripu zaczyna słabnąć. Mogę się już w miarę normalnie komunikować. Wszystko to minęło tak szybko. MP też jest trochę zawiedziony tym faktem. Żartujemy między sobą, że na rozszerzonej maturze powinno być zadanie. Przyjmij 25mg 4-ho-met, opisz i zinterpretuj wizualizacje. Pomysł ten wydawał mi się wtedy niezwykle genialny i śmieszny.
Start +160
Zaczynam czuć psychodeliczne spełnienie. Czuje się jakby mój mózg został zresetowany. Jakbym pozbył się tej całej złej energii, która się zebrała we mnie ostatnimi czasy.
Stan taki mógłbym nazwać katharsis.
Start +180
Otwieram oczy i razem z MP chodzimy po okolicy. Mówi on, żebym spojrzał na jakieś drzewo i opisuje co na nim widzi. Dla mnie jednak to drzewo wygląda zwyczajnie. Nawet pomimo usilnego wysiłku i dokładnego opisu, który przekazuje mi MP nie umiem sobie wyobrazić ani dostrzec tego co widzi on. Za to moją uwagę przykuwa patyczek. Jest to najnormalniejszy
w świecie kawałeczek drewna. Teraz jest jednak taki atrakcyjny, taki fajny, taki ciekawy. Pragnę go dotknąć. Robię to i wszystko znika. Zapominam, że jestem w lesie, że wziąłem jakiś narkotyk. Moją uwagę w 100% absorbuje to małe cudo. Jest niezwykle przyjemne w dotyku. Zastanawiam się nad jego historią. Może ułamał je wiatr, może jakieś zwierze albo człowiek. Nigdy się tego nie dowiem tak jak wielu innych rzeczy.
Start +250
Zamykam oczy żeby ostatni raz pocieszyć się CEV'ami. Układają się one w kształt mgły i nie przekazują niczego konkretnego. Uznaje, że działanie substancji już znikło.
Start +350
Wracam do domu na rowerze. Pomimo tego, że nie czuję już działania 4-ho-met jak wcześniej, mam wrażenie, że tryptamina ta jest jeszcze we mnie. Czuje się trochę struty, boli mnie głowa, ale mam wrażenie, że jestem niesamowicie kreatywny. Moja wyobraźnia jest pobudzona na maksa. Drogi wyglądają inaczej. Nie wiem którędy do domu. Pytam się jakiegoś przechodnia gdzie mam skręcić, aby dojechać do miejscowości X. Pokazuje mi dwie drogi, jedna z nich ma być krótsza. Wybieram więc tę gorszą, ale rzekomo krótszą.
Start +370
Przypominam sobie opowieść o Albercie Hoffmanie, który po zażyciu LSD jechał na rowerze. Ciekawi mnie czy też czuł się taki zagubiony w przestrzeni jak ja teraz.... Mam coraz większe obawy, że pojechałem złą drogą. Jadę jeszcze kawałek i moje obawy się potwierdzają. Jestem w ślepym zaułku. Muszę się wrócić.
Start +380
Cofnąłem się kilkaset metrów i trafiłem na dom. Czuje empatię do wszystkich i wszystkiego, więc postanawiam wejść do środka i zapytać się o drogę. Tak się dobrze złożyło, że gospodarz był na dworze, przywitaliśmy się i po krótkim wyjaśnieniu, że zabłądziłem, pokazał mi drogę.
Start +430
W końcu udało mi się trafić do domu. Poczułem ulgę. Rozmyślałem o tym jak łatwo się zgubić, jak łatwo popełnić w życiu jakiś błąd.
Start +435
W mojej głowie nagle pojawiła się projekcja. Pomyślałem o dziewczynie, która ćwiczyła przez całe życie taniec, nagle pewnego dnia miała wypadek i amputowano jej nogę. Nie wiem skąd coś takiego wymyśliłem. Zacząłem się zastanawiać jak jeden głupi czynnik potrafi zniszczyć pasję. Próbowałem sobie odpowiedzieć czy w takim wypadku warto oddawać się tylko jednemu hobby, czy lepiej zajmować się wieloma różnymi rzeczami na raz? Stoczyłem w umyśle bitwę. Jednak nie umiałem się zdecydować, które z tych wyjść jest lepsze.
Podsumowanie: Filozoficzne przemyślenia pojawiły się dopiero po tripie, gdy efektów wizualnych już nie było. Mimo to zawiodłem się na tej substancji. Wydała mi się ona taka bez wyrazu. Dla mnie raczej lepsza do celów rozrywkowych niżeli dla głębszych doświadczeń.
- 10584 odsłony