paranoje produkuje coraz słodsze głowa - psychoza amfetaminowa
detale
raporty snowadicto
paranoje produkuje coraz słodsze głowa - psychoza amfetaminowa
podobne
Siemanko!
Chcę podzielić się z Wami swoją przygodą z białą damą i opisać szczegółowo spowodowane przez nią uszczerbki na zdrowiu fizycznym i, przede wszystkim, psychicznym. Z dwóch powodów: uświadomienie innym, którzy mają podobny problem, że nie tylko oni się z nim borykają, uzyskanie w komentarzach porad, jak maksymalnie zmniejszyć go bądź wyeliminować. Chcę też przybliżyć świat osoby uzależnionej i to, z czym się boryka na codzień.
Mam 25 lat. Od ok. 3,5 czy 4 zazywam regularnie amfetaminę. Nie licząc przerw (spowodowanych chwilowym brakiem towaru i jednej próby leczenia) - praktycznie codziennie. Od ok. 1,5 roku odczuwam skutki uzależnienia na swojej psychice.
Od zawsze lubiłam wszelkiego rodzaju środki odurzające. No, od gimnazjum - wcześniej byłam typem "anty-nielegal". Do 2 roku studiów piłam i zażywałam coś od czasu do czasu, czysto rekreacyjnie, nie czułam wewnętrznej potrzeby, że muszę. Uzależniłam się szybko, jak każdy oszukiwałam siebie, że mnie przecież to zagrożenie nie dotyczy. I JEB! W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że już nie umiem bez tego wstać, funkcjonować, normalnie żyć. I nic z tym nie zrobiłam, do tej pory...
Pierwsze problemy zdrowotne - dotyczące sfery fizycznej - pojawiły się po jakichś dwóch latach. Przerwy miałam krótkie, więc zwyczajnie organizm postanowił pochwalić się, jakie to spustoszenia zrobiła z nim Pani A. Problemy z krążeniem; ciągle sina skóra, dłonie i stopy tak czerwonosine, że wstyd mi jest czasami je pokazywać. Problemy z cerą, że skórą ogólnie - wypryski, pryszcze, krostki, łatwo powstające siniaki. Osłabione paznokcie, okropny stan skóry wokół nich - totalny dramat, już nawet nie wierzę, że kiedykolwiek dojdą do siebie. Blizny, które sama sobie zrobiłam, bo złapałam fazę na wydrapywanie krostek, strupów, swędząca skóra na całym ciele. Żołądek pewnie pełen wrzodów, podrażnienia śluzówki, zaburzona praca jelit. Wychudzenie, skrajne wyczerpanie, bezsenność. Ogólnie znaczne pogorszenie wyglądu, ważny aspekt dla dziewczyny, która od zawsze była uważana przez innych za "zajebistą dupę".
Psychiczne oznaki autodestrukcji zaczęły się od braku motywacji do czegokolwiek. Olewałam wszystko - studia, związek, plany na przyszłość, wszystkie pieniądze przepier*&@m na narkotyki. Posypał się kilkuletni związek, wynajęłam swoje mieszkanie. Początkowo jeszcze w miarę normalnie funkcjonowałam, dbałam o siebie, pozostał tylko olewatorski stosunek do wielu rzeczy i spraw. Zmieniał się mój charakter - byłam coraz bardziej egoistyczna, nerwowa, często reagowałam agresywnie, impulsywnie.
Pewnego dnia, będąc w łazience i paląc papierosa usłyszałam głosy osób, które rozmawiały o mnie. Komentowały mój wygląd, moje zachowanie w nieprzyjemny sposób. Nie wiedziałam, czy to sąsiedzi z piętra niżej lub wyżej, czy osoby z ulicy (miałam małe okno w łazience, przez które ABSOLUTNIE nikt niczego nie mógł zobaczyć ani usłyszeć). Na początku krótkie, zdawkowe komentarze, slyszane tylko w momentach, kiedy byłam sama w domu. Po jakimś czasie słyszałam je prawie cały czas - coraz glosniejsze, liczniejsze, coraz bardziej niemiłe. W tym okresie ustawało to co jakiś czas, na jakiś czas. Nie zwracałam na nie uwagi przez długi okres czasu - olewatorski stosunek do opinii innych na mój temat. Ale do głowy mi nie przyszło chyba jeszcze wtedy, że to może być związane z amfetaminą - brałam te komentarze i rozmowy na serio, mimo, żeczasami niemożliwe było, żeby ktokolwiek mógł mnie widzieć. Zaczęłam rzadziej zapalać światło w mieszkaniu przy różnych czynnościach. Czasami prawie po ciemku robiłam sobie makijaż, brałam prysznic, wybierałam ubrania, rozpakowywałam zakupy. W pracy zaczęłam mieć wrażenie, że współpracownicy i pojedynczy klienci rozmawiają o mnie, śmieją się ze mnie, komentują mnie. Widziałam złośliwe uśmieszki i ukradkowe spojrzenia, których nie było. Znajomi i rodzina zaczeli zauważać moje dziwne zachowania, zdystansowanie, wyalienowanie. Patrzyli na mnie dziwnie, co jeszcze bardziej potęgowało moją paranoję. Zaczęłam rozumieć, ze coś tu jest naprawdę nie tak, szukać w Internecie wszystkiego na temat omamów, paranoi, psychoz związanych z narkotykami. Poznałam termin "psychoza amfetaminowa" i spłyneło to po mnie, wmawiałam sobie, że to chwilowe, niedługo się skończy, po prostu muszę to zignorować i nie wkręcać się. No i cóż.. Naiwna byłam.
Trwało to już ok. pół roku. Mieszkanie wynajmowałam przez rok, umowa skończyła się, przeprowadziłam się do rodzinnego mieszkania. W międzyczasie poznałam chłopaka, zainteresowania odnośnie różnych ulepszaczy rzeczywistości miał takie same, dodatkowo dostęp do wielu z nich miał wręcz nieograniczony. Nie przyznałam mu się do swojej słabości. Przez to często miksowałam białko z MDMA, z LSD, z ziołem i alkoholem. Kiedy zamieszkałam z nim dwa ostatnie miksymiały miejsce kilka razy w tygodniu, później praktycznie codziennie. Pogorszyła się przez to moja psychoza. Zaczęłam podejrzewać go o zainstalowanie kamer w mieszkaniu, podglądanie i sprawdzanie mnie, mojego telefonu. Ciągle zmieniałam hasła i piny. Kolejnych "złośliwych sąsiadów " słyszałam cały czas, wmawiałam sobie, ze są w zmowie z moim chłopakiem,że mają dostęp do obrazu z kamer w mieszkaniu. Chłopaka podejrzewałam o to, że zamiast wychodzić do pracy szedł do sąsiadów, wymyśliłam sobie jakąś klapę na klatce schodowej, która prowadziła do pomieszczenia, gdzie przesiadywał z innymi i obserwowali mnie przez otwory w suficie. Raz zeszłam do piwnicy, będąc pewna, że oglądają mnie jakimś sposobem stamtąd (czwarte piętro), komentują mnie, słyszałam głos mojego chłopaka i przekonana byłam, ze to wszystko jest realne, pomimo pojawiajacego się z tyłu głowy głosu rozsądku, który przypominał mi o niemożliwości takiej sytuacji i o istnieniu psychozy.
Obudziłam się podczas jednej wizyty w mieszkaniu mojej babci. Byłam tam sama, a stojąc w łazience (znowu ta łazienka;)) usłyszałam głosy mojej babci i mamy, rozmawiajacych oczywiście o mnie. Było to niemożliwe, bo w tym okresie moja mama przebywała zagranicą, ale i tak wymyśliłam sobie, że babcia stoi pod oknem i rozmawia z mamą przez telefon z włączonym trybem glosnomowiacym. Zadzwoniłam do niej, pytając czy przed chwilą nie rozmawiała z rodzicielką i gdzie jest. Usłyszałam odpowiedź przeczącą wszystkiemu, co wymyślił mój zeschizowany umysł. I postanowiłam skończyć z tym.
Chciałam to rzucić, być wolna od narkotyków, naprawdę chciałam. Odbyłam detox, znalazłam ośrodek leczenia uzależnień, terapia tam w moim przypadku trwała 3 tygodnie. Wróciłam do mieszkania rodzinnego, przez miesiąc byłam czysta. Wypiłam kilka piwek, raz czy dwa spaliłam blanta, ale do fety mnie nie ciągnęło. Do czasu.. W ośrodku ostrzegli mnie, że jeśli powrócę do starych nałogów, wrócą też moje stare paranoje - i to ze zdwojoną siłą. Nie mylili się.
Przez pierwszy tydzień zażywania fety, może kilka dni więcej nic nie słyszałam. Potem wszystko zaczęło się od nowa. Podejrzewałam o spisek z niewiadomo kim moją rodzinę, wszystkich w pracy, sąsiadów dookoła, w końcu całe miasto. Ubzdurałam sobie, że wszyscy mnie obserwują, w moim mieszkaniu są kamery, mój telefon jest zinwigilowany. Każdy może mnie oglądać przez przednią kamerę, znają moje hasła, czytają moje wiadomości, podsłuchują rozmowy. Wymyśliłam sobie, ze założono mi stronę internetową, na której można mnie oglądać, gdzie inni mnie komentują i mogą wrzucać zrobione ukradkiem zdjęcia czy filmy. Wpisywałam w Google swoje imię i nazwisko z różnymi kombinacjami, a nie mogłam znaleźć tej strony, bo zablokowano mi do niej dostęp. Przestałam wychodzić z domu, ciągle się ukrywałam, żaluzje w oknach były zaciągnięte 24/7. Chowałam się pod kocem, szukałam ukrytych kamer i głośników, przez które słyszałam komentujacei coraz bardziej obrażające mnie głosy. Raz wzięłam prysznic w bieliźnie przekonana, że ogląda mnie całe miasto. Wyłączałam Internet w telefonie na noc, później telefon, wyciągałam karty sim i pamięci. Wszędzie widziałam nagrywajacych mnie obcych ludzi, smiejacych się ze mnie, komentujących mój wygląd i zachowanie. Zaczęłam im odpowiadać na głos, w mieszkaniu, rodzina chyba już szukała mi miejsca w psychiatryku. Ciągle wypytywałam bliższych znajomych i bliskich, czy nie słyszeli czegoś o mnie, czy nie wiedzą o czymś , czego ja nie wiem, a powinnam. Spadła mi pewność siebie przez ciągłą krytykę słyszaną tylko przez mnie. Trwa to do tej pory. W lepsze dni komentarze są przychylne, miłe, w te gorsze - patrz wyżej. Pisząc ten tekst słyszę te głosy, caly czas, stworzone przez mój zniszczony mózg.
Teraz już mam świadomość, że one tak naprawdę nie istnieją. Można powiedzieć, ze się do nich przyzwyczaiłam. Chyba pomaga mi to zachować jeszcze resztki świadomości i rozsądku, skupiać moja uwagę na tym, co jest prawdziwe. Przerażający jest ten fakt, ze moj mózg każdy dźwięk, szczekanie psa, szum wody w kaloryferze zamienia w głosy, które nie istnieją. .
Uzależnienie i jego następstwa jest koszmarem, który ciężko opisać. Ale da się go zrozumieć, wytłumaczyć racjonalnie i ta wiedza pomaga go przetrwać.
Pisząc na początku o radach dotyczących psychozy miałam na myśli porady od kogoś, ktozna sposoby na wyciszenie w jakimś sstopniu tych wszystkich głosów i nie przyjemnych myśli. Ja po oswojeniu się z tym,
już nie reaguje na nie prawie. Jeśli ktoś na podobny problem - nie zwracajcie na to zbytniej uwagi. To niszczy, a wystarczy przechylić się w stronę rozsądku - nie zwalcza to problemu, ale pomoże go przetrwać . :)
Komentarze w stylu: "przestań ćpać, to przestaniesz slyszec glosy" czy nazywanie mnie wariatką możecie sobie darować. Ja nikogo nie oceniam ani nie krytykuję, czy zazywa coś i jest uzależniony, czy nie. Jeśli jesteś dobrym człowiekiem, to wystarczy. Odpowiedzialność za swoje życie i czyny każdy ponosi swoją.
Zdaje sobie sprawę ze swojego uzależnienia i wyznaczyłam już sobie termin kolejnej walki z nim. Mam nadzieję, że tym razem zakończy się zwycięstwem.
Dzięki za przeczytanie mojej historii.
Wszystkiego dobrego! ;*
- 23193 odsłony
Odpowiedzi
Ale się uśmiałem hehehe
Ale się uśmiałem hehehe świetne. Powodzenia!
Psychoza.
Słowo klucz - sen. Zalecam dużo zdrowego i głębokiego snu. Oprócz tego dużo słońca. Możesz stosować neuroleptyki, ale to nie rozwiąże problemu, a jedynie go zamaskuje i odłoży w czasie. Psychoza przy chronicznym stosowaniu tego ścierwa to standard - w Twojej historii brakło tylko tego, że w każdym samochodzie siedzą tajniaki, którzy na Ciebie polują.
Jedynym realnym terminem do rzucenia jest teraz. Jutro zawsze będzie jutro. Jesteś w takim wieku, że jeśli przestaniesz się wyniszczać tym syfem, to ciało się ładnie zregeneruje.
Nie za bardzo rozumiem jakich rad oczekujesz. Doskonale wiesz, że jeśli nie przestaniesz brać, to psychozy nie miną, a raczej mogą się pogłębić.
Dalsze stosowanie białej ekhm "damy" doprowadzi Cię prawdopodobnie do zapaści (wiesz, szpital, pani umiera, ratujemy panią, halo, halo!). Aha poszukaj dobrego dentysty;-)
Pozdrawiam i powodzenia.
To tylko sen samoświadomości.
Na wyciszenie możesz robić
Na wyciszenie możesz robić podkłady z długo działających benzo np. Flubromazolam. Oczywiście ci to nie pomoże jedynie wpierdolisz się jeszcze bardziej i bardziej wyniszczysz organizm.
Suplementacja też mile widziana. Witaminy minerały sratatata
No tak
Podsumowując napisano to co wiadomo od dawna nawet jak jebiesz raz na rok za pare lat przyjdzie czas że dobijesz do granicy. I albo przestaniesz albo Pekin