nieprzyjemna opioprzygoda - maja, oksy, koda, pst
detale
Tryptaminy (Grzyby, 4-ho-mipt, 4-aco-mipt, DMT)
Dysocjanty (difenidyna, DXM, o-pce, ketamina, n2o)
Stymulanty (metylofenidat, amfetamina)
Opioidy (kodeina, morfina, oksykodon, PST)
Benzodiazepiny (estazolam, alprazolam, etizolam, clonazepam, diazepam)
Inne: marihuana (palona/edibles), alkohol, fenibut, prometazyna, hydroksyzyna, noopept, oksyracetam, zolpidem
nieprzyjemna opioprzygoda - maja, oksy, koda, pst
podobne
Przygodę z substancjami zacząłem właściwie od kodeiny. Zachłyśnięty kulturą Amerykańską i podekscytowany opisem efektów przez użytkowników, spróbowałem 150mg tejże. Oczywiście nic nie poczułem - za drugim i trzecim razem też, więc stwierdziłem, że dam sobie spokój. Moją uwagę przyciągnęły następnie psychodeliki, nieco później dysocjanty. Tymi substancjami cieszyłem się długi czas, aż w końcu stwierdziłem, że skuszę się i zobaczę, czym właściwie są opioidy naprawdę - mam kilku znajomych uzależnionych od tych substancji i swoją chęć eksperymentów właśnie tym motywowałem - zrozumienia, dlaczego zachowują się tak, a nie inaczej.
Ze względu na dostępność, eksperymenty zacząłem od kodeiny. Dawka 300mg przyjęta na pusty żołądek, wcześniej podrasowany tylko pieprzem i hydroksyzyną okazała się równie przyjemna co nudna. Przez chwilę nawet pasował mi ten stan zawieszenia się, braku myśli i chęci do robienia czegokolwiek, ale później zaczęło mi to przeszkadzać, nie chciało mi się czytać, nie chciało mi się słuchać muzyki, leżałem jak zwłoki.
Dawki 300mg spróbowałem po raz kolejny, tym razem podbijanej prometazyną, jakiś miesiąc później. Szczerze, to niewiele poczułem. Po trzech tygodniach postanowiłem zaaplikować dawkę 390mg. Pomogło, przez pół godziny było nawet przyjemnie, poczułem te słynne ciepełko.
Tą samą dawkę zaaplikowałem po raz kolejny to dwóch tygodniach po nieprzespanej nocy. Doświadczenie było o tyle ciekawe, że po raz pierwszy nie chciało mi się leżeć, a coś robić. Widziałem bardzo niewyraźnie, myślałem w bardzo dziwny, unikalny sposób. Powiedziałbym, że to doświadczenie było na swój sposób psychodeliczne i nie ukrywam, podobało mi się.
W końcu stwierdziłem, że pora spróbować czegoś innego - kodeina niecieszy się zbyt dobrą reputacją i w sumie nie dziwię się dlaczego. Jest strasznie droga, do tego działanie jest przypadkowe (raz zadziała, raz nie) i trzeba latać po aptekach. Na celownik wpadł oksykodon.
#1 15mg - sniff.
Niska dawka, lecz nie wiedziałem, jak zareaguje moje ciało. Było w porządku, efekty nie były jakoś bardzo odczuwalne. Lekkie otępienie umysłu, lekkość ciała.
#2 25mg - oral
Szczerze, to liczyłem na więcej. Przeleżałem cały czas działania substancji, bez przyjemnych efektów cielesnych. Przyjemnie słuchało się muzyki, ale słucha się równie przyjemnie na trzeźwo - do tego, jak to z opio bywa - nic mi się nie chciało.
#3 30mg - oral
Ostatnia próba, również zakończona niepowodzeniem. Mam tu na myśli to słynne ugrzanie się - tego chciałem doświadczyć. Uświadczyłem jedynie stanu "nieprzejmowania się obowiązkami". Po czterech godzinach od zaaplikowania substancji, zasnąłem.
Wraz z oksykodonem "znalazłem"... morfinę. Na samą myśl, że to ta słynna majka, o której tak często się słyszy, która rozkochuje w sobie najtwardszych i prowadzi ich na dno, nie powiem, że nie byłem lekko poddenerwowany.
#1 30mg - oral
Doświadczyłem nieprzyjemnego wyrzutu histaminy. Substancja działała coś jak antydepresant - nie przejmowałem się zbytnio trudnymi sprawami, mogłem robić co chcę i czerpałem z tego przyjemność, bez rozkmin, że robię coś niewłaściwie czy tracę czas. Podobało mi się.
#2 40mg - oral
Dorzucone po 5h. Działanie antydepresyjne przedłużyło się, a ja siedziałem całą noc słuchając muzy, gadając ze znajomymi i grając w gierkę. Nie czułem się jakkolwiek ugrzany, było po prostu w porządku.
#3 130mg - oral
W dupie to mam, nie będę się bawić w jakiś microdosing. Decyzje o przyjęciu tak wysokiej dawki podjąłem dość kompulsywnie, co uważam za niespotykane w moim przypadku. Chciałem się "ugrzać", tak jak to opisują wszyscy fani opioidów oraz odkryć, czym jest ten słynny nodding. Na wszelki wypadek przygotowałem sobie kawę, ponieważ mimo wszystko wiedziałem, że to spora dawka.
Zaczęło się od mocnego wyrzutu histaminy. Hitaxa niestety nie pomogła, było to bardzo dokuczliwe. Usiadłem na łóżku, podparty poduszką i siedziałem, taki ociężały. Było mi nieprzyjemnie, czułem się mocno otępiony. Nie wiem ile tak siedziałem, pewnie koło godziny. Dosłownie, siedziałem, po prostu - nie czułem żadnej przyjemności, euforii, niczego w tym rodzaju. W końcu stwierdziłem, że może wezmę łyka kawy, tak na wszelki lepszy. Był to błąd, bo zacząłem od razu mocno wymiotować. Wymiotowałem przez kilkanaście minut, po czym znowu usiadłem na łóżku, myśląc, jakim debilem jestem. Nie miałem nic do picia, oprócz tej kawy, więc wziąłem kolejnego łyka. Znowu zacząłem potwornie wymiotować. Posprzątałem po sobie i poszedłem do kuchni, wziąłem wodę i wróciłem. Oczywiście po zrobieniu łyka wody, znowu zacząłem wymiotować. Położyłem się - czułem się bardzo niespokojnie. Pijąc wodę w małych łyczkach nie zebrało mi się na bełta, pierwsza dobra wiadomość. Leżałem taki otumaniony przez niewiadomy czas, potężnie analizując moje zachowania - dopiero wtedy się zorientowałem, że "testując" opioidy, bardzo ciężko było mi się od nich oderwać. Chciałem przyjmować dawkę raz na tydzień, tym czasem w przypadku oksy, w poniedziałek, wtorek i czwartek. Z morfiną było podobnie, 30+40 przyjąłem już w niedzielę, po czym stwierdziłem, że z dawką 130mg poczekam przynajmniej do końca miesiąca (około dwóch tygodni), tymczasem udało mi się poczekać do następnego wtorku. Dobra, biorę łyka kawy i poczytam sobie chociaż książkę - instant regret, rozejrzałem się tylko za wiadrem.
Dalsza podróż była już łatwiejsza. Myślę, że problemem związanym z tym, że tak często brałem opio, był fakt, że miałem je cały czas pod ręką. W momencie kiedy się skończyło, nie czułem dalszej potrzeby eksperymentowania.
Minął miesiąc. Nie powiem, że nie myślałem o opio wcale, zdarzały się przypadki, gdzie faktycznie przyszła mi ochota. A co jeśli zrobiłem coś źle? Może zawsze powinienem mieć pusty żołądek? Może powinienem wcześniej zaaplikować antyhistaminę? Pora na PST.
Miałem mały problem ze znalezieniem jakiegokolwiek klepacza - obleciałem kilka sklepów, aż w końcu natknąłem się na jakiegoś turka, który według oceny forumowiczów "coś tam działa". Przepłukałem dwa razy 400g ciepłą wodą z kwaskiem cytrynowym, uzyskałem z półtoralitra brązowawej cieczy, kwaśno-gorzkiej w smaku. Wypiłem miksturę jak najszybciej potrafiłem - na pusty żołądek i już po trzydziestu minutach, poczułem przyjemną sedację. Chodziłem zadowolony po domu, myśli były spowolnione, cały byłem spowolniony, miło słuchało się muzyki. Działanie utrzymywało się bardzo długo, po ośmiu godzinach zasnąłem.
Na przepłuczkę zrobiła mi się ochota ponownie, jakoś po trzech tygodniach. Jednak po przepłukaniu, nie odczułem żadnych efektów - słaby mak.
- - -
Podsumowując, opio wydaje się strasznie niewinne, w przypadku psychodelików czy dysocjantów, wszystko muszę sobie zaplanować, nikogo nie powinno być w domu, w przypadku opio - każda okazja była dobra. Za każdym razem towarzyszy uczucie, że mogło być lepiej - dążysz do tych większych dawek, a każda wyższa dawka i tak będzie niewystarczająca. Obecnie, siedząc, pisząc to, wciąż odczuwam chęć spróbowania - może jakiejś większej dawki kodeiny (ta jako jedyna dała mi przyjemne ciepełko, które wszyscy tak bardzo chwalą), może poszukać jakiegoś fajnego maku... A może spróbować wreszcie tego tramadolu?
Na szczęście mam trochę samokontroli i wiem, gdzie to prowadzi. Eksperymenty uważam za zawieszone, mniej więcej zrozumiałem czym są opioidy - choć pewnie byłem nijak blisko prawdziwej przyjemności, którą można czerpać z tych substancji, nie wiem jednak, czy się z tego powodu nie cieszyć.
Uważajcie na siebie!
Hubert
- 40681 odsłon
Odpowiedzi
Nie baw się więcej w opiaty
Nie baw się więcej w opiaty/opioidy.Chciałeś sie dowiedzieć o co z nimi chodzi,no spoko. Spróbowałes kodeiny no ok... Poszły oxy,ale ty musiałeś "spróbować" jeszcze morfiny.Mysle że zrozumiałeś jak podstępnie działają opiaty,chociaz pewnie nie do końca..
Ps. To PST, nie makiwara, to dwie inne rzeczy.
Ta
Dokładnie. Sam miałem podobne doświadczenie do autora: kratom, koda, trampek, majka, oxy, butyr-fent. Najprzyjemniej miałem po majce ale to pewnie przez to, że jadłem ją na ból. Już nie mam opio, jedynie butyr-fenta, którego nie mam zamiaru najmniejszego zażywać.
Nie spodobało mi się tak jak myślałem, w sumie po całej reszcie oprócz majki czułem się po prostu chujowo.
Pomyłka
Wiem... Już edytowałem, nie wiem, czy zmiany już weszły :) Co do "podstępu" to się zgodzę, łatwo się zakopać w piachu i nawet człowiek nie wie, kiedy
Ja sobie zapisuję wasze nicki
Ja sobie zapisuję wasze nicki, nówka opiatowcy z samokontrolą, żebym potem wiedział jak nazywać meneli na dworcu :D
Taka samokontrola że na liście już kodeina, morfina, oksykodon, PST, hehe. A że to "testy" to będziesz sobie wmawiać przez najbliższe lata, aż będziesz latać z nami po aptekach.
No ale OK, to jest początek i teraz masz drogę prostą więc słuchaj proszę ja Ciebie uważnie bo to nie jest żadna ściema.
Powiedziałeś sobie ostatecznie że "Eksperymenty uważam za zawieszone"... chociaż "zawieszone" to kurwa jedno z ulubionych słów opiatowców bo można sobie wmówić że to się kontroluje :P
No ale dobra wracając, załóżmy że to jest Twoje postanowienie że to koniec z opio, sprawdziłeś widziałeś i teraz już nigdy więcej....
Jak nawet RAZ je złamiesz, to wierz mi witamy w kurwa klubie, a wiesz czemu? Bo ludzie nie wiedzą jak ten nałóg działa. Wydaje im się że jedna dawka i już dworzec. Nie nie nie! To się dzieje na przestrzeni lat, nie wiem ile Ci te eksperymenty z opio ogółem zajęły? 4miesiące? z przerwami? To jest chuj, w czasie całego życia...
A Ty już w wieku 20 lat, będziesz pamiętać że spróbowałeś opio i nie podziałało i do końca życie będzie trzymać się uczucie.... jak to jest kiedy podziała... całe następne ~80 lat. 960 miesięcy, 29 400 dni, 691 200 godzin, 41 472 000 minut będzie Ci gdzieś z tyłu głowy na totalnej nieświadomce chodzić tajemna ukryta za setką "usprawiedliwień" które będą kierowały twoje wszystkie myśli tylko na jedną drogę: OPIATY.
Patrz, minął miesiąc? A już cię dręczą myśli "A co jeśli zrobiłem coś źle? Może zawsze powinienem mieć pusty żołądek? Może powinienem wcześniej zaaplikować antyhistaminę?"
I nie wiem? nawet jak 3 lata wytrzymasz... całe 3 lata będziesz muskał samokontrolę to po tych trzech latach prędzej czy później no nie ma bata żeby nie, pojawi się myśl że "kurwa no ze mną to źle nie ma z tymi opiatami, pamiętam że nie zadziałało.... teraz mam urlop w pracy zrobię żeby było idealnie".
Poczucie że "to nie działa" będzie się trzymać dłuuuugo lol bo właśnie tak to działa :D
Spójrz w ten sposób, Ciebie to nawet nie porobiło, a już myślisz o tym, czy na pewno kontrolujesz, czemu nie działa, "Nie powiem, że nie myślałem o opio wcale, zdarzały się przypadki, gdzie faktycznie przyszła mi ochota."
KURWA właśnie to jest kwintesencja tego spierdolonego nałogu! Nawet nie poczułeś czym jest to opio naprawdę a już ciulasz co miesiąc, wmawiając se że chcesz poczuć te sławne noody, a wiesz co jest naprawdę pod maską? Pamięć o tym że ten raz kodeina porobiła fajnie, i Ty dążysz teraz tylko do tego żeby to poczuć MOCNIEJ!
I tak już zostanie na całe życie, nie bez powodu, ludzie coraz większe dawki biorą.... raz kodeina ich lekko posmyrała i teraz są dwie drogi... albo próbować małych dawek i zawsze być quasiwkurwionym że znowu tego nei poczułem... albo zwiększyć dawkę.... spróbować OXY/majki żeby poczuć znowu to pierwsze uczucie.... z nadzieją że będzie jeszcze mocniejsze.
No i ok, teraz doszło do mnie że Ty już z Tego nie zrezygnujesz, bo właśnie sam sobie wytłumaczyłem że kurwa Ty już inicjalizacje masz za sobą i teraz dążysz bo tego co wszyscy opiatowcy.... poczuć znowu ten pierwszy raz kiedy troszku klepło....
O to że nie poczułeś nie musisz się martwić.... na twoim miejscu prosiłbym Pana Boba stwórcę, matkę kogokolwiek żeby jak Cię najdzie ochota i weźmiesz.... nie porobiło Cię mocniej...
Załóżmy że się złamałeś tą wielką przysięgę o której pisałem na początku.... i kurteczka... wziąłeś kodeinę i porobiła Cię och.... aż mi się ciarki na rękach zrobiły.
Co teraz będzie? Jak Ty już brałeś kodeinę (heh a nawet morfinę i oxy) mimo że tylko raz Cię koda lekko smyrnęła RAZ.
Spróbuj se wyobrazić co będzie jak rzeczywiście poczujesz moc opio.... jakie wtedy zaczną się myśli i walki z samym sobą, żeby przez następne i tutaj znowu skopiuję 41 472 000 minut następnego życia na każdą zachciankę mówić NIE.
Heh i powiem jeszcze jedno, ja w kode wpadłem dopiero po 8 latach brania "czasami", z tego co wiem to jest jeden z najdłuższych czasów na NG i hyperrealu... minęło 8 lat bycia "innym" wiesz tym "1%" ludzi którzy się nie wjebią.... no ale to chyba jest o osobach jktóre raz wzięły i już nigdy nigdy.... ale nie mówi o tych którzy próbują więcej.
No i dobra ok... 8 lat + 1,5 roku brania po ponad 60 tabletek kody dziennie i wiesz co ja sobie myślałem w tamtym czasie... że chcę tylko poczuć chociaż raz te "noody" o których mówią. Bo wierz mi tyle lat nałogu a może RAZ jeden miałem zalążek noodów, z tym że (i tutaj już nie będę się rozpisywać, mogę podesłać inny mój tekst) mózg po opioidach przyćmiewa świadomość, mimo że brałem 3x60 tabletek dziennie ja miałem wrażenie że robię conajmniej tygodniowe jak nie miesięczne przerwy, wydaje się niemożliwe? No ale tak to działa, z czegoś ten nałóg jest. To nie jest tak że Ty BIERZESZ BO MUSISZ... nie nie nie to ejst dopiero na samym końcu końców.
Ja naprawdę myślałem.. .wręcz byłem w 1000% przekonany o tym że "dalej to kontroluję", "że inni mają gorzej", "dalej jest w porządku"... mimo że leciało 20x3 razy dziennie. To dla mózgu jest jak woda... wmówi WSZYSTKO żebyś tylko przywalił, ja potrzebowałem zapewnienia że robię dobrze i mi mój mózg to zapewnił, więc brałem.... BO NIE BYŁO PROBLEMU LOL.
Dopiero jak zostałem przyłapany i mi się świat zawalił.... doszło do mnie że chyba jest coś nie tak.... no to ok "dzisiaj jeszcze raz i jutro naprawiam życie" i tak przez kolejne miesiące hehehe
Mam nadzieję że dobitnie wytłumaczyłem. Powodzenia w nigdy nie spróbowaniu ponowne ;3 aż do grobowej deski ;)
O lol teraz doczytałem to:"
O lol teraz doczytałem to:
" Decyzje o przyjęciu tak wysokiej dawki podjąłem dość kompulsywnie, co uważam za niespotykane w moim przypadku."
Stary, każdy wjebany powie Ci że on nie bierze bo musi... tylko nagle przyszła ochota no i jakoś znowu zajebałem....
Na początku odstępy są 2-4 miesięczne.... ale potem te kompulsywne decyzje pojawiają się częściej... raz na miesiąc.... i częściej... raz na 2 tyg.... i jakoś coraz częściej, raz na tydzień "OJ STOP tutaj się zatrzymam - coś jest nie tak biorę to już raz w tygodniu... ech chyba przesadzam zrobię przerwę" - mijają 2 miesiące - "Oh wow jednak nei jestem wjebany, mam szczęście że jestem w tym 1%" -> dawka raz na tydzień reszte mogę podesłać w innym komentarzu heheh
-------------------------------------------------------
"Chciałem się "ugrzać", tak jak to opisują wszyscy fani opioidów oraz odkryć, czym jest ten słynny nodding." - XD
Czym jest nodding to się dowiaduje człowiek na końcu drogi z opio (majka/hera), a wcześniej tylko się myśli o tym jak to musi być zajebiste i bierze z nadzieją że to dzisiaj jest ten dzień że poczuję ;3 i tak co dnia :D
Panie, jak dla mnie widząc tą "przypadkową kompulsywność" masz przejebane :D więc powodzenia, serio serio, jak teraz postanowiłeś że zawieszone próby to odwieś je dopiero na łożu śmierci, inaczej będę musiał szukać Cię za kilka lat na dworcu :D
Cenna uwaga
Nawet nie będę się bronił, że mam świadomość z czym to się je i na pewno sobie poradzę - cholera wie jak to będzie. Dzięki jednak za przestrogę, na pewno wspomoże w podjęciu rozsądnej decyzji. Gdy pisałem ten raport po raz pierwszy, testy nie były "zawieszone", lecz "zakończone" - coś mi jednak powiedziało, że pewnie do nich wrócę. Podświadomość? Naiwność? Ciekawość? Wszystko na raz? Nie wiem.
Zauważyłem już zależność, że kiedy brałem opioidy, źle czułem się z tym, że nic nie robię, a jedynie leżę/siedzę i oglądam jakieś pierdoły. To od zawsze doprowadzało mnie do szewskiej pasji i cieszę się, że na opioidach nie było inaczej. Mam naprawdę spore ambicje i wiem, że nie odpuszczę sobie łatwo:) Bardzo dziękuję Ci za ten komentarz raz jeszcze, będę twardy
No ja życzę jak najlepiej ;)
No ja życzę jak najlepiej ;)
Xd
Ja noddowalem na około 400kody 2mg xana i palilem mnóstwo szlugow. Udało mi się tylko raz i w sumie to często mam nadziej ze znowu do mnie przyjdzie. Jednak kindercpuning jest dla mnie optymalny chociaż boję się co bym zrobił jakby ktoś mi położył Hel na stół
Chacken mądry człowiek, sam
Chacken mądry człowiek, sam wziąłem sobie jego rady do siebie i już od dawna nie tknąłem opio, tak samo zrobiłem dłuższą przerwę od MJ, co było szczerze mówiąc dosyć trudne po kilku latach palenia, ale wykonalne. I nadal mam się świetnie, może wkrótce wleci wreszcie jakiś raporcik z ketaminowej przygody na wymianie studenckiej w UK :)
Xd
Ja tylko dorzucę że od ponad pół roku jem kode miejwiecej co tydzień zaczynając od tylko sproboje. Tramadol em też się fajnie bawiłem na kodzie noddowalem ale ogólnie wolałbym chyba nigdy nie zacząć bo teraz nie wyobrażam sobie żeby przestać na długo. W teorii mogę o tym nie myśleć tydzień a jak umiem tydzień to 2 też dam radę ale praktyka jest trudniejsza. Pls dont do this