oczekiwania i rzeczywistość
detale
raporty haker000
oczekiwania i rzeczywistość
podobne
Spróbuję opisać teraz swoje drugie spotkanie z grzybami, które miało miejsce dzień przed napisaniem tego tekstu. Mając w pamięci pierwszą, bardzo intensywną i nieprzyjemną podróż (około 10 g), postanowiłem przyjąć mniej, czyli 3,8 g ususzonych cubensisów, co w teorii miało zapewnić mocny trip, nie powodujący utraty świadomości. Zmieliłem grzyby, zalałem sokiem z cytryny i odstawiłem na je na 7h (polecam taki sposób przygotowania osobom, które szczególnie nie tolerują smaku grzybów). Do konsumpcji przystąpiłem przed godziną 23.00. Warunki zewnętrzne temu sprzyjały, spokojny wieczór, zacisze pokoju. Co do własnego nastroju to był on umiarkowanie dobry, aczkolwiek starałem się podejść do psychodelika z otwartą głową przyjmując to co postanowi mi pokazać.
Po około 30 minutach, moja percepcja rzeczywistości zaczęła się powoli zmieniać i mówiąc szczerze wyczekiwałem tego. Pomyślałem coś w stylu: ''o, zaczyna się''. Jednocześnie pojawiły się wspomnienia dotyczące odczuć doznanych podczas pierwszej podróży, niecały rok temu.
Będąc trzeźwym nie miałem do nich dostępu, natomiast w tamtym momencie przypomniałem je sobie i zacząłem przeżywać na nowo. Jakiego rodzaju odczucia mam na myśli? No właśnie, teraz kiedy jestem ponownie trzeźwy trudno mi je ponownie odtworzyć, ale spróbuję.
Zmiany w świadomości dokonywały się stopniowo, intensyfikując się z minuty na minutę. Przytłaczająca, dziwna i nieuchronna ciężkość umysłu spływała na mnie. Było to połączone z niewielkimi zmianami w odbiorze barw i kształtów oraz z wystąpieniem zimnych potów. Leżąc sobie niby wygodnie w łóżku, przykryty kołdrą, traciłem kontrolę nad jaźnią. Pamiętam, że począłem kompulsywnie pocierać twarz dłońmi, zanurzając się w obłędzie. Najgorsze było to co działo się w głowie, a było to kompletnie coś innego niż zwykle. Jakie słowa mogą to opisać? Może sieczka, miazga, kompletny nieogar albo gonitwa myśli. Emocje były tak silne, że nie sposób je było ogarnąć. Gdzieś z tyłu pojawiła się wtedy intuicja, że choćbyś był przekonany o swoim przygotowaniu na tego rodzaju doświadczenia, to nie da się tego zrobić.
Udaje mi się teraz wyłapać jeden motyw przewodni tego co czułem. Było to zanegowanie wszystkiego, każdej myśli i każdej narracji. Przestałem być pewien czegokolwiek, moja własna przeszłość i przyszłość jawiły się jako iluzja, za którą kryje się pustka, a ja w niej. Tak, pustka to właściwe słowo. Moją odpowiedzią na to, była usilna próba znalezienia jakiegokolwiek pewnika, czegoś czego mógłbym się uchwycić i nie oszaleć. Miałem wtedy na tyle sił aby włączyć telefon, próbowałem obejrzeć jakiś film albo posłuchać czegokolwiek. Niestety, byłem zbyt daleko aby treści na ekranie cokolwiek mi dały. Rozumiałem je, jednak sam byłem jakby w nieprzepuszczalnym kokonie.
I oczywiście bałem się, tego że w powyższym stanie zostanę i zwariuję. Wielka obawa, że nie uda mi się wrócić i posklejać klocków mojego ego do kupy. Próby racjonalizacji i uświadomienia sobie tego, że za kilka godzin to wszystko minie również podważałem sam przed sobą. Co jakiś czas podrywałem się z łóżka i oglądałem dookoła.
W końcu, około godziny 3 faza zaczęła schodzić. O 4 byłem już względnie trzeźwy i zmęczony. Bolała mnie głowa jak po długotrwałym wysiłku intelektualnym, jakim jest na przykład napisanie dwóch egzaminów pod rząd.
Chciałbym zrozumieć w pewien sposób ten trip i zintegrować go. Czy mi się to uda? Wątpię.
- 6754 odsłony
Odpowiedzi
Uh
Co skłoniło cię do zjedzenia 10g na pierwszy raz?
Jest tak, że trio to trip, pizda nad głową, a niekoniecznie mistyczna lekcja na temat siebie, którą trzeba zrozumieć i zintegrować. Jak się za bardzo wkręcisz możesz skończyć jako smutny odklej.