pierwszy raz z grzybami — odkrywanie świata na nowo
detale
raporty pilich
pierwszy raz z grzybami — odkrywanie świata na nowo
podobne
Czekałem na tę chwilę od dobrych kilku dni, od kiedy kolega (dalej będzie nazywany B.), który swoją drogą zawsze bał się psychodelików, nigdy nie brał i unikał ich, po raz pierwszy przyjął u znajomego łącznie około 4 gramów nieznanego gatunku grzybów — najpierw 1,5g, a po wejściu fazy kolejno 1,5 i 1 na dorzutkę. Po tamtym wieczorze skontaktował się ze mną i oznajmił, że nigdy w życiu nie przeżył czegoś tak niezwykłego — że jest to stan nieporównywalny do MDMA, amfetaminy, koksu, zioła ani niczego innego co kiedykolwiek próbowałem. Stwierdziliśmy więc, że razem z jeszcze innym kolegą (dalej K.), który również kilka dni wcześniej po raz pierwszy zjadł niecałe 2g psilocybe mexican, kupimy sobie przy najbliższej możliwej okazji grzybki i wspólnie je zjemy. Ogarnięcie grzybów trwało kolejnych 3 dni, kiedy bezskutecznie próbowaliśmy je ogarnąć od kogokolwiek. W końcu otrzymaliśmy cynk od zaufanego koleżki, od którego zawsze dostawaliśmy bardzo dobre zioło, że właśnie zakupił pakiet 100g Golden Teacherów, i że już ma praktycznie wszystko zarezerwowane — została mu paczka ostatnich 10g. Bez większego namysłu pojechaliśmy po pakiecik, a następnie po 3 tabletki klonazepamu, ze względu na późną godzinę przyjęcia (na miejscu docelowym ze wszystkim byliśmy około godziny 23:00) i możliwe późniejsze problemy z zasypianiem, a także na nagły wypadek bad tripu.
O mnie: wiek - 20 lat; wzrost - około 180cm; waga - około 80kg
• T, po przyjeździe na miejsce jako pierwszy zjadłem równo 2,5g prosto z wagi, i zaraz po zjedzeniu pojawił się problem — K. zaczął wykręcać się od zjedzenia, pomimo świadomości tego, że mieliśmy je zjeść wszyscy razem — w myśl zasady, że albo wszyscy są na tripie, albo nikt. Zaczęło mnie to delikatnie stresować, ponieważ B. stwierdził, że jeżeli K. rezygnuje z zarzucenia, to on również. Zostałbym więc sam na tripie w towarzystwie 2 trzeźwych kolegów, co zupełnie nie pokrywało się z wcześniejszym planem. Po mniej więcej kilkunastu minutach namawiania udało się przekonać K. na zarzucenie 1,8g — taką samą dawkę przyjął B., zaznaczył również, że możliwe będą dorzutki, więc resztę schowaliśmy w bezpiecznym miejscu.
• T+20min, zaczynam czuć pierwsze efekty grzybów. Na mojej twarzy z niewyjaśnionego powodu pojawia się uśmiech, zaczynam od czasu do czasu lekko chichotać. Po powiadmomieniu K. i B. o zmianie nastroju zareagowali oni pozytywnie i stwierdzili, że zaczyna działać. Po chwili poczułem najprzyjemniejsze rozluźnienie mięśni, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem w życiu, dodatkowo wydawało mi się, że cały ból związany z wcześniejszym treningiem na siłowni dosłownie zniknął. Byłem lekki jak piórko, to uczucie było wprost niesamowite. Koledzy ze względu na wcześniejszy czas zarzucenia zapytali o efekty wizualne, których póki co było brak — zdecydowaliśmy się więc na krótką przechadzkę po okolicy, aby grzybki wkręciły się na dobre. Wybrana przez nas droga przechodzi przez inny park, a cały spacer od początku z powrotem do naszego spota trwałby około 20 minut.
• T+40min, spacer lekko się przedłużył, na samym początku po wyjściu z naszego parku K. i B. zaczęli odczuwać pierwsze efekty — poprawa nastroju, czasami śmiech. Ja natomiast zacząłem czuć się dziwnie. Byłem jednocześnie zafascynowany stanem, w którym się znalazłem, ale i lekko zaniepokojony. Nie potrafię opisać, co wtedy czułem, aż do momentu, gdy po wyjściu z innego parku skręciliśmy w którąś z kolei bardzo długą uliczkę, która miała nas doprowadzić do naszego parku. Nagle zauważyłem, że niewielkie kawałki białych kamieni na jezdni zaczęły układać się w niesamowite wzory, podobne do mozaiki, które były w ciągłym ruchu. Wzory były idealnie symetryczne, niezależnie od miejsca i ciągłego ruchu. Gdy próbowałem opisać to kolegom, zrozumiałem, że wyjaśnienie obserwowanego przeze mnie zjawiska jest niezwykle trudne — odczuwałem problem z wokalizacją i nie mogłem się wysłowić w o wiele większym stopniu niż jakbym walnął wiadro. Ponadto, byłem do tego poziomu zafascynowany tym, co widzę, że niebardzo miałem ochotę robić cokolwiek innego, niż tylko na to patrzeć. Cały czas napięte mięśnie twarzy spowodowane szerokim uśmiechem również nie ułatwiały sprawy. Zaobserwowałem również zmianę w otaczającej nas zieleni — rośliny oświetlane latarniami ulicznymi wydawały się mieć o wiele jaskrawszy kolor, jakby ktoś pomalował je nienaturalnie jasnozieloną farbą.
• T+1h, wróciliśmy na naszego spota w parku i poczuliśmy ogromną potrzebę, aby usiąść na ławce. Zrobiliśmy więc to. Zapaliłem papierosa, z którego wziąłem może łącznie 3/4 buchy, ponieważ byłem zbyt zajęty oglądaniem wspominanych wcześniej wzorów, które obecne były również na marmurowej kostce chodnikowej w parku, z tą różnicą, że sama kostka zaczęła również zmieniać kolory i falować/pulsować jakąś dziwną energią — co kilka sekund występowało przejście. Były to raczej ciepłe kolory — żółty, czerwony, biały itd. Po pewnym czasie podniosłem głowę i zrozumiałem, że cały świat przybrał zupełnie inną postać — kształty wszystkich osób i przedmiotów były tak jakby okrojone i mocno wypolerowane. Ciężko było mi określić kolor różnych rzeczy, ponieważ cały czas się zmieniał. Kolejnym zjawiskiem, jakie zaobserwowałem była zmiana wielkości obiektów — wszystko poza moimi kolegami wydawało się nienaturalnie duże lub nadzwyczajnie małe. Myślałem, że już wtedy jest najmocniejsza etap tripu, ale okazało się to dopiero początkiem magicznych doznań.
• T+1,5h, koledzy postanowili dorzucić jeszcze niewielką ilość materiału, który schowaliśmy w samochodzie zaparkowanym centralnie przy wejściu do parku i pójść na piechotę do pobliskiego sklepu monopolowego w celu zakupienia lufki, ponieważ mieli w planie później zapalić zioło. Kiedy wszedłem do samochodu, poczułem naprawdę mocne uderzenie fazy — siedzieliśmy w półmroku, co bardzo przeszkadzało w skupieniu wzroku. K. poprosił mnie, abym na chwilę odpalił silnik, aby się trochę ogrzać, zrobiłem więc to. Po kilku minutach stwierdziliśmy, że pora wyjść do sklepu, i wtedy zrozumiałem, że nic nie ogarniam — nie potrafiłem stwierdzić czy samochód jest odpalony, czy nie, przyciski i pokrętła na desce rozdzielczej były albo niewidoczne, albo stale się przemieszczały. Sama deska wydawała się tak czarna, że nic nie mogłem na niej zobaczyć. Po krótkim czasie na szczęście udało mi się wyłączyć silnik. Wyszliśmy z samochodu i rozpoczęliśmy trip do monopola. Krótko po wyjściu z samochodu zupełnie straciłem rachubę czasu, samo przejście do sklepu trwało zapewne kilkanaście minut, ale dla mnie czas niewyobrażalnie się dłużył. Cała okolica, przez którą przechodziliśmy, wyglądała jak znajome mi miejsce, a każda kolejna ulica wydawała się identyczna jak poprzednia. Wszystko, co widziałem, mieniło się najróżniejszymi kolorami, obiekty ruszały się jak żywe i tak jakby "oddychały", w szczególności zaparkowane samochody oraz bloki były nienaturalnych rozmiarów — bloki były tak wysokie, że nie widać było ich szczytu, a samochody w większości małe jak zabawki Hot Wheels. Podczas drogi rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, tematy zmieniały się nieprzerwanie, jednak punktem odniesienia w rozmowie wydawało mi się opisywanie naszego stanu i próba wyjaśnienia tego zjawiska, porównania go do czegoś, czego doświadczyliśmy w przeszłości. W którymś momencie poczułem lekkie nudności i chęć pójścia do toalety, której w okolicy oczywiście nie było, jednak cały czas przypominałem sobie wcześniejsze rozmowy ze znajomymi z doświadczeniem w tematach psychodelicznych, którzy mówili, że to normalne po grzybkach. Tak więc cały czas powtarzałem sobie, że to za chwilę przejdzie. W drodze padł też luźny pomysł, aby wypić po jednym piwku.
• T+2h(?), Po dojściu do sklepu i zakupieniu przez K. lufki oraz browarów ruszyliśmy w drogę powrotną. Mniej więcej od momentu ruszenia spod sklepu do połowy drogi do parku doświadczyłem najmocniejszego stanu, w jakim kiedykolwiek byłem — przez jakieś 10/15 minut w ogóle się nie odzywałem. Słowa nie są w stanie opisać, co wtedy czułem. Miałem wrażenie, że tak naprawdę mnie nie ma — że fizycznie nie istnieję, a to, co widzę przed oczami — droga, zaparkowane samochody, drzewa i krzewy, to tylko wizja z jakiegoś innego wymiaru lub innego świata, która stale się zmienia, łączy ze sobą, powstaje i zanika, i znowu powstaje na nowo. Koledzy po jakimś czasie zwrócili uwagę na moje milczenie i zapytali, dlaczego się nie odzywam. Z wielkim trudem powiedziałem im coś w stylu "wiem, że mogłem się teraz nie odzywać przez jakiś czas", co rozbawiło ich i zareagowali niepowstrzymanym śmiechem. Mi wtedy do śmiechu nie było, bo w mojej głowie zrodziła się myśl, że zostanie mi już tak na zawsze. Zacząłem zastanawiać się nad łyknięciem połowy clona, stwierdziłem jednak, że poczekam jeszcze chwilę i może ten stan przejdzie.
• T+3h(?), Nie pamiętam, w którym momencie opuściły mnie wizje, ale przy końcu drogi do parku zacząłem już trochę bardziej ogarniać, chociaż nadal czułem duże zmiany w percepcji oraz niewielkie zmiany w otoczeniu — najczęściej cały obraz na kilka sekund zmieniał mi kolor, z normalnego na np. czerwonawy. Usiedliśmy na ławce i tam przesiedzieliśmy już do końca tripa. Po zajęciu miejsca zadzwoniłem do mojego dobrego znajomego, który ma duże doświadczenie z psychodelikami i zapytałem, czy dobrym pomysłem jest wypijanie jednego piwa, zważając na stan w którym znalazłem się jakiś czas temu. Powiedział mi, że jeżeli już jestem po peaku, to nie ma problemu, więc otworzyłem browar i zacząłem powoli sobie sączyć — całą butelkę wypiłem chyba w jakieś 40 minut. Mam wrażenie, że wypicie wręcz pomogło zbić fazę, bo z każdym łykiem czułem się coraz bardziej "normalnie", chociaż afterglow pozostawał jeszcze przez kolejne 1,5/2 godziny.
• T+>4h, Kolejne 2 godziny spędziliśmy na ciągłej rozmowie na najróżniejsze tematy. K. i B. zapalili jeszcze po lufce, a po jakimś czasie walnęli wiadro na pół, po którym jeden z kolegów stwierdził, że zaczyna się gorzej czuć. Ja sam też rozważałem możliwość zapalenia, jednak przez wzgląd na przyjmowanie grzybków pierwszy raz zadecydowałem, że nie będę jeszcze dodatkowo dopalał. Ze względu na późną godzinę, stan kolegi oraz fakt, że czułem się już trzeźwo, zdecydowaliśmy się na powrót do domu. Po wejściu do samochodu zrozumiałem, że już wszystko jest ok i nie jestem tak wyjebany z kapci, jak byłem ponad 2 godziny temu. Zrozumiałem, że faza już ewidentnie jest na końcowym etapie zejścia. Odwiozłem kolegów do domów, po czym sam wróciłem do siebie. Po próbie zaśnięcia uświadomiłem sobie, że nie będzie to takie łatwe, pomimo dosyć później godziny (4 rano, około 5 godzin po zjedzeniu grzybków). Podjąłem decyzję o zjedzeniu połowy clona, co okazało się być świetnym pomysłem, ponieważ zasnąłem jak dziecko. Obudziłem się rano bez żadnego zjadzu, jedynie lekko ospały co zapewne było spowodowane zjedzeniem benzo na sen.
Podsumowując, pierwszy raz z grzybami — i w ogóle z większą dawką psychodelików — określam jako bardzo pozytywny. Niesamowitym jest to, w jaki stan potrafią wprowadzić ludzki umysł te niewielkie grzybki. Nie potrafię do końca opisać moich uczuć po tym, co przeżyłem — z jednej strony było to coś dziwnego i poniekąd przerażającego, ale również pięknego i fascynującego. To dosłownie podróż do innego świata, o którym nic nie wiemy, który w swojej głębi ukrywa tajemnice naszego umysłu i percepcji. Osobie, która nigdy nie próbowała takich substancji, poradziłbym na pierwszy raz uważać z ilością przyjętego materiału — mnie te 2,5 grama w pewnym momencie przerosło, ale wszystko siedzi w głowie i po chwili wraca do normy. Również jechanie samochodem na afterglowie nie było zbyt dobrym pomysłem, pomimo odczuwalnej przeze mnie trzeźwości. Radziłbym nie wsiadać za kółko, nigdy nie wiadomo, co może się stać, a ja w tym przypadku miałem więcej szczęścia niż rozumu. Jak pewnie wszyscy wiedzą, efektem psychodelików są rozszerzone źrenice, które mogą narobić wam niepotrzebnego problemu w razie kontaktu z policją — szczególnie wtedy, kiedy prowadzicie auto :) Jest to mój pierwszy raport, więc przepraszam za możliwe błędy lub chaotyczność w pisaniu, przy kolejnych próbach postaram się bardziej.
- 15335 odsłon
Odpowiedzi
Przyjemnie napisane.
Przyjemnie napisane, też się przygotowuję na swoją pierwszą podróż ze znajomymi. Polecasz zrobić coś, czego Ty nie zrobiłeś? (chodzi o s&s).
Ubierz się w najwygodniejsze
Ubierz się w najwygodniejsze ciuchy jakie masz, miej pod ręką dużo wody, może jakieś jedzenie, nie zostawaj podczas tripa sam - cały czas bądźcie w grupie, no i moim zdaniem posiadanie jakiegoś benzo na wypadek bad tripa jest dobrym pomysłem. Ogarnij też miejsce gdzie będziesz mógł na spokojnie się wysrać w razie czego, bo mi tego niestety zabrakło, hahaha
Haha, dzieki!
Haha, dzięki!