mój pierwszy raz we "wszechświecie"
detale
Jako otoczenie wybrałem mój pokój, w którym to testowałem wszystkie używki które mi przyszło wziąć. Rola Trip sittera wypadła na mojego brata. Zawsze jak coś testowałem to właśnie z nim, a dodatkowo sam parę dni później miał zarzucić trochę kwasku, więc mógł popatrzeć jak to wygląda z zewnątrz.
• Kodeina - Dwa razy w życiu w odstępie czasowym dwóch tygodni.
• DXM - 4 lata temu i jednorazowo.
• Alkohol - bardzo rzadko, raz na pół roku czasem nawet raz na rok.
raporty ejfinn
mój pierwszy raz we "wszechświecie"
podobne
O LSD czytałem od naprawdę długiego czasu. Podobała mi się bardziej duchowe przeżycie tej substancji niż "rozrywkowe". Udało mi się zdobyć dzięki cebulki.
Zamówiłem 5 blotterów po 110 µg. Paczka doszła po 2 dniach. Postanowiłem na następny dzień już wziąć, ponieważ warunki mi odpowiadały - miałbym mieszkanie dla siebie i brata na najbliższe 9h.
Dzień brania
Godzina 4:50
Nastawiłem budzik konkretnie na 4:30 ale 20 minut sobie poleżałem w łóżku. O godzinie 5 moja mama miała opuścić dom i wrócić dopiero o 14.
Wstałem, zrobiłem sobię klasycznie herbatę zieloną z cytryną, wziąłem prysznić by się odświeżyć. Spać mi się nawet zbytnio nie chciało mimoże spałem zaledwie 4 godziny. Podejrzewam, że to przez ekscytację. Czekałem na to już od dawna i już dziś mogę tego doświadczyć.
O godzinie 5:30 wziąłem się za sprzątanie pokoju. Było to dla mnie bardzo istotne i w dużym stopniu oddziaływało na to jak się czułem. Jestem typem człowieka, który nie potrafi pracować na zabałaganionym biurku. Bałagan sprawia, że jestem nerwowy. Odkurzyłem cały pokój, łóżko pościeliłem, ubrania pochowałem do szafy i ogarnąłem pułki. Od razu poczułem się spokojniejszy i gotowy. Po około 40 minutach mój brat wstał i wpadł do pokoju. Gadaliśmy i ogólnie przygotowywałem sie mentalnie już na to.
Godzina 6:50
Dnia poprzedniego ustalałem, że wezmę to o godzinie 6:30 jednak przygotowania jakoś się przeciągły, ale nie ważne.
Miałem już na biurku położony mały kartonik, jeden blotter ze znakiem Om (ॐ). Była to raczej część jakiegoś większego blotter artu.
Załadowałem blotter pod język. Mój brat oglądał jakieś filmy na YouTube, ja czekałem. Wyczytałem, że mniej więcej ładuje się od 30minut do godziny, więc siedziałem i oglądałem z nim ciągle poprawiając blotter aby był dokładnie pod językiem. Komunikacja werbalna między nami była słaba. Starałęm się mówić tak aby nie ruszać językiem przez co mnie nie rozumiał, więc totalnie zrezygnowaliśmy z konwersacji.
Godzina minęła - nic się nie działo. Brzuch mnie bolał ze zmartwienia, że może faktycznie mnie ten vendor oszukał i wysłał suche kartony. Zrezygnowany postanowiłem włączyć muzykę na Spotify i ubrać słuchawki - w tym czasie mój brat grał w coś.
Włączyłem ogólnie polecanego Man Of No Ego, album Blinkers Removed. Położyłem się na łóżku i po prostu patrzyłem w sufit. Czułem jak muzyka się pogłębia, jakby leciała w mojej głowie, ale nie zwróciłem zbytnio na to uwagi.
Po jakimś czasie zauważyłem migotanie na suficie. Tak jakby był cień, który zaczął migać w rytm muzyki. Wiedziałem, że to jednak działa. Strasznie się ucieszyłem i zacząłem się śmiać. Gapiłem się z ekscytacją. Mój sufit jak i ściana jest taka grudkowana (nie wiem jak to się profesjonalnie nazywa), przez co widziałem jak te grudki układaja się w jakieś kształty, mnożą się i kręcą. To było coś wspaniałego. Powiedziałem bratu że zaczyna się ale on niedowieżał.
Popatrzyłem w kąt pokoju mając widok na drzwi i narzutę na łóżko. Po około trzech sekundach zauważyłem jak narzuta z koloru sino fioletowego zmienia się w neonowy róż, a drzwi z bladego brązu w pomarańczowy, natomiast każde te "zacieki" które są na drewnie (też nie wiem jak to nazwać) stały się ultra widoczne przybierając kolor ciemnego hebanu, niemalże czarne. Wyglądało to jakby ktoś nawalił filtrów zwiększających nasycenie. Coś pięknego i niewiarygodnego. Popatrzyłem na szafę - z ciemniejszego brązu przeszła w czarny.
Mój brat poszedł coś zjeść do kuchni - poszedłem z nim. Nie wiem czemu ale poczułem się jak dziecko, tak beztrosko. Kuchnia wyglądałą tak hmm... nie do opisania. Po prostu to był piękny widok. Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem masę fraktali na trawie.
Gdy wróciliśmy do pokoju, mój brat jadł bułkę z jajecznicą a ja patrzyłem się w sufit. Mimoże nie zwracałem uwagi na niego, to końcówką wzroku widziałem jak jadł bułkę - wyglądało to w taki kreskówkowy, nierealny i komiczny sposób że zacząłem płakać ze śmiechu. Dostałem totalnej głupawki. Łzy spływały mi po twarzy.
Z racji iż w sumie nic nie jadłem, postanowiłem skoczyć po kawałek sernika, jednak totalnie mi nie smakowało. Miało taki tekturowy posmak.
Godzina 8:00 gdzieś
Postanowiliśmy wyjść na dwór. Przed samym wyjściem miałem jeszcze jakąś głupawkę.
Mam kurtkę taką o kolorze spranej zielenii. Na kwasie wydawała się neonowo zielona.
Na dworze uderzyły mnie te piękne, nasycone kolory. Trawa pieknej jasnej zieleni, mech neonowy, liście pięknie żółciutkie. Wszystko było takie piękne. Niestety ludzie których mijałem wyglądali tak... szaro, smutno. Nieodparte wrażenie, że wiedzą o tym że brałem, ale nie zwracałem zbytnio na to uwagi. Miałem tyle powodów by się cieszyć.
Postanowiliśmy pójść nad wodę. Nazywają to u nas wąwozem. Gdy przyszliśmy na miejsce byłem oszołomiony pięknem. Wszystko wyglądalo jak namalowane farbami. Taki sielankowy piękny obraz namalowany jasnymi kolorami. Miałem poczucie, że jestem w jakiejś wiosce, a nie w mieście. Pięknie było! Ciągle czułem się jakbym był siedmioletnim dzieckiem, nie wiem czemu.
Weszliśmy do takiego hmm... sektora drzewnego. Mały obszar na którym są drzewka. Dla mnie to był las. Miałem wrażenie, że to zwykły i olbrzymi las, a nie jakaś polanka 10x10 z drzewkami. Trafiliśmy na jedno drzewo z podpisami, ja jednak zwróciłem uwagi na robaczka który szedł. Wzrok mam raczej średni, jednak tym razem widziałem to wszystko w takim ultra HD. Widziałem każdy szczegół tej kory, widziałem strasznie płynnie i blisko tego robaczka.
Chwilę później wybieraliśmy się zmienić miejsce, ale był jeden problem. Ogólnie nienawidzę robactwa, a najbardziej Odorków Zieleniaków. Takie ohydne, szorstkie gówienko które śmierdzi. Złapałem taką schizę że gdzieś to mam na kurtce. Wszędzie to czułem i miałem wrażenie że chodzi po moim ciele. Zrzuciłem kurtkę i bluzę, ale po chwili się uspokoiłem i poszliśmy dalej
Potem poszliśmy na ogródki, gdzie zachwycałem się większość czasu kolorami i łapałem różne rozkminy na temat powstania wszechświata, życia i tym podobne. Strasznie dużo myślałem w tym czasie.
Bardzo skupiałem się na szczegółach. Dostrzegałem wiele rzeczy, na których nigdy bym uwagi nie poświęcił. Jakieś inne ziarenka piasku, jakieś grzybki małe rosnące pomiędzy źdźbłami trawy. Miałem wrażenie, że widziałem wszystko i że wszystko zasługiwało na choć trochę uwagi.
Godzina 10:00 gdzieś
Wróciliśmy do domu. Włączyłem muzykę na słuchawk i spędziłem większość czasu gapiąc się po suficie i ścianie. Widziałem przeróżne fraktale, mandale. Były one przedstawiane tak jakby namalowane farbą.
Rzuciłem okiem za okno - krzaki pod blokiem zamiast liści i gałązek miały pawie pióra. Jaśniejsze placki trawy układały przeróżne wzory.
Przyszedł brat. Jego twarz była zabawna. Jego oczy się powiększały niczym oczy podczas używania filtrów na Snapchacie. Zabawne.
Położyć się na łóżku i przecierał oczy. Jego twarz była niczym z plasteliny, gdy zacierał je do wewnątrz to zdawały się prawie na siebie na chodzić, a gdy do zewnątrz to aż wychodzić poza twarz (wygladał niczym Sid z Epoki Lodowcowej). Zabawna sprawa.
Siedziałem sobie sam przez jakieś 3 godziny, patrząc się w ścianę i panele. Położyłem ręke na panele to miałem wrażenie, że tekstura z paneli pokryła moją rękę. Tak jakbym stał się częścią tych paneli. Włos na ziemi popełznął gdzieś niczym wiązka prądu.
Godzina 13:00
Poszedłem do łazienki zobaczyć jak wyglądam. Za godzine moja mama wraca, nie chce by myślała, że coś brałem.
Przeraziłem się trochę. Widziałem każdą niedoskonałość na mojej twarzy. Każdego syfka. Tutaj żałowałem tego szczegółowego widzenia, ale miałem nadzieję, że jak przejdzie mi ten trip, to nie będę tego tak widział.
Spedziłem jakieś 30 minut gapiąc się na siebie w lustrze. Oczy mi się powiększały i zmniejszał. Moja tęczówka wyglądała jak ocean. Widziałem tam fale. Źrenice niestety były olbrzymie.
Godzina 14:00
Moja mama wróciła i siedzieliśmy w pokoju u mnie. Słuchaliśmy muzyki, ja gapiłem się przez okno. Było fajnie, a moja mama i tak miała gdzieś wychodzić.
Miałem już wrażenie, że minął cały dzień, całe 24h. Zaczynałem trochę czuć zmęczenie.
Godzina 16:00
Nie pamiętam co dokładnie robiłem, ale to zapewne dlatego, że siedziałem i się na coś gapiłem. Prawdopodobnie o tej porze patrzyłem się na butelkę z wody mineralnej. Był tam obrazek jakiejś sielankowej wioski. Butelka stawała się bardzo gruba lub bardzo chuda. Na zmianę. Gdy machałem ręką widziałem za nią taki szlaczek (kto brał LSD chyba wie o co chodzi. Często pokazywane na filmach na YouTube w stylu "LSD POV").Myślałem, że trip już mi zejdzie. Jednak dalej mnie trzymał, ale już chyba pomału schodził.
Godzina 17:30
Wyszedłem na dwór, przejść się z muzyką. Ciemno już było. Idąc taką dróżką widziałem z daleka jakiegoś młodego szczupłego chłopaka. Z racji iż było już ciemno, a dróżka słabo oświetlona, to nie widzialem ani jego twarzy ani ubioru. Po prostu czarna postać, ale potrafiłem zobaczyć że to młody szczupły chłopak. Gdy jednak wszedł w większy cień w którym się zatopił, to wyszedł jakiś starszy pan. Zabawna sytuacja.
Godzina 18:00
Trip już chyba zszedł. Zostawił mnie z dziwnym poczuciem. Miałem wrażenie, że głowa mi pęknie z powodu nadmiaru informacji. Czułem się jakbym tego dnia myślał więcej niż przez całe życie. Czyżbym przemęczył mózg pod napływem tylu bodźców, emocji i przemyśleń? Wiedziałem, że potrzebuję dnia, może dwóch, aby to wszystko przemyśleć i przeanalizować. Muszę dojść do siebie i wrócić do starej rzeczywistości, szarej. Dołączyć do szeregów szarej masy, którą widziałem na ulicy będąc na kwasku.
Dodatkowe informacje
Postanowiłem, że dołącze jeszcze tutaj takie hmm... dziwne przeżycia których nie opisałem wcześniej. Takie bardziej ogólne.
Miałem czasem takie dziwne sytuacje, że miałem taki szczękościsk. W pewnym momencie nawet zęby mnie bolało od tego zacisku.
Również ucisk czułem na udach. Tak jakby mięśnie miażdżyły mi kości, jednak to nie bolało. Po prostu było to dziwne uczucie.
Miewałem też uczucie jakby we mnie energia płynęła, albo tak jakbym hmm... czuł krew płynącą w moich żyłach. Ciepełko i wibracje takie. Taki przepływ przez ciało. Przyjemne to było, ale ciężkie do porównania do czegokolwiek.
Mam koty perskie. Miałem ciągłe wrażenie, że tak jakby się mnie boją, albo tak jakby wiedziały, że jestem pod wpływem LSD. Nie wiem czemu, ale widziałem to w ich oczach. Tak jakby były zdegustowane tym :D
Również ciekawe było to jak je widziałem, a raczej jaki obraz ich miałem w głowie gdy je oglądałem. Widziałem je niczym na niektórych z obrazów Louisa Waina (jedne z jego pierwszych gdzie te koty wyglądają jeszcze w miarę normalnie).
- 17113 odsłon
Odpowiedzi
Cebulki? O co chodzi?
Cebulki? O co chodzi? (pierwszy akapit)
zapewne o sieć tor
zapewne o sieć tor
Już tu mnie nie będzie. Perm log out.
No tak, faktycznie.
No tak, faktycznie. Wątpliwości rozwiane.