siły drzemiące w naturze
detale
raporty pilleater
- Mahometowżylnoprzeciwkaszlak
- Jeden z najlepszych tekstów, jakie przeczytałem na [H]
- Grzybowy bad trip.
- W naturze mamy ciągły ruch / by Adam Selene
- Siły drzemiące w naturze
- Moja pierwsza salvia
- Pierwszy lot, bardziej ślizg
- Pani Salvia
- Horror!
- Psychodeliczno-dysocjacyjny rozkład osobowści na czynniki pierwsze
siły drzemiące w naturze
A o to mój ulubiony TR dotyczący Lejdi S:
Autor: Dr.Benway, 09.10.2007
Nie wierzyłem, że coś, co wygląda jak pomielone i zeschnięte wielbłądzie gówno jest w stanie w jakimś większym stopniu zaburzyć świadomość. Szawia jednak wyrwała mnie z butów i przez własną ignorancję zafundowałem sobie jednego z najintensywniejszych badtripów w życiu.
Doświadczenie: marihuana / hasz (8 lat intensywnej praktyki), alkohol, amfetamina (incydentalnie), eter, podtlenek azotu, grzyby (łysiczki), miksy powyższych
Wpadła mi w ręce mała paczka szałwii, kupiona mi przez zioma w ramach pamiątki z Amsterdamu. Poczytałem więc co nieco i z niedowierzaniem spoglądałem na woreczek, którego zawartość, szczerze mówiąc, w ogóle nie rokowała - mizerny, wyschnięty jak cholera, pomielony, ciemny susz. Postanowiłem więc, że zanim po południu zabierzemy sie za nasz szałwiowy trip, najpierw sam sprawdzę biorąc małego maszka, czy w ogóle mamy po co się spotykać, czy też wyrzucić to od razu w cholerę. Załadowałem do opróznionej fajki wodnej szczyptę tego materiału, na pewno DUŻO mniej niż fifkę (w tripach jakie czytałem, było - "spalilem fifkę/ spaliłem 2 fifki", więc postanowiłem naprawdę zminimalizować dawkę - ot by zobaczyć czy kąsa). Sciągnąłem to wszystko jednym machem, a że zaprawionym, toteż potrzymałem go gdzie trzeba prawie 20sek. Dobrze że usiadłem. Świat nagle przyspieszył. Moją ostatnią w miarę składną myślą było to, że to chyba jakiś żart, jakiś zbieg okoliczności, bo to coś przeca nie mogło wywołać takich skutków. Wyjebało mnie z butów by użyć wyszukanej metaforyki. Plum. TOTALNE poczucie odrealnienia i tego, że z czasem coś jest grubo nie tak, niby przestał istnieć, a jednak całość szałwiowej bomby właśnie z przyspieszeniem czasu mi się kojarzy. Coś po prostu spada na ciebie - jeb i cię nie ma i nic już nie jest takie samo. Poczucie obcości, jakbyś był elementem kolażu który do reszty zdjęcia totalnie nie pasuje. Jakby Cię kto wyciął i gdzieś wkleił, byle gdzie. Coś jakby, typowe dla już mocno wkręconych grzybów, zaburzenia czasu i przestrzeni wkręciły ci się w sekundę. "O Kurwa" "o kurwa" "o kurwa" - jedyne komentarze na jakie było mnie stać w trakcie pierwszych minut. Świat stracił cały swój zwyczajny sens, wszystko straciło swoje znaczenia i w mojej głowie zrodziło się pytane czy kiedykolwiek jeszcze będzie normalnie tj. tak jak kiedyś. Przez pierwsze minuty - zero punktów stycznych z rzeczywistością, przy normalnie pracujacych zmysłach. Zero jakichkolwiek wizjaczy, niby zmysły odbierają bodźce, jednak cała bania jest w głowie - Nagłe, wewnętrzne uczucie spadania, coś jak na chwilę przed zemdleniem, ale utrzymujące się. Przyspieszenie czasu powiązane z jakimś wewnętrznym przymusem, ze ja też gdzieś muszę się spieszyć, że muszę coś zrobić, bo wszystko nagle wokół mnie ruszyło jakimś okurwieńczym pędem.Zacząłem popieprzać z pokoju do kuchni, totalnie bez celu, z poczuciem tego, że coś zrobić musze. Uczucie bycia zamkniętym (nie umiem tego wyjasnić) i tego, że gówno możesz (to akurat fakt, bo teraz warunki dyktuje szałwia). Szybo podłapałem stany bliskie panice - starałem się wówczas oswoić sie z prostą myślą "jest spoko, jesteś pod wpływem środka, ale zaraz ci przejdzie" - gówno, nic z tego. To co mój mózg wyrabiał z tą myślą, to była jakaś okrutna parodia, w ogóle nie mogłem narzucić sobie jakiegoś określonego sposobu myślenia. Szałwia myśli, a nie ty. Zero jakichkolwiek punktów odniesienia, gdy próbujesz sie skupić na jednej rzeczy/ myśli, na twoich oczach powstaje jakaś karykatura tej zamierzonej przez ciebie myśli, setki wątków, kojarzy mi się to z wężowiskiem i miałem odczucie jak moje myśli w taki właśnie zupełnie przypadkowy sposób zaplatają się wokół siebie na wzajem tworząc jakiś paranoiczny węzeł. Wszystko o czym myślisz zostaje obwieszone jakimiś dodatkowymi wątkami, które tak zniekształcają pierowtną myśl, że po sekundzie już jej nie poznajesz. Tak jakbyś próbował pomyśleć o cyfrze 2, to wyszłaby ci 7 cyfrowa liczba z cyfrą 2, na dziesiątym miejscu po przecinku. Taka jest skala tego ile możesz wskórać w konfrontacji z szałwią. Na grzybach masz czasami krótkotrwałą zdolność ogarnięcia się i wzięcia do kupy - tutaj nic z tego. Najwiekszy ogień trwa przez pierwsze 10-15 minut, potem kolejne 25 trwał zjazd w trakcie którego, z totalnym niedowierzaniem odnawiałem moje stosunki z rzeczywistością, ciesząc się niezmiernie, że już po wszystkim, ale do końca w to nie wierząc.
Nie wiem, czy miałem szczęście trafić na dobrą szałwię (choć koleś który to kupił, utrzymuje, że to była najtańsza szałwia w smartshopie), czy też materiał bym po prostu świeży (kupiony 2 dni wcześniej w amsterdamie), czy negatywne skutki spowodowane były tym, że byłem troszkę skacowany (podkreślam: troszkę, żaden kac gigant). Jakkolwiek dałem się szałwii zaskoczyć i wygrała w pierwszej rundzie przez knockout.
- 9244 odsłony