psychodeliczny pryzmat
detale
raporty brighteststar
psychodeliczny pryzmat
podobne
Wiek i doświadczenie: 24; marihuana, dxm, benzydamina, gałka, amfetamina, metkatynon, mefedron, 2c-e, 4-ho-met, 4-aco-dmt, 2c-p, metylon, butylon
Waga: ok 105 kg
Substancja i dawkowanie: 16.5mg 2c-p (roztwór alkoholowy); T+ 0- 14 mg
T+ 5h- 2.5 mg
Set & Settings: ciepły czerwcowy dzień, który miał zostać umilony synestetycznym terrorem. Towarzyszyła mi dziewczyna (trzeźwa)
T+ 0: siedząc u dziewczyny starannie odmierzam 2.55 ml roztworu, co odpowiada dawce 14 mg. Zastanawiam się czy dawka ta nie okaże się zbyt niska, gdyż moje ciało
często potrzebuje ilości, które dla innych okazałyby się zbyt wielkie. Po krótkim namyśle dochodzę do wniosku, że w razie słabych efektów dorzucę 2.5 mg (miałem już doświadczenie z 16 mg, pół miligrama wydawało się ilością jeszcze bezpieczna). Wychodzimy z dziewczyną na spacer. Kierunek- wrocławska fontanna multimedialna.
T + 1h: jesteśmy już na miejscu. Spacerujemy po przyległym parku, coraz wyraźniej zaczynam odczuwać metaliczny posmak w ustach oraz stymulację. Godzinę później pojawiła się lekka euforia, delikatne uczucie odrealnienia. Ledwo zauważalne rozjaśnienie kolorów
T + 2h; wchodzimy do Ogrodu Japońskiego. Widok roślin, strumyków, kaczek i ryb w wodzie wywołuje coraz większe emocje. Wszystko z minuty na minutę staje się coraz piękniejsze, rozmyślania na temat biochemicznych podstaw życia wprawiają w zachwyt nad naturą, chemią, fizyką i prawami jakimi się rządzą. Po wyjściu z ogrodu siadamy na ławce, działanie 2c-p jest coraz mocniejsze
T + 3.5 h: robi się zimniej, idziemy do domu dziewczyny założyć coś cieplejszego, następnie do mnie zjeść coś i dorzucić trochę
T+ 5h: 2.5 mg 2c-p w postaci roztworu zostaje dolane do niewielkiej ilości wody i wypite.
Pół godziny później jem kilka kanapek (mimo metalicznego posmaku w ustach, zmysł ten jest niewiarygodnie wyostrzony, jedzenie nigdy nie było tak przyjemne). Kilka fajek, rozmowa z kolegą, którego widziałem nieco niewyrażnie (a może wręcz przeciwnie?)
T + 6h: wychodzimy z domu, w planach mamy powrót na pergolę. 15 minut po wyjściu zaczyna się rodzić delikatny niepokój. Coś jest nie tak, nie wiadomo jednak co. 10 minut po tym zauważam, że moje serce pracuje nienaturalnie szybko, mocno odczuwam jego pracę oraz wzrost ciśnienia. Siadam na przystanku, wszystko wydaje się stabilizować. W autobusie objawy powracają i zaczynają stopniowo narastać. Zaczynam czuć się źle, nie jedno jednak przeszedłem więc staram się uspokoić. Jest to jednak trudne, muszę zrobić to samo z dziewczyną. Jesteśmy prawie na miejscu, ona niestety zapomniała zabrać wcześniej od siebie z domu komórki więc wchodzi na chwilkę. Czekając na nią zrozumiałem, że dalsza wyprawa straciła jakikolwiek sens czuję, że mogę nie wytrzymać fizycznie. Dziękujęw myślach 2c-p, że nie wywołuje chociaż u mnie mindfucka i dzięki temu jestem w stanie jeszcze cokolwiek zrobić. Dziewczyna jednak zmieniła i to. Chcąc mnie pocieszyć i rozbawić z u śmiechem na ustach wyśpiewała zdanie: „XXXXX pierdolnął dawkę i nie przeżyje do rana”. Mimo tego, że ma skromne doświadczenie z psychodelikami to nie pomyślała, że jej wypowiedź może spowodować coś złego. Mało się wtedy nie przewróciłem. Odczuwalny ból w klatce piersiowej, rozpoczynające się problemy z oddychaniem i narastający niepokój. A ona z takim tekstem...
T+ 7.5 h: końcówka drogi do domu. Najpiękniejszy element wieczoru. Mimo bardzo złego stanu spojrzenie w rozgwieżdżone niebo pozwoliło mi na moment o wszystkim zapomnieć. Znane mi do tej pory konstelacje przestały istnieć. Gwiazdy zaczęły się przemieszczać. Z początku ruch ich wydawał się chaotyczny. Po chwili jednak wszystko się wyjaśniło. Powoli i konsekwentnie układały się we wzory. Tworzyły znane mi struktury fenyloetyloamin i tryptamin. Widok był niesamowity. Cząsteczki zaczęły mienić się różnymi kolorami, łączyć ze sobą i powstawały zupełnie nowe, o niespotkanym jeszcze przeze mnie skomplikowaniu (wątpie czy w ogóle miałyby prawo istnieć). Z żalem odrywam wzrok od nieba i kierujemy się w stronę domu. Mijając szpital poważnie zastanawiam się czy nie wejść. W wypadku hospitalizacji groziłyby mi jednak poważne konsekwencje. Mieszkam niedaleko więc nie decyduję się na pomoc lekarską
T+ 8 h: leżę w łóżku, mam znacznie podniesioną temperaturę. Czuję się troszkę lepiej ze względu na warunki. Fizycznie jednak stan się pogarsza. Czuję ból w klatce, oddycha się naprawdę ciężko. Odczuwam skurcze w przedramionach, łydkach i udach. Zaczynam obawiać się rabdomiolizy i uszkodzenia nerek. Dziewczyna idzie pod prysznic, zostaję sam. Te 10 minut ogromnie wpłynęło na moją psychikę. Ludziom nie mającym żadnego doświadczenia z psychodelikami, którzy prosili mnie o opowieści na temat ich działania zawsze odpowiadałem, że jeżeli na coś może brakować słów, to na pewno jest to stan wywołany tego typu środkami. Nie uwierzyłem w Boga, ani nic podobnego. Nie poznałem raju, nie zobaczyłem piekła. Nie doznałem oświecenia jak często piszą inni. Po prostu zobaczyłem siebie i całe swoje życie. 10 minut subiektywnie rozciągnęło się w kilka godzin. I pokazało mi wszystko w świetle przez psychodeliczny pryzmat. Całkowicie rozbiło moje ego i złożyło na nowo. Przeżyłem, obecnie cieszę się w miarę dobrym zdrowiem, lecz nic już nie jest takie samo. 2c-p - niczym mały chłopiec rozkładający pierwsze radio w swoim życiu, zapomniawszy o drobnych podzespołach w jednym miejscu, zamontowała je w innym.
- 12470 odsłon