Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

2c-p podróż w głąb samego siebie

detale

Substancja wiodąca:
Chemia:
Dawkowanie:
ok 7mg rozpuszczone w 1ml alkoholu
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Postanowiłem zajrzeć w głąb siebie, odbyć podróż w nieznane, nie spodziewałem się tylko tego co tam zobaczę. Początkowo wziąłem u kumpla, później byłem wszędzie.
Wiek:
22 lat
Doświadczenie:
Znikome myślę, że tylko 4-homet, ale w zupełnie innych okolicznościach.

2c-p podróż w głąb samego siebie

16.15  Wypijam z łyżeczki zbawienną kropelkę, której tak pożądałem. Nie lubię czekania na bodyload, więc włączyłem film z kumplem - Donnie Darko. Po niespełna pietnastu minutach odczuwam zanik kaca z poprzedniego dnia i delikatny ucisk w głowie jak po słabym joincie.

 18.45 Kończy się film. Czytałem sobie o doznaniach innych osób i ku mojej uciesze bodyload był bardzo znośny. Wymiotować się nie chciało. Czułem się silny. Bohater po raz kolejny staje się moim idolem. Zaczyna działać. Pierwsze wizualne zabawy. Obraz delikatnie się rozmazuje, jednocześnie jest piękny i wyostrzony. Delikatne drgania rąk. Muszę stąd uciec. Chciałem być sam, zapaliłem. Dużo paliłem. Zaczęła się moja podróż. Czułem się jak nastolatek, który ucieka z domu z dziewczyną. Czułem, że mogę wszystko. Wolność. Uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Pisałem o tym co myśle - stek bzdur. Idę dalej do ludzi. Ich twarze całkiem normalne, nie jak po homecie. Dostrzegam moją w szybie wystawy sklepowej, straszna. Usiadłem na przeciwko starej, brzydkiej babci. Siedzi sobie i patrzy. Jedyne co dostrzegłem to smutek. Była tak smutna, że chciałem ją przytulić, porozmawiać, ale jeszcze nie teraz. Idę dalej.

 19.30 Postanowiłem spróbować doznań smakowych. Mc'Donald jedyne co było w okolicy. W drodzę zaczynam się mocno pocić i delikatnie trzęść. Cały czas się poce, może ze względu na wysokie temperatury, nie wiem. Doznania smakowe jak najbardziej przyjemne. Ale nie dużo, za to różnorodne. Spotykam się z innym kumplem i się szlajamy.

 21.00 Znowu potrzebuję samotności. Milion myśli na sekundę. Uczucie jakby w głowie robiły backflipy. Na niczym nie można się na dłużej skupić, bo zaraz coś innego przykuwa uwagę. Niebo piękne. Chmury posiadają nieokiełznaną głębie. Ulegają raz po raz deformacją przyjmując nowe kształty. Zieleń trawy tak piękna, że pragnę się położyć na niej i się w niej tarzać. Wyostorzony dzwięk pozwala usłyszeć mi muzykę nieopodal grających chłopaków. Następne doznanie. Smutne. Pod wpływem muzyki następuje ogromna zmiana. Uśmiech pomału znika. Delektuje się dźwiękami, wyciszam, w mojej głowie tylko muzyka. Piękno, harmonia, doskonałość. Czemu my tacy niedoskonali tworzymy coś tak pięknego?

 22.00 Dalej siędzę przy grajkach. Zanurzam się w sobie. Wertuje umysł. Zrobiło się całkiem zimno. Bardzo zimno. Trzęsę się. Podchodzą ludzie, zagadują. Jestem miły, ale nie chcę ich. Zagłębiam się dalej i szukam. Byłem bohaterem, byłem silny i nagle wszystko zniknęło. Czuję pustkę, czuję nicość. Co ma sens? Jesteśmy marnymi mrówkami chodzącymi po świecie i co jakiś czas potykamy się o siebie nawzajem.

 24.00 Dół. Ale uczę się opanowywać drgawki. Pozytywne może ten bohater jeszcze nie umarł. Gardzę wszystkimi pijanymi ludźmi, zataczającymi się facetami z rękoma w spodniach nawalonych lasek. Gardzę sobą. Chce mi się żygać. Obrzydzenie. Zajrzałem w głąb siebie i się przeraziłem, bo nic tam nie zobaczyłem. Przerażenie. A może tak ma być. Nic nie wiem, stałem się zwykłą kupą mięsa podróżującą, wsród innych. Już teraz wszyscy byliśmy tacy sami, nic nie warci.

3.00  Po 3 godzinach marszu z przerwami na fajki, pub i rozmowy ze spotykanymi ludźmi wracam do domu. I tak wiem, że nie zasnę. W ciągu nocy śpię może godzinę, a w uszach gra mi orkiestra. Rano nadal zostaje moralniak. Polecam zajrzeć w głąb siebie, ale nie liczcie, że znajdziecie coś nowego.

 

Dla ciekawych:

Niewielkie problemy z żołądkiem. Wizuale niewielkie, aczkolwiek przyjemne. Zaobserwowałem 2 fazy: śmiechu i zamyślenia. Sprzeczność. Jedzenie super, pić się nie chce. Ci co palą niech się zaopatrzą w fajki. MUZYKA-PIĘKNO. Noc nie przespana. Rozmowa z ludźmi ok. Proponuję wziąść z kimś, a później się odłączyć. I ciepło się ubrać.

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
22 lat
Set and setting: 
Postanowiłem zajrzeć w głąb siebie, odbyć podróż w nieznane, nie spodziewałem się tylko tego co tam zobaczę. Początkowo wziąłem u kumpla, później byłem wszędzie.
Ocena: 
Doświadczenie: 
Znikome myślę, że tylko 4-homet, ale w zupełnie innych okolicznościach.
chemia: 
Dawkowanie: 
ok 7mg rozpuszczone w 1ml alkoholu

Odpowiedzi

I jak to wygląda? Co proponujecie dalej próbować z chemii?

Gdybyś zarzucił wcześniej, spokojnie dał byś radę zasnąć. Czas działania to około 12h ;D

 

Co dalej.... Teraz weź 10mg. Będzie mocniej. Potem, jak już zejdzie tolerancja weź 11mg. 2c-p ma to do siebie, że nawet tak mała zmiana dawki powoduje dużą różnicę.

 

Jak już będziesz po tym i jeżeli masz jakiś kontakt na takie dragi, to poczytaj o nich na HR. Tam się dowiesz naprawdę duuuuuużo. I nie pisz na końcu tematu "ile mam zjeść/jak długo będzie trzymało/itp". Najpierw przeczytaj cały temat a naprawdę sporo info wyciągniesz.

 

 

 

Pozdrawiam, Rexelder

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media