25c-nbome (walka świateł i rzeczywistości )
detale
Dawka nieznana.
Nastawienie/miejsce: Miejsce przepiękne, ludzie niesamowici, atmosfera nieziemska ( Słowa które w 100% opisują atmosferę panującą na polu woodstockowym)
raporty zielonyy
25c-nbome (walka świateł i rzeczywistości )
podobne
Na wstępie dodam, iż cały ten bałągan który zaraz opiszę zdarzył się przypadkowo, nie był planowany. (Ekipa 10 osób, 8 osób pierwsza styczność z tym środkiem + 2 osoby bawiące się tylko przy alkoholu i MJ.
Jest 2 Sierpień Rok 2013. (2 dzień pięknego Woodstocku), Około godziny 16. Słyszę jak Kolega biegnie do obozu rozpędzony i krzyczy : "EEEJ, Checie kwasyy??" Żadna z obecnych osób nigdy nie miała styczności z kwasem, lecz to nie było żadnym problemem. Zrzuta hajsu (kupione 15 kwasów) od człowieka którego znali wszyscy i miał wszystko czego dusza potrzebowała od MJ, syntetyków, Morfiny, Meskaliny aż po heroine .
Postanowiliśmy, że zarzucimy wszyscy jednocześnie o godzinie 22:00 żeby przygotować się i pójśc na koncert Anthraxu (który zaczynał się o godzinie 23:10)
Godzina 22;00 -- >Czas zacząć przygodę.
T+0,
Wszyscy dzielnie zarzucają kwasika na dziąsło i zaczynają się rozmowy, o tym jak drętwieje im szczęka nie czują języka, Polowa osób czuje się źle w tym także ja, nie wiedząc co będzie dalej. Ja zarzuciłem połówkę ponieważ obawiałem się że może być dla mnie za mocne i stchórzyłem.
T+0:15
Zarzuciłem 2 połówkę. Słyszę że koleżanka już zaczyna się śmiać i mówi że wszędzie widzi różowe i zielone robaczki jak chodza po nas i wszędize gdzie spojrzy, Mówi że jest zajebiście i nie może przestać się śmiać. Ja czuje jedynie zdrętwiałość języka.
T+0:30
Ludzie narzekają że chce im się rzygać, że jest tragicznie, że nigdzie nie idą, Że chcą się położyć i przeczekać te masakryczne ładowanie kartona.
t+0:45
Zaczynam zauważac że las wygląda inaczej niż na początku, światło świeci innym kolorem niż na początku że jest coś nie tak i strasznie boli mnie szyja. ( połowa ludzi zaczyna już rozmawiac jak to jest fajnie i nie mogą przestać o tym myśleć i chcą się z tym wszystkim podzielić.
T+1:00
Godzina 23;00 wyruszamy na koncert. Idziemy w 8 osób alejką prowadzącą z lasu w stronę sceny. Kolega zaczyna wariować chodzi wokół nas i robi "8" i cieszy się, patrzy przed siebie i zawraca. 3 osoby boją się i mówią że nie dadzą rady dalej iść, 1 osoba rzyga. Rozdzieliliśmy się . 4 osoby wróciły się w stronę namiotów, a my odważnie ruszamy na koncert.
T+1:15
Nie zauważam jakiś znacznych efektów, czuje szczękościsk i dziwną atmosferę (starszne uczucie gorąca)
Wchodzimy w głąb ludzi. Żeby zobaczyć pokaz ogni który rozpoczynał szatański koncert. 2 osoby wbiegły rozpędzone pod scenę ( ponieważ tak się podnieciły ze muszą iść pogować i że kwas spowoduje że będą niezniszczali (przepadli, spotkaliśmy ich dopiero nastepnego dnia po godzinie 14;00 )
T+1:30-1:45
Razem z kolegą stoimy i rozglądamy się wokół nas co się dzieje. Uśmiecha się do mnie, myślę że sobie ze mnie żartuje ponieważ jego białe kły błyszczały się i wydawało mi się że zamienia się w wilkołaka. Zaczyna się jazda. Każdy dźwięk gitary tworzy wiatr z głośników które ochładzają moje ciało i czuje się świetnie. CO jakieś 5 min Czuje się tak jakby rozszerzał się ekran mojej widoczności. Ludzie którzy stoją obok mnie oddalają się o parę metrów i czuje się swobodnie mam tyle miejsca wokół siebie jest mi zimno, po czym jak blask światła wszyscy wracają na swoje miejsce i jest mi strasznie źle.
T+1:45-2:00
Nadal mi wchodzi, czuje się dziwnie. światlo zaczyna wariować, zmieniają się odcienie, czuje że ludzie się na mnie patrza bo jestem masakrycznie naćpany. Odwracam się żeby to potwierdzić nikt na mnie nie patrzył, ale ludzie nie mieli oczu. Światło które wpadało w ich oczodoly oddawało tylko biel, Pustka w środku, totalna odchłań. Przestraszyłem się, postanowiłem to przeczekać. Kolega powiedział że już nie wytrzyma i ze musi wrócić bo go przerasta. Ja powiedzialem że zostanę sam bo chce jeszcze poczekać może będzie lepiej.
T+2:10
Uciekam :D, zaczynam biec w stronę namiotów, ludzie patrzą się na mnie jak na idiotę a ja chce tylko wrócić do znajomych, Po drodzę na ciemnej alejce ludzie mają dziwne pokrzywione twarze, tak jakby cień twazy wychodzący za ich obrysy. Biegnę dalej, nie czuje zmęczenia tylko cholernie wysoką temperaturę i ból ( nacisk na szyi )
T+2:20
Dobiegam praktycznie do naszych namiotów po czym widzę jak kolega blady jak ściana wychodzi z lasu w moim kierunku i mówi że cały czas rzyga i że wszędzie są trupy po drodze i żebym uważał.
T+2;23
Nie patrzę pod nogi po prostu poszedłem w stronę z której on przyszedł.
T+2;25-5:00
To co zauważylem, przerosło moje oczekiwania które jednak jakieś miałem. Wchodzę do obozu i chyba widzę znajomych po czym rozglądam się i widze strasznie dziwne rzeczy : namioty porozstawiane wokół ( ich stelaże) pod wpływem światła zdawały się jakby były puste, widzialem ich 2 - przeciwną stronę. Na każdym namiocie widziałem 4 siedzące osoby (których oczywiśćie nie było). Naprzeciw mnie wychodzi kolega który mówi do mnie "Z to ty?" odpowiadam mu : tak, to ty J?" Po czym on do mnie uśmiechnięty ( mając 4 pary oczu i rozmytą twarz we wszystkie strony) " Powiedz co widzisz" dobrą minutę stałem wryty w ziemię i bałem się cokolwiek odpowiedzieć. On do mnie "spoko wiem co czujesz, wszyscy to widzimy" wziął mnie za rękę i poprowadził do ludzi. Wszyscy byli przestraszeni ale razem siedzieli w kółku, i rozmawiali o jak najpozytywniejszych rzeczach. Nagle słyszę że 2 osoby schizują.
Kolega nie chciał wyjść z namiotu bo mówi że nic nie widzi, żę jest strasznie, że chce żeby to się skończyło. Wtedy odkryłem magię światła. Poszedłem do namiotu po latarkę, oświetlając dane miejsce --> przywracało je do dawnej postaci. 15 min zajęlo mi wyciągniecie Kolegi z namiotu, po czym siadł do ludzi i zaczął powoli funkcjonować. Koleżanka leżała na ziemi na materacu i patrzyla w niebo "mówiła że to jedyne miejsce w którym może cokolwiek zrobic i że tutaj jest jej dobrze. Tak minęła dobra godzina, wszyscy siedzieli praktycznie trzymali się za ręce, żeby to przetrwać. Grali na gitarze, ciepłe dźwięki ogrzewały skórę.
T+6;00
wszyscy schowali się do namiotów natomiast ja nie miałem ochoty wchodzić do jakichkolwiek 4 ścian. Posiedziałem z 10 min i postanowiłem pójde odświeżyć swój umysł, wkładając głowe pod zimną wodę. Po drodzę do kranów, spotkałem grupkę ludzi którzy tak jak ja nie mogli spać ponieważ "ciężko pracowali" tej nocy. Tańczyli oni do muzyki elektro, techno, gabber. Na Woodstockowym festivalu muzyki Metalowej, trashowej, rockowej. ALejka z rana zamieniła się w niedobitki naćpanych ludzi, którzy rozstawili własną dj'ke głośniki i bawili się zapewne parę godzin. Ja poszedłem się odświeżyć. po czym jak błysk światła, styczność przegrzanej głowy z lodowatą głową przywrócił mi fazę, stojąc wśród ludzi znowu nie wiedziałem co się ze mną dzieje, na szczescie trwało to parę minut. Wróciłem do namiotu.
T+7;00
Siadam na materacu, próbuje coś zjeść, (byl to pasztet). Nie wchodzi mi w ogóle, czuje się jakbym jadł kamienie i gryzł piach. Nagle z namiotu z wielkimi pięciozłotowymi oczami wychodzi kolega i dziwi się że ja jeszcze tutaj siedzę i że jestem cały zarosiały i widzi na mnie świecącą się powłokę rosy i że jestem "pojeb*** że jem pasztet o 6;00 i żebym szedł spać.
T+7:30-12;00
Poszedłem do namiotu, położyłem się obok koleżanki, która też nie mogła spać, I leżeliśmy tak aż do momentu, kiedy się próby co do następnego dnia koncertów.
Wszyscy wyszli, jakby nieżywi. Kolega mówił ze wyszedł z siebie i widział swoją śmierć i ze nigdy tego już nie weźmie. Ja uważam że wszystko było dosyć ciekawe, intensywne i emocjonalne.
Doświadczyłem swego rodzaju olśnienia co do funkcjonowania ziemi, otaczającego nas świata. Działanie światła i percepcja.
Czekałem żeby opowiedzieć tę historię 2 lata, Wczoraj dostałem olśnienia bo przyśnił mi się woodstock i nie wytrzymałem, musiałem to w końcu napisać.
Pozdrawiam wasz Zielonyy.
- 16707 odsłon
Odpowiedzi
Dobry tr, przyjemnie się
Dobry tr, przyjemnie się czytało. Festiwal genialny :D Zazdroszczę ekipy, odważni ludzie
Trip może być, choć nie
Trip może być, choć nie rozumiem, jak można brać coś takiego, nie mając zielonego pojęcia, jakich efektów można się spodziewać. A Twoja pani od polskiego, to by zapłakała, jakby ten tekst przeczytała.
Lepiej zrobić inaczej
Z doświadczenia wiem, że jedząc pierwszy raz kwacha nie ma co uderzać w plener z jakąś większą grupą ludzi. Nikt nie wie czego ma się spodziewać, każdy się zaczyna gubić, bo każdy ma inny sajgon w bani, rozmowy rozpraszają piękno jakie tworzy się w głowie po owym kartoniku.
Wg mnie najlepszym miejscem do potripowania na kwasie jest własny pokój - miejsce, w którym czujemy się komfortowo, bezpiecznie i mamy pewność, że nikt nam nie będzie dobijał się do pokoju. Jak mi brat wszedł do pokoju kiedy "bujałem w obłokach", to wziąłem go za jakiegoś intruza i nie byłem w stanie odezwać się nawet słowem. Używka mocno odrealnia i odcina od świata. Oczywiście najlepiej tripować samemu, bo tak jak wyżej wspomniałem jakiekolwiek rozmowy zaburzają - tak przecież wytężone - myślenie pod wypływem.
Ulubiona muzyka jak najbardziej wskazana. Jako fan rapowego brzmienia odnalazłem w Polsce ciekawego producenta, dzięki któremu moje tripy nabierają barwy i jeszcze bardziej nakręcają myślenie - jest nim Essex (pozdrawiam jeśli to czytasz :D). Jego produkcje najprawdopodobniej też tworzone są pod wpływem, stąd tak dobrze wchodzą w ucho jak zeżremy karton :D
Po udanym tripie powinniście wysnuć milion życiowych wniosków, refleksji i przemyśleń. Mnie osobiście kwasy tak ułożyły życie, że z codzienniego palacza MJ (naprawde nie wyobrażałem sobie dnia bez bonga) jestem teraz tylko weekendowym i jest mi z tym w chuj dobrze. Zacząłem odkrywać pozytywne aspekty wszystkiego co mnie w życiu napotyka. Stałem się pogodniejszą i pewniejszą siebie osobą na trzeźwo - w sumie niedziwne skoro codziennie przez 3 lata chodziłem skotłowany jak parowóz.
Ogólnie rzecz biorąc ludzie, którzy są zwolennikami przyjmowania kwasu w towarzystwie nie mają pojęcia co tak naprawde tracą. Dopiero gdy się wyciszymy sam na sam we własnym pokoju, zaczniemy rozkminiać życie przy ulubionej muzyce bądź po prostu położymy się w łóżku z zamkniętymi oczami, dostrzeżemy jej piękno :)
Wcinajcie póki legalne bo słyszałem, że w przeciągu miesiąca ma być zdelegalizowane.
To wcale nie jest prawda, że
To wcale nie jest prawda, że najlepsze efekty można osiągnąć tylko samemu w medytacji czy odosobnieniu i ciszy. To nie jest jedyne "prawdziwe i słuszne" zastosowanie psychodelików, choć, trzeba przyznać, jest jedną z najlepszych form. Z drugiej jednak strony; ja przeżyłem po 25C właśnie nieprawdopodobną podróż z dwoma kumplami w plenerze. Przeżycie było tak głębokie, że między jego szczytem mogę postawić znak róności ze szczytem Ayahuaskowym (w pokoju, w medytacji). To nie jest prawda, że jedyną drogą do odkrycia tych wspaniałych rzeczy jest zagłębienie się w sobie, kiedy uświadamiamy sobie, że Wszystko jest w nas. Równie dobrze możemy rozpłynąć się na zewnątrz kiedy widzimy, że jesteśmy Wszędzie i jesteśmy Wszystkim. Choć te dwie drogi idą w zupełnie przeciwnym kierunku to efekt jest zupełnie ten sam, zapewniam ;)
Ludzie, którzy są zwolennicy przyjmowania kwasa w samotności i w pokoju tracą możliwość telepatycznego kontaktu, z innymi uczestnikami, co jest absolutnie niesamowitym doznaniem. Oprócz tego żaden pokój nie dostarcza takiego bogactwa jak łono natury; gdzie wszystko jest tak piękne, naturalne i doskonałe. Każdy przelatujący ptak, ruch skrzydeł motyla, przebiegająca sarenka, miliard kwiatów i wielkich starych drzew... tego nie znajdziesz w domu. Sam fakt istnienia tego wszystkiego i oglądania na kwasie Eksplozji Życia jest dostatecznym powodem by próbować tripów na zewnątrz, zwłaszcza w maju/czerwcu.
Dlatego jedyne co "powinno" się robić z kwasami to ćpać po swojemu, a na pewno odkryjemy to co Wszechświat nam przygotował. Wszak w dowolnym jego punkcie trwa nieustanny hiperorgazm Istnienia :)