bardzo dziwny, niemiły trip.
detale
raporty jucra
bardzo dziwny, niemiły trip.
podobne
Chciałbym opisać najgorszego tripa jakiego kiedykolwiek doznałem, nie zakończył się on dobrze.
Pewnego dnia poprosiłem znajomych, żeby zmotali mi palenie. Udało się, wziąłem od nich towar. Jako że moje doświadczenie z marihuaną było bardzo małe, nie wiedziałem od kogo konkretnie i co biorę. Wziąłem sztukę, odszedłem. Poszedłem do pobliskiego lasu, wyjąłem pakunek, powąchałem. Pachniało jak normalna roślina/przyprawa, więc pomyślałem że to pewnie wałek. Stwierdziłem że na wszelki wypadek spróbuję, mimo że pewnie i tak nic mi nie będzie. To był mój błąd. Wyciągam lufkę, nabijam, rozpalam... Jeden buch, drugi, całe szczęście więcej już nie mogłem, bo faza przyszła praktycznie natychmiast. Chowam lufę do kieszeni, po czym stwierdzam, że już mam za mocno.
Po minucie-dwóch od zapalenia przestałem widzieć. Widziałem jedynie piksele, obraz strasznie klatkował. W głowie działy mi się bardzo dziwne rzeczy, zapomniałem kim jestem, jedyne co byłem w stanie myśleć - "Matko, nie ogarniam. Co ja najlepszego narobiłem. Niech to się już skończy". Straciłem kompletnie poczucie czasu, zapomniałem o której wyszedłem z domu, zapomniałem też o której mniej więcej paliłem. Nic nie byłem w stanie zrobić, czułem się jak opętany. Coś mnie prowadziło w stronę domu. Czułem straszną susz w gardle. Wtedy jedynym moim celem było zdobycia za wszelką cenę chociaż kroplę wody. Wyszedłem na deptak, w miejsce publiczne. Nie widziałem żadnych ludzi w pobliżu, mimo tego że w tym miejscu zawsze jest wielu ludzi codziennie. Po prostu nie spodziewałem się tego, że mogą tam być ludzie. Mniej więcej w połowie drogi do domu film mi się urwał.
Zasnąłem, ale szedłem dalej jakbym lunatykował. O niczym nie myślałem - jakbym spał. Po chwili obudziłem się i uświadomiłem sobie, że idę bardzo dziwnie, bałem się że ludzie połapią się w jakim jestem stanie i stwierdziłem, że koniecznie muszę się ogarnąć. Zamiast ogarnięcia przyszedł znowu sen, z którego wyrwały mnie spadające okulary zawieszone na szyi. Coś kazało mi je podnieść, ale nie byłem w stanie się schylić, musiałem iść dalej. Podeptałem swoją zgubę nawet tego nie czując i poszedłem dalej. Znowu zasypiam. Widzę bardzo straszny obraz tym razem. Tylko czerwony kolor, pomyślałem że to już koniec - żegnaj świecie... Myślałem że nie żyję, do czasu gdy mocno uderzyłem w drzewo. Poczułem ulgę. Uff, żyję!
Padam na ziemię nie mogąc utrzymać równowagi i znowu zasypiam. Po jakimś czasie (nie wiem dokładnie ile minęło, straciłem poczucie czasu) zacząłem się przebudzać. Pomyślałem że jestem u siebie w domu, we własnym łóżku, bezpieczny, a to wszystko było jedynie złym snem. Otworzenie oczu zajęło mi dłuższą chwilę. W końcu otwieram. Obraz był strasznie rozmazany, czułem się kompletnie zdezorientowany. Dość wolno dotarło do mnie, że wcale nie leżę we własnym łóżku, a na chodniku. Bo przecież jak to? Zaraz zaraz, jakim cudem leżę niczym niedzielny menel na chodniku w centrum miasta, skoro normalnie położyłem się spać? O cholera, przecież ja paliłem przed tym wszystkim. Czuję straszny zwał i mając w dupie wszelkie konwensanse, przewracam się na drugi bok i śpię dalej na tym pieprzonym chodniku. Po jakimś czasie budzę się na ławce, w okół mnie spory tłum ludzi. Pytali mnie jak mam na imię, czy brałem jakieś narkotyki. Odpowiedziałem że nie, skądże. Nie tykam narkotyków, proszę państwa, za kogo mnie uważacie? Pytali też, czy miałem już tak kiedyś, odpowiedziałem że owszem, tak.
W jednej chwili uświadamiam sobie kim jestem i po co żyję. Czułem jakbym zaczął życie od nowa. Pytali jak mi pomóc. Powiedziałem że potrzebuję wody. Dali mi całą butelkę. Jakaś kobieta pytała, czy nie wezwać karetki. Odmówiłem, usprawiedliwiając się odwodnieniem i zapewniając że zaraz mi przejdzie. Ale jako że nie mówiłem zbyt wyraźnie, najwyraźniej mi nie uwierzyli i wezwali karetkę. Przyjechało pogotowie. Jadąc ambulansem nie przejmowałem się że będę miał przypał, zwał był jeszcze zbyt mocno odczuwalny, by przejmować się takimi drobnostkami jak wizyta w szpitalu. Dopiero na miejscu po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że od tego momentu moje życie będzie trudniejsze. Kilka badań, wykrycie THC - puszczono mnie do domu na następny dzień.
Dzisiaj jest już ok, nie miałem konfliktu z prawem na szczęście, staram się żyć normalnie, lecz to mi nie daje zapomnieć i prawdopodobnie nie zapomnę o tym do końca życia. Z dilerem nie miałem kontaktu od tamtego czasu, a szkoda - chciałbym dowiedzieć się co to mogło być. Teraz pytanie i prośba do was. Nie zrozumcie mnie źle, mam bardzo małe doświadczenie z jakimikolwiek narkotykami, raz miałem doświadczenie z amfetaminą i to wszystko. Marihuanę paliłem dosłownie kilka razy dla towarzystwa. Teraz pytanie. Czy ktoś z was miał podobną podróż, czy wie ktoś co to mogło być ? To było bardzo ciężkie przeżycie i nie zapomnę tego chyba do końca życia. Dzięki z góry za jakieś sugestie.
- 17358 odsłon
Odpowiedzi
Prawdopodobnie syntetyczne
Prawdopodobnie syntetyczne kanabinoidy, jakie konkretnie, tego Ci nikt nie powie. Kiedyś po dwóch zaciągnięciach się "marihuaną", siedziałam w jednym miejscu kilka godzin widząc w 2D, a koparkę uznałam za pomnik lenina. Bywa. :]
Syntetyki to zuo (przyjajmniej dla mnie)
Pamiętam jak kiedyś, też jakoś po 2 buchach, nie moglam ustać na nogach, złapać powietrza, byłam na skraju omdlenia z mroczkami przed oczami, a mdłości mnie miażdżyły, a przecież MJ ma na nie kojący wpływ. Dlatego obecnie tylko sprawdzony stuff :)
"I właśnie to co najlotniejsze, to, rdzeniem jest wszechświata, to rzeczywistość, to Atman. TO JESTEŚ TY..."