Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

changa i moje 15 minut między wymiarami

detale

Substancja wiodąca:
Dawkowanie:
30 - 50 mg (ciężko stwierdzić)
Set&Setting:
Dobry nastrój, ekstazowy wieczór na letniej imprezie psytrance'owej.
"Ciemny i cichy lasek" paręnaście metrów od głośnej sceny muzycznej.
Wiek:
23 lat
Doświadczenie:
psychodeliki, empatogeny, marihuana

changa i moje 15 minut między wymiarami

Pierwszy raz DMT - Changa - lasek parę metrów od sceny main

Festiwal psytransowy, scena main, stoimy sobie z ekipą w cieniu lasku niedaleko głównej sceny, kiedy podeszło do nas dwóch imprezowiczów...

Od razu złapaliśmy dobry kontakt z nowymi znajomymi. Nasza ekipa latała w tym czasie na 4-fma wiec, dobrze się wszyscy dogadywaliśmy xD (4fma to, coś podobnego do extasy – świetne się czujesz, jesteś pewny siebie, dobrze się gada z ludźmi i cieszysz się tym stanem.

Po gadce szmatce zaproponowana została Changa. Wytłumaczony sposób inhalacji - wciągać dym tak długo jak tylko potrafię :D

Wciągałem dym do płuc jednym i długim pociągnięciem, aż nie miałem już miejsc w płucach, chciałem odkaszlnąć, ale spiąłem się i trzymałem dym w płucach. Dym był w ogóle nie gryzący wchodził gładko, wydawał się coraz lżejszy jakby znikał kiedy go wciągałem. W trakcie jak wciągnąłem dym, a potem trzymałem go w płucach pamiętam, że zaczynało się wejście, coś się działo, jakieś zawroty głowy, jakby ekran zaczynał się rozmazywać, albo zadymiać, stan wpadania w sen efekt nasilał się z czasem, pamiętam, że czułem jak moje płuca są prostokątnym naczyniem i widziałem jak prostokątny dym wpada do niego kręci się w nim w koło, kaszlnąłem bez otwierania ust - organizm domagał się wydechu - wypuściłem dym z płuc...

Siedzieliśmy grupką na trawie między drzewami. Pamiętam, że to co widziałem na oczy, ograniczone do paru metrów, zamieniło się w takie jakby zdjęcie, czy ekran od telewizora - trzymałem przed sobą fajkę, a ekran stanął, pomniejszył się i oddalił w białą kropkę. Efekt wyglądał podobnie do wyłączania starych telewizorów, gdzie obraz znika do małego punktu na środku ekranu. Dookoła ekranu była czarna przestrzeń, może jakaś galaktyka, w każdym razie ciemny ekran czy wymiar, a takich ekranów było kilka po sobie i znikały podobnie jak pierwszy, na końcu poczułem jak ja jako osoba jestem też wciągany do środka. Wiedziałem i wiedziałem, że zniknąłem ja, nasz świat (pierwszy ekran), a potem wszystkie kolejne światy czy galaktyki zamieniały się po kolei w ekrany i były po kolei wciągane, aż nastąpiła totalna czerń.

Do momentu jak to zobaczyłem, nie mogłem uwierzyć, że widzę coś takiego i jednocześnie tak trzeźwo myślę i interpretuję to co widzę, zdziwiła mnie trzeźwość umysłu podczas tego przedstawienia i to że wiem, że jestem właśnie pod wpływem substancji, że widzę wszystko tak wyraźnie i że tak łatwo i przyjemnie można osiągnąć taki efekt i go po prostu spokojnie oglądać. Byłem czystą myślą, mimo tego, że nie było ciała i świata najzwyklej myślałem. Generalnie wszystko działo się w ułamkach sekund, czułem, że te myśli którymi byłem, były trzeźwe i płynęły normalnym tempem, po prostu jakbym z czystym i trzeźwym umysłem przyglądał się temu jako obserwator (coś w rodzaju swobodnego obserwatora w grach multiplayer).

Nie czułem żadnego zamulenia jak na zwykłych psychodelikach, po prostu wiedziałem, że to bomba od DMT i cieszyłem się tym patrzeniem jak znika świat, pozostaje czarny niebyt, a ja jako swobodna myśl poruszam się w tym. Tylko w momencie gdzie zniknął ostatni ekran - zniknęło moje ja – było to coś w rodzaju resetu, wtedy po prostu na ułamek sekundy nie byłem nawet tą myślą (już chwilę wcześniej nie miałem ciała, a wtedy zniknęło też to uczucie bycia tym stanem myśli, pozostała tylko czerń, niebyt i jakieś zdziwienie (wydaje mi się, że to jest to uczucie dotknięcia cząstki boga, o której często ludzie piszą – będąc swobodną myślą czułem wszystko w pierwszej osobie, gdy i to zniknęło; to uczucie niebytu było takie jakby trzecioosobowe – jakby to ktoś inny się temu przyglądał - widz, bóg, coś w tym stylu)). Po kolejnej krótkiej chwili myślenie wróciło, czułem, że to już jestem ja, że to dalszy element fazy, wszystko wydawało się normalne, jakby podążało w dobrym kierunku, że kontynuujemy zabawę, a po kolejnej chwili wszystko zostało wyrzucone z tej dziury z powrotem w przeciwnej kolejności jak zostało wessane.

Co stało się dalej? – wróciłem do siebie, byłem już w swoim ciele jednak było ono tylko pojemnikiem którym mogę poruszać, byłem w środku tą płynącą myśl – po prostu nadal nie patrzyłem jeszcze wtedy oczami.

Wróciłem do siebie, ale moje ciało i znajomi byliśmy w innym wymiarze albo świecie. Zamiast na trawie siedziałem na kawałku czegoś w rodzaju podłogi zbudowanej z sześciokątnych, przeźroczystych elementów jakby ze szkła, (boki elementów były białe) ułożone w plaster miodu. Przede mną siedzieli znajomi tak jak wcześniej siedzieli na trawie, dokładnie w takich samych pozycjach. Kawałek podłogi razem ze mną i znajomymi leciał w czymś rodzaju tunelu – widziałem masy przecinanego powietrza całość była otoczona jakąś niewidzialną bańką, bo nie czułem wiatru czy ruchów powietrza na ciele, ale czułem, że bardzo szybko lecimy.

Byłem pewny, że się poruszamy ponieważ dostrzegałem efekt taki jak przy wchodzeniu satelity w atmosferę, po prostu lecieliśmy jak na jakimś magicznym latającym dywanie, a smugi pokonywanego powietrza były widoczne na ścianie tunelu.

Potem coś w rodzaju teleportacji, chwilę leciałem tym tunelem w naszym normalnym świecie widać - było widać masy przecinanego powietrza między drzewami, a za chwilę tunelem siedząc na kryształowej podłodze. Następowały takie przeskoki z jednego wymiaru do drugiego (naszły mnie podobieństwa do filmu matrix – przechodzenie z jednego świata do drugiego), potem światy zaczęły się mieszać. Pamiętam jak trawa rosła na tej podłodze w kształcie plastra miodu, przed nami była scena główna dj-ka – taki mix świata prawdziwego i tamtego drugiego. Pamiętam dziwny efekt – wydaje mi się, że to był ten efekt 4D o którym słyszałem – patrzyłem pod trawę i widziałem wszystko jakby wklęsłe jakby z drugiej strony – poszarzałe ale świecące się, zbudowane jakby z takiego gładkiego plastiku albo metalu, świeciło się delikatnie jak przeźroczyste szkło, czasem światło się od tego odbijało. Wszystko wyglądało jakby miało drugie wcielenie takie – jakby po dodaniu lakieru metalicznego albo stworzone przez jakiegoś dobrego grafika w programie graficznym.

Efekt podobny do tego co dzieje się w grze wideo gdy wychodzimy poza tekstury (link -http://img7.gram.pl/20081209133754.jpg ). Różnica jest taka, że za tą granicą było widać tą drugą metaliczno-plastikowo-szklaną formę drzew trawy itp., widać było ich wypukłą formę, ale wszystko nie było wywrócone na drugą (lewą) stronę tylko miało jakby normalną prostą formę w tej graficznej odmianie z efektem odbicia lustrzanego.

Nie pamiętam jak to się stało - czy dolecieliśmy, czy się zatrzymaliśmy, czułem, że się już nie poruszamy, i że siedzę na trawie przed znajomymi, ale ten drugi wymiar czy świat zmieszał się z naszym realnym światem, przecięte to było takimi jakby płaszczyznami, dzięki którym można było patrzeć na świat trochę inaczej, jakby każda rzecz była zrobiona i z naszej realnej masy, i tej takiej graficznej (być może była to ta podłoga w plaster miodu bo pamiętam, że mogłem zajrzeć pod trawę jak pod dywan i widziałem tą drugą formę drzew). Ciężko to opisać prosto, sam nie do końca to rozumiem.

Czasem to wyglądało jakby przedmioty, drzewa, wszystko było wykonane z przeźroczystego materiału i wypełnione jakąś masą - raz realną, że był tylko efekt błyszczenia się na korze drzewa, a raz tą taką krystaliczną – graficzną widziane jakby przez przekrój tej magicznej płaszczyzny, albo wszystko było z takiego magicznego pryzmatu czy chuj wie jakiegoś alien gówna świecącego xD

 

Był też taki moment kiedy siedząc na trawie cały świat zmienił się nagle w taki jakby pokój zabaw, jakby świat stał się jakąś zabawką – plastikową, świecącą, grającą, skrzynią ograniczoną przez kilkadziesiąt metrów, a ja byłem tam w środku.

Drzewa ludzie, scena, trawa, która stała się kolorową mrygającą podłogą wszytko zmieniało kolory, mieniło się tęczowo, zmieniało się w grafikę komiksową, raz wszystko było jakby z plasteliny. Wszystko się co chwile zmieniało jak w jakiejś kolorowej reklamie dla dzieci. – generalnie był totalny rozpierdol. Inne charakterystyczne rzeczy które zapamiętałem – drzewa raz ułożone były tak równiutko, były takimi czarnymi równymi kolumnami, innym razem były normalne tylko kora zmieniała kolor z zielonego na czerwony i fioletowy.

Muzyka w tle przyspieszyła i nabrała idealnie równego szybkiego tępa, trochę jakby była przygotowana na to moje przyjście i zaczęła grać jak tylko pojawiłem się tam, słyszałem uderzenia basu (wydaje mi się, że były to okolice 180 może 200 bpm), był to jakiś zwykły prosty bit który był jakby tłem dla wydarzeń w tym małym ograniczonym świecie i brzmiał naprawdę dobrze, niezwykle równo i synchronicznie, oraz po kolei dochodziły kolejne dźwięki kiedy się na nim skupiałem.

Kiedy siedzieliśmy w lesie, znajomi opowiadali nam cały czas o tym co to jest świadomość, czym jest ten inny wymiar, jak działa to DMT. Ja pytałem czy oni widzą to co ja, ale mówili w większości przypadków, że nie. Co ciekawe raz czułem jak odpowiadali mi znajomi „normalni”, a raz z tego innego wymiaru.

Pamiętam też moment, kiedy poczułem, że zaraz stanie się coś złego, włączyła się jakby scena z filmu, straszna muzyka, zacząłem słyszeć jakieś krzyki czy inne jęki, patrzę na moich znajomy – widać po nich było, że tego nie widzą co ja, co było normalne, ale czułem, że dzieje się coś złego i zaczynam do nich powoli mówić: „Zaczynam – odczuwać – strach” i nagle wtedy kiedy miałem powiedzieć „strach” oni nagle jakby się obudzili w tym samym momencie wszyscy obrócili głowi i wzrok na mnie i razem dokończyli takim demonicznym głosem – „straaaaaachhhhhhhhhh” – w momencie ich twarze przybrały bardziej diabelskich rysów, każdy miał rogi, po chwili ich głowy takim ruchem poklatkowym wleciały we mnie. Trochę się wystraszyłem ale wszystko w momencie się skończyło

 

Następnie było kilka pomniejszych ale równie ciekawych przeżyć:

Pamiętam, że 2 albo 3 razy powiedziałem jakieś życzenia, było to hasło typu teraz ma zniknąć ta muzyka czy kolor ma się zmienić (nie pamiętam dokładnie o co chodziło, ale podziałało w każdym przypadku tylko, że z każdym następnym życzenie było spełniane z większymi oporami, tak jakby magia się męczyła i przez to się spowalniała), a potem jakby zrozumiałem, że wyczerpał się limit i więcej nie mogłem zmieniać nic samymi myślami.

Drzewa mieniły się jak gdyby były jakimiś rombami na obracającymi się na animowanym wygaszaczu ekranu w telefonie, lśniły do tego takim ładnym światłem.

Za chwile się zmieniały jakby były wykonane z papieru – takie papierowe pudełka normalnie w 3d albo jakby były wykonane z klocków jakby z maincraftu tylko mniejszych.

Był też moment kiedy popatrzyłem na scenę muzyczną i ona nagle została wciągnięta w taki jakby wir – po prostu zniknęła na chwilę, razem z nią przestała grać muzyka, patrzyłem na innych ludzi – dalej tańczyli, zrobiło się cicho, a po chwili cały niewielki budynek wrócił na swoje miejsce razem z muzyką.

Raz jak gadałem z R to zniknęła mu cała twarz, miał głowę, ale miał taką czarną dziurę jakby czarny cień zasłaniał mu twarz, akurat wtedy mówił coś o świadomości i umyśle.

Księżyc był jakby małą lamką, raz był w oddali a raz między drzewami tak, że inne drzewa stały za nim.

Fraktale jakie widziałem były mega wyraźne, jakby były plastikowe, albo metalowe, takie np. na homecie wydają się takie lekkie, jakby pływały, kołysały się, zdecydowanie takie bardziej psychodeliczne, tutaj w sumie było mało fraktali, ale były takie gładkie, wyraźne, takie jakby dobrej jakości, takie trochę jakby bardziej wyniosłe :D

Był też taki moment - tego widoku nie zapomnę do końca życia - że nie było nieba, a zamiast tego była druga ziemia – patrzyłem na drzewa i widziałem ich korzenie przy ziemi, po czym podążałem wzrokiem po ich pniu w górę i na górze zamiast korony były też korzenie i ziemia – chyba najlepszy wizual ever jak widziałem.

 

Całość doświadczenia nie trwała więcej niż 15 minut, ale było to jedno z najlepszych przeżyć psychodelicznych z jakimi miałem do czynienia. Po tym wszystkim, kiedy wszystkie efekty ustały, czułem się naprawdę niesamowicie, nie czułem zmęczenia - raczej pobudzenie. W myślach przerabiałem na nowo wszystkie efekty, które doświadczyłem, aby zapamiętać z nich jak najwięcej. Piszę ten trip raport z uśmiechem na twarzy, ponieważ wspomnienia wracają, może nie w pełnej formie, ale wracają ;)

Substancja wiodąca: 
Wiek: 
23 lat
Set and setting: 
Dobry nastrój, ekstazowy wieczór na letniej imprezie psytrance'owej. "Ciemny i cichy lasek" paręnaście metrów od głośnej sceny muzycznej.
Ocena: 
Doświadczenie: 
psychodeliki, empatogeny, marihuana
Dawkowanie: 
30 - 50 mg (ciężko stwierdzić)
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media