żegluga
detale
raporty podroznik
żegluga
podobne
Spotkałem na mieście kumpla. Pokazał mi z uśmiechem na twarzy swoje zakupy, w reklamówce znajdowała się paczka aco i 2 saszetki proszku do mycia cipek. Przypomniał mi się mój pierwszy i w tan czas jedyny, bardzo mocny trip po aco. Wyrzuciło mnie wtedy w kosmos a ciało rozpadło się w nicości, nawet myśli momentami rozpływały się i przestawały istnieć, byłem przez jakiś czas na 4 plateau. Znając potencjał niewinnego leku na kaszel postanowiłem to powtórzyć, tym razem zmniejszając dawkę.
Wracam do domu a tam pustki. Nie było nikogo. Zacząłem się nudzić… patrzę a na biurku leżą już wyciśnięte z opakowania drażetki, obok stoi szklanka z wodą. No to hop. Tego dnia nie chciało mi się podróżować samemu dlatego zacząłem pisać z kumplem (ten z reklamówką). Pierwsza wiadomość T 0, już wiedział o co chodzi.
Czekając na wejście postanowiłem dobrze się nastawić, wsiadłem na rower i w plener. Moim celem była zarośnięta forteca. Jadąc przez las doszedłem do wniosku, że głupio zwiedzać już znane miejsca, pojechałem w nieznaną głębię. Przejeżdżając przez prawdziwą dżunglę, zegarek upomniał się o powrót do spokojnego domku.
Dotarłem, nadal pustka. Przyjechali jacyś zabawni panowie po odbiór jakiś paczek. Czułem już stan jakby upojenia . Z bananem od ucha do ucha obsłużyłem ich, nagle zerwał się pies morderca. Całe szczęście jest mi bardzo posłuszny. Panowie najedli się strachu i odjechali szczęśliwie, unikając spotkania z ostrymi zębami.
Poszedłem na taras. Tam odczytałem, esa od kumpla. Jechał pociągiem, zapytał jak się czuje, odpisując siedziałem obok niego podziwiając przez przedziałowe okienko zieleń pól oraz przemijające krajobrazy. Stukot kół przyjemnie wpływał na samopoczucie. Obracam głowę by się rozejrzeć. Duży przypływ radości, przecież ja siedzę tylko na tarasie. Patrzę na zegarek, minęła godzina od skromnej DMXowej uczty. Zrozumiałem, że to będzie piękny trip. Nie chciało mi się pisać (nie byłem już w stanie) zadzwoniłem do niego z domowego. Czekałem przy okienku aż kumpel kupi bilet, nie chciałem się pokazywać pani z pkp więc poprosiłem towarzysza by ją pozdrowił od kosmitów ponieważ właśnie dostałem od nich taki przekaz. Zrobił to, pani niegrzecznym tonem odpowiedziała do widzenia. Idąc peronowymi schodami zrozumiałem, że to nie były pozdrowienia do tej z okienka tylko do przygarbionej starszej pani sprzątaczki myjącej schody. Znów go proszę o przysługę bo plątał mi się język. Gdy przekazał pozdrowienia cichym głosem (nie chciał z siebie robić debila idąc przez stację z telefonem przy uchu. Do tego był trzeźwy), kobieta rozpromieniała. Zaczęło mi się robić niedobrze do tego to swędzenie. Puszczę pawia! Przestaje mi się to wszystko podobać. Faza cały czas rośnie. Rzuciłem słuchawką i poleciałem na górę do swojego pokoju.
Przy biurku miła niespodzianka. Czekała na mnie ciekawa playlista, mianowicie były to trzy przypadkowe płyty Beatlesów. Przed wypadem rowerowym zapadła decyzja by to one towarzyszyły mi w przygodzie ponieważ nigdy ich nie słuchałem (może pojedyncze piosenki). Okazały się strzałem w dziesiątkę. Pierwszy album „ Yellow Submarine” drugi „The White Album”. Słuchając ich teraz zastanawiam się gdzie są te cudowne brzmienia. Nadal słucha się ich przyjemnie lecz nie są już tak psychodeliczne. Mogłoby się zdawać, że były to inne piosenki.
Kładę się na łóżku, znów się dziwię ponieważ czuję granicę pomiędzy drugim a trzecim plateau, a bania nadal rośnie. Przecież to była tylko jedna paczka.
Teraz posłużę się nagraniami z dyktafonu : „jest zajebiście… było źle, jest źle, leżę sobie, jest dobrze…nie mogę pisać, nie mogę się ruszać, mogę słuchać i zamieniać się w dźwięki… być dźwiękiem, coś niepowtarzalnego… jestem falą! Falą, falą, falą, falą dźwiękową… jest cudownie,(tu zdanie wypowiedziane niezrozumiałym bełkotem). Słyszę bicie swego serca .Właśnie odrzutowiec przeleciał nad moją głową! Leżę na lotnisku!... fajnie się leży na lotnisku… Beatlesi rządzą, tak przenoszą klimat, ja pierdole jak zajebiście, byłem na lotnisku teraz nie wiem gdzie będę, lecimy dalej, podróżujemy. Muzyka pozwala podróżować” w moich wypowiedziach nastała dłuższa przerwa, te wyrażone trzykropkami trwały od 15sek. do 3min. Kolejne zdania są z czasu gdy zacząłem wracać do 2 plateu, właściwie znów znalazłem się na granicy „Ooo ja! Nie Kuba, nie rzygam, podróżuję i to dobrze. Zastanawiam się czy jest ktoś w domu, jak tak to lipa… nie wiem czy gadać do mikrofonu bo to co słyszę to nie wiem, czy już ktoś przyszedł? Bo słyszę bicie swego serca, słyszę muzykę, słyszę łózko, słyszę ścianę, wszystko słyszę, (niezrozumiały bełkot), o zatapiam się, uuu tonę w łóżku i pościeli” w tym momencie DXM uderzył mocniej. To co się działo dalej pamiętam, widziałem to „Pływałem statkiem, pływałem statkiem, leżałem na lotnisku, leżałem na lotnisku!… teraz siedzę w pokoju obracam całym pokojem, zamknąłem go w pigułce… ciekawe rzeczy się działy… warzę teraz 20 kilo, mam problemy, dobra” wyłączyłem dyktafon. Myślałem, że to koniec. Gdy płynąłem tym statkiem, właściwie drewnianym okrętem, czułem się jak w niebie. Byłem tym statkiem, jego przednią częścią. Fale rozbijały się o mnie delikatnie głaszcząc i masując moją powierzchnię. Na pokładzie nie kto inny jak Beatlesi. Na starym drewnianym okręcie były porozstawiane instrumenty. Najbardziej rzucała się w oczy bardzo bogata perkusja. Czułem się jak pewnie czuł się Ferdynand Magellan w swej podróży dookoła świata. Ogromna ekstaza! Wyprawa w stronę zachodzącego słońca z wiatrem w żaglach zmusiła mnie do napisania tego TR jednak nie potrafię w pełni opisać tego co się wydarzyło. Wszystko było tak realistyczne, mogę powiedzieć, że to zdarzyło się naprawdę w prawdziwym świecie. Czytelniku możesz się zastanawiać - jak do jasnej anielki może być dla kogoś realne i całkiem normalne bycie statkiem? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Może nadaję się już do czubków, takie rzeczy są po prostu dla mnie normalne.
Ogarniałem już całą sytuację. Usiadłem do komputerka i zacząłem pisać z koleżanką, która wie o mich niektórych wycieczkach, napisałem, że właśnie jedną z nich odbywam. Po krótkiej wymianie zdań WIELKĄ czcionką (ciężko było z moim wzrokiem) dostałem w propozycji do wysłuchania płytkę Pink Floyda „Meddle”. Po włączeniu położyłem się z powrotem. Do końca bani pozostało mi przyjemne słuchanie muzyki. Byłem pod ogromnym wrażeniem efektów stereofonicznych. Po skończeniu się płytki poprosiłem o następną. Mój wzrok był już na tyle dobry, Iż mogłem czytać normalną czcionkę.
Do podusi kołysał mnie krążek „animal”. Czułem już tylko stan upojenia i nadchodzącego kaca.
Była to jedna z moich lepszych podróży. Mam bardzo pozytywne wspomnienia mimo tego nieznośnego kaca, który popsuł mi cały dzisiejszy ranek. Jeżeli zastanawiasz się czy to wziąć, powiem Tobie nie bierz tego! Nie na każdego tak to podziała. Trzeba mieć bardzo bogatą wyobraźnie by móc to zobaczyć, dość silną psychikę by zatopić się w tym co się widzi oraz by uniknąć paranoi, badtripa.
- 15560 odsłon
Odpowiedzi
hehe
znam ten odbior muzyki po aco,sluchanie muzyki po tym to zajebista jazda :DDD
Spoko trip,zapraszam do przeczytania i skomentowania mojego,również o aco http://neurogroove.info/trip/oobep-cy-dywan-i-niebieskie-halogeny-po-deksie
"Zamów buty do golfa bo nie wyjdziemy z tąd żywi"