kodeina jakiej nie znałam
detale
raporty włademwładam
kodeina jakiej nie znałam
podobne
Piątek. Nie mogę ruszyć się z domu, bo dostałam cynk, że tego dnia ma być łapanka "niespodzianka". Wolę nie ryzykować. Siedzę z siostrą u mnie w pokoju. Nagle wpadam na pomysł, żeby coś zabakać z siostrą. Ale kiedy stwierdzam, że nie zdążę już nic zamotać (miałam na to 2h, bo mama miała wrócić niedługo do domu), postanawiam zamotać kodę. Po około godzinie pisania do znajomych, żeby ktoś zamotał mi tabsy, typiara, z którą mam na tę chwilę spinę napisała, że lajtowo mi kupi i przyniesie na chatę. Sobie myślę: może typówa nie jest taka zła jak zawsze mi się wydawało? wydaje się być w porządku. po około 30 minutach K (tak ją nazwijmy) przyniosła mi thiocodin.
Naszykowałam sobie wodę grejpfrutową i jabłko do przegryzienia w razie, gdyby tabletki utknęły mi w gardle :) Łykałam po 5 tabsów na raz. Kiedy połknęłam szóstą porcję, musiałam przegryźć jabłkiem, bo nie weszły mi tak dobrze, jak pozostałe. Ok, jest ogarnięcie.
Zawsze na pizdę po kodzie czekałam ok. 1-1,5h. Tym razem nie minęło nawet 20 minut, a już miałam samoloty. Dodam jeszcze, że pierwszy raz wzięłam 30 tabsów, zawsze brałam 15 albo 20. Nie wiem czy to, że miałam w momencie brania 30 tabsów okres cokolwiek zmienia? Nie mam pojęcia, ale wydaje mi się, że okres ma jakiś wpływ na fazę. Siostra wiedziała, że biorę. Sama podsunęła mi pomysł, żebym napisała do K czy zamota mi coś z apteki.
Wiedziałam, że młoda martwi się o mnie co raz bardziej. Kręciło mi się w głowie, wstając po wodę traciłam równowagę. Ale to nie wszystko. Najgorsze jeszcze przede mną. Prawdziwe piekło zaczęło się wraz z momentem, kiedy zauważyłam, że drapię się po głowie i klatce piersiowej. Świąd był niedowytrzymania. Drapałam się po stopach, po dłoniach, po głowie, po klatce piersiowej i po plecach niemalże równocześnie. Siostra starała się drapać mnie po plecach, ale trudno komuś wytłumaczyć co Cię swędzi, kiedy musisz drapać się po reszcie swojego ciała. Okropne uczucie.
Minęła godzina. Siostra poszła do siebie spać. Zostałam sama. Pizda nawet spoko, nie myślę o tym, że coś mnie swędzi. Nagle zaczyna drętwieć mi język. Po chwili czuję odrętwienie w rękach. Staram się ruszać palcami jak to tylko możliwe. Szybko napisałam do kilku osób na fb, że coś ze mną nietak. (Zrobiłam to po to, żeby w razie, gdyby coś mi się stało ktoś wiedział o co chodzi). Kolega próbuje mnie uspokoić. Prosi, żebym spróbowała zasnąć. Zaczynam protestować. Piszę mu, że boję się zasnąć, bo mam wrażenie, że rano się już nie obudzę. Ten stan był okropny.
Minęła kolejna godzina. Wyłączam komputer, odpalam muzykę w telefonie, zakładam słuchawki i próbuję się lajtowo wychillować. Łapię naprawdę dobry chill. Leżę tak ok. 30 minut. Otwieram oczy, siadam na łóżku i nagle czuję masakryczne mdłości. Staram się jak najszybciej przełykać ślinę. Ok, już mi lepiej. Nie chce mi się już wymiotować. Kładę się ponownie, zakładam słuchawki i zasypiam.
Godzina 11. Mama wchodzi do pokoju. Odsłania rolety, a ten dźwięk sprawia, że momentalnie się budzę. Mama do mnie mówi. Dźwięk słyszę trochę niewyraźnie. Ale najgorsze jest to, że obraz mi się rozmazuje. Szybko mrugam. Nic nie pomaga. Cóż. Nie mogę dać po sobie poznać, że coś jest nietak. Idę na śniadanie. W kuchni na stole stoi miseczka, a wniej świeży twarożek z rzodkiewką i szczypiorkiem. Smaruję nim kawałek chleba. Zjadam śniadanie popijając gorącą miętą.
Mija może 10 minut. Biegnę do toalety, bo czuję, że zaraz się zbełtam. No i stało się. Szybko myję zęby i ubieram się, bo tata czeka na mnie pod domem (rodzice nie mieszkają razem). Idę do samochodu prawie przewracając się o własne nogi. Masakra. Tata zaraz powie, że znowu piłam i będą kolejne zarzuty taty do mamy, że ta nie potrafi mnie upilnować. Ale wpadłam na pomysł, że sama powiem tacie, że dziwnie się czuję. Popatrzył tylko na mnie swoim dziwnym wzrokiem. Podjechaliśmy do apteki po krople do oczu. W domu zakropiłam sobie oczy kilka razy i było ogarnięcie. Ale całą sobotę miałam rozjebaną. Dopiero po obiedzie zaczynałam odczuwać zjazd. To była masakra.
Nie wiem dlaczego aż tak źle zadziałała na mnie koda, zawsze miałam dobry chill, a tym razem może po prostu 30 to za dużo? Sama nie wiem. Na pewno nie przestanę brać, bo podoba mi się taka pizdeczka, widocznie wtedy przesadziłam :)
Pozdrawiam wszystkich, którzy lubią próbować nowych rzeczy :>
- 44631 odsłon
Odpowiedzi
dziewczyno
wiesz co to wyżut histaminy? alergia? uczulenie?
kodeina jest alergenem jak nie weźmiesz sobie aviomarinu z 2 tabsów czy tak jak ja alertecu to będzie swędzieć ale jeszcze nie tak źle nie którzy jak są na coś uczuleni to się duszą... zjesz grzyby i nie możesz oddychać...
co 2 osoba na ulicy ma alergię nikt nie ma u ciebie w domu czegoś na to?
Ps. chętnie poznam jak jesteś z wawy :)
nie słyszałam o czymś takim,
nie słyszałam o czymś takim, ale dziękuję :)
nie mam alergii ani żadnych takich. a w domu nie mam zbyt dużo leków, tylko jakieś podstawowe typu apap, nospa, cholinex i jakieś na uspokojenie.
niestety, jestem z WLKP ^^
bez recepty możesz kupić
bez recepty możesz kupić takie rzeczy :) poczytaj nie które leki antyhistaminowe dodatkowo wzmacniają działanie :) i nie przesadź z tym...
Na prawie pół grama kody
Na prawie pół grama kody radzę wziąć 4 albo 5. Piszę z własnego doświadczenia, po takiej dawce antyhistamin zapominasz co to znaczy świąd albo nudności. Pozdrawiam i życzę wielu udanych faz
słownik
uczucie swędzenia nazywa się "świąd" a nie "swąd". to drugie to określenie przykrego zapachu, najczęściej po przypaleniu czegoś
kodeina
kodeina jest opiatem. należy do tej samej grupy narkotyków co heroina i morfina i uzależnia fizycznie i bardzo silnie psychicznie. radzę zapoznać się ze skutkami używania zanim zaczniesz się w to ładować