najlepszy humor po xanaxie
detale
raporty rockens
najlepszy humor po xanaxie
podobne
Od 2/3 lat siedzę w domu. Przez depresję, stany lękowe, fobię społeczną i agorafobię rzuciłem szkołę i całkowicie wykluczyłem się z normalnego życia. W maju br. poszedłem do psychiatry... lekarz zapisał mi alprazolam. Zaczynałem od małych dawek 0,25mg/0,5mg/1mg na raz i brałem dość często. Po jakimś czasie przestałem, bo nie czułem potrzeby i nie chciało mi się wiecznie być ospanym i chodzić jak po alkoholu. Wszystko zmieniło się jednego dnia, gdy postanowiłem polecieć grubiej niż zazwyczaj
Piątkowy wieczór, od paru dni razem z kumplami byliśmy umówieni na branie xanaxu (wszyscy brali mój) w niewielkiej chatce, głęboko w lesie. Świetny klimat, a w tle ukochany Lil Peep. Nie mogło być lepiej
20:30
Wyruszyliśmy spod mojego bloku, w aucie słuchaliśmy muzyki i już wtedy włączał mi się dobry nastrój. Za chwilę byliśmy już z trzema kumplami pod pizzerią, biorę pierwszą tabletkę, 0,5 mg za mną. Taka dawka od dawna na mnie nie działa, więc na tym nie mogło się skończyć
20:50
Jesteśmy na miejscu. Razem ze mną 8 innych chłopaków, którzy zaczynają brać xanax. Ja wziąłem kolejne 2 tabletki, za mną jest już 1,5mg alprazolamu, ale rzecz jasna wciąż niewiele czuję. Potrzebuję mocniejszego kopa
21:10
Reszta ziomków rozpuszcza tabletki w soku, ja połykam je bez popicia. Po 3 tabletkach i 20 minutach czekania zaczynam czuć pierwsze oznaki działania, nogi powoli robią się jak z waty, ja ziewam, ale to dla mnie wciąż za mało
Przypomina mi się sytuacja sprzed paru miesięcy, gdy wziąłem 3 mg xanaxu i poszedłem do fryzjera, nie był to fajny trip, bo na następny dzień nie pamiętałem powrotu do domu i ostatnie co miałem w pamięci to siedzenie na fotelu u fryzjera, a potem w autobusie i pytania kobiety obok, czy wszystko ze mną w porządku. Nie chciałem za bardzo odlecieć, ale z drugiej strony, była muzyka, byli kumple, co może pójść nie tak? Najwyżej zasnę i prześpię się do rana tutaj, a nazajutrz wrócę na chatę
21:30
Wszyscy biorą, a ja w końcu chcę coś poczuć. Żaden z obecnych tam znajomych nie ma wyrobionej tolerancji na alprazolam, ja ją mam, więc muszę wziąć więcej. Przepijam wodą 2 tablety, a za 5 minut trzecią. 3 mg. To była moja największa przyjęta dawka w życiu, dlatego postanowiłem odczekać 20 minut i po tym czasie zdecydować, czy jedziemy dalej
Czuję się dobrze. Dwóch kolegów-amatorów już się pospało, a jeden z nich proponuje buch z bonga. Why not?
22:00
Nigdy nie paliłem z bonga, to mój pierwszy raz. Spróbowałem, całkiem fajnie, popaliliśmy i wróciliśmy do pokoju. Wziąłem kolejne dwie tabletki - to już 4 mg. W głowie zaczyna włączać mi się lampka "jak ja wrócę do domu, skoro oni zaraz wszyscy zasną? Co jeśli wpadne do rowu przy drodze? Będzie lipa". Mała dawka marihuany i duża xanaxu nie pozwoliły jednak tym myślom zawładnąć moją głową. Po godzinie jest ze mną okej, mimo, że to już 4 mg. Chętnie położyłbym się w ciepłym łóżku i zasnął. Teraz gdy wstaję, muszę się przytrzymać stołu, bo po dłuższym siedzeniu prawie się przewracam, a moje nogi powoli odmawiają posłuszeństwa
W tle ciągle leci Lil Peep, nie pamiętam jaka płyta, ale odpalił się kawałek, który uwielbiam. Szybko obczajam, kto jeszcze żyje, a żyły poza mną 4 osoby (z czego jeden ziomek pił wino, a xan wziął w bardzo małej ilości) - zaczynamy nucić i śpiewać kawałek Peepa. Jest naprawdę zajefajnie. Za chwilę trzeba lecieć dalej, we keep movin on
22:10
Biorę 0,5 mg w jednej tabletce, która zmieszana została z niewielką ilością soku. Piję, 4,5 mg z głowy
Chce mi się spać bardzo, ale nie chcę zasypiać. Siedzę, patrzę na śpiących ziomów i robię im zdjęcia, mam świetny humor. Spoglądam na stół, tam postawiłem całe opakowanie mojego alprazolamu (Alpragen), zostały bodajże 3 tabletki. Było całe opakowanie, zostało marne 1,5 mg. Szkoda, w obecnej sytuacji mam ochotę jechać dalej, ale i tak jest już dobrze
22:20
Razem z dwoma innymi kolegami bierzemy po jednej tabletce, ja popijam czystą wodą i tak oto wpakowałem w siebie 5mg alprazolamu. Ciężko mi się stoi na nogach, telefon prawie wylatuje z łap, zrobienie ostrego zdjęcia to nielada wyzwanie. Szybko zapominam co przed chwilą robiłem i momentami się zastanawiam co w ogóle tutaj robię. Jestem zmulony, to fakt, ale obawiałem się, że będzie gorzej. Nie chce mi się z nikim rozmawiać, siedzę i patrzę na ludzi, w sufit, wtulam się w swoją kurtkę i staram się nie zasnąć
23:00
Godzina 23 to już powrót z dwoma innymi kolegami na chatę (przyjechał po nas znajomy). Wcześniej kolega pijący wino rzygał po nim, co mega mnie bawiło i generalnie patrzenie na wymiotującego przyjaciela wpędziło mnie w jeszcze lepszy humor. Taki ze mnie kolega. Ciężko mi sobie przypomnieć jak wyglądały ostatnie chwile na działce. Był pomysł, żeby zostać na miejscu i przespać się do rana, ale jednak wróciliśmy. W samochodzie byłem jedyną kontaktującą osobą i, z opóźnieniem, odpowiadałem na pytania kierowcy jak było, co braliśmy i co ten (tutaj imię kolegi) taki nieobecny. Jakoś wróciłem do domu, ale o tym za chwilę
23:30
Jestem w domu. Rzucam spodnie w kąt, rozbieram się i od razu idę spać. Zasypiam
Budzę się rano. Na podłodze widzę spodnie, dwie paczki czipsów i pepsi. Skąd ja to wziąłem? Nie mam pojęcia. Totalnie wyczyściło mi pamięć, nie pamiętam co robiłem, gdy wyszedłem z samochodu, a wiem, że nie poszedłem prosto do domu. Wstałem tak jak zawsze po xanaxie, mały kac moralny, czułem się bardzo niewyspany i najchętniej w ogóle nie ruszałbym się z łóżka. Zazdroszczę ludziom, którzy na następny dzień po braniu xana czują się jak młody bóg. Nigdy tak nie mam.
------
Podobało mi się. 5 mg to dawka, która pięciokrotnie przekracza zapisaną mi przez lekarza dawkę, ale kto by na to zwracał uwagę? Posiedzenie z kumplami uważam za udane, było mega, fajni ludzie, fajny klimat, fajne miejsce i fajna muzyka. Tego oczekuję po braniu xanaxu - brak odczuwania negatywnych ani pozytywnych emocji, po prostu siedzenie w jednym miejscu i cieszenie się spożytą dawką. Po xanaxie nie ma mnie dla nikogo - jestem tylko ja i mój świat
- 94182 odsłony
Odpowiedzi
To jest chore, że 90%
To jest chore, że 90% psychiatrów przepisuje bez opamiętania usypiacze świadomości. Niesamowite, jak bardzo w dupie mają ludzi, którzy przychodzą do nich z problemami. Dobry psychiatra pierwsze co tłumaczy pacjentowi, to że jego problemy nie znikną, kiedy się go uśpi, czy gdy w inny sposób będzie od nich uciekał...
Raport całkiem spoko, ale odłóż to gówno!
To tylko sen samoświadomości.
Siema szaman :D
Jak napisałeś, że placebo leczy lepiej niż morfina, to rozjebałeś system xD Idź daj gościowi ze świeżo złamaną nogą kostkę cukru, ciekawe, czy mu przyniesie ulgę.
Oczywiście nie zaprzeczam, że placebo ma bardzo dużą siłę, ale pewnych rzeczy nie przeskoczysz. Nikt nie ma na tyle silnego umysłu, żeby na zawołanie sobie uwierzyć w co chce i mieć co chce. Jeśli by tak było, nie używałbyś dmt, ani nie palił zielska, ani nie brał nawet kwasa ( :o) bo mógłbyś uwierzyć, że wziąłeś, a potem mieć fazę.
I wyobraź sobie, że ludzie biorą te wszystkie leki z tego samego powodu, z którego Ty zamiast medytować osiem godzin dziennie, wkładasz karton do japy- bo chcą mieć jakiś efekt. I tylko taki a nie inny lek im to daje. Chcą ulgi od bólu, albo przynajmniej nadziei na to, że będzie lepiej. I nie są głupi. Może gdyby Tobie dali kostkę cukru zamiast kwasa, to byś samą wiarą wygenerował fazę, ale inni tak niestety nie mają. Chcą czuć, że działa. A nie sobie wmawiać.
Oczywiste, że przemysł farmaceutyczny ma zyski ze sprzedaży leków, ale kurwa, sprzedawca jabłek też ma z nich zyski, a jakoś nie mówisz, że sprzedawcy jabłek to mafia, bo jabłka mają pestycydy, które pewnie tam specjalnie dali, żebyś sraczki dostał XDD
A skoro już mowa o tym, że natura jest spoko i należy się trzymać jak najbliżej niej - no to wypierdol telefon przez okno xD Spij na mchu, a nie na łóżku. Oddaj mi cały hajs, bo przecież to też tylko głupi wymysł człowieka :D
Nie, wolisz korzystać z wszelkich udogodnień nauki, bo czynią Twoje życie lepszym. Tak samo jak Kowalski chce korzystać z butelki wódki, żeby zapomnieć o problemach, bo wyobraź sobie, że ma poważniejsze, niż Ty. I nie ma takiej siły umysłu, panie zajebisty, żeby się im przeciwstawić. Jeśli wszystko w życiu idzie Ci jak po maśle (nie wnikam, czy to rola przypadku, czy prawa przyciągania, czy może wielkiej obsranej dupy konia, z której wyszedł nasz świat), masz mentalność rozpieszczonego dziecka, które myśli, że innym też tak łatwo pójdzie. Ale nie. Miałeś jakąś chorobę nieuleczalną, z tego co czytałem, no i jakoś Ci przeszło. A nie, sorry, Ty sobie to wyleczyłeś ;) Ale pomyśl, że miliony osób swoich chorób nie wyleczy. Bo nie mieli tej głupiej wiary, ktorą miałeś Ty, albo wiedzy, którą dał Ci nasz wspaniały bóg-przypadek... Zamiast oceniać ich wybory, weź chociaż raz kurcze blade bądź tak oświecony, jak myślisz, że jesteś, no i zaakceptuj to. Zaakceptuj fakt, że nie każdy jest tak zajebisty, jak Ty. Bo przecież stare ludowe powiedzonka mówią, że każdy ma swoją drogę.
Drogę, której nie zrozumiesz, bo nią nie szedłeś. Mówisz, że alko nie rozwiązuje problemów. Spoko, nie rozwiązuje, bo robisz to Ty, ale w niektórych przypadkach etanol pomaga. Serio. Tak jak tobie DMT pomogło się rozwinąć i wiele rzeczy zrozumieć, tak mi w pewnych momentach życia alko pomógł wyciszyć umysł i na luzie ogarnąć pewne bardzo ważne sprawy, nie zjebać ich przez przejmowanie się nimi, na spokojnie ułożyć w głowie.
I wiem, że duża część osób nie potrafi używać alko. Pewnie wódka kojarzy Ci się z rzyganiem, bijatykami, czy śpiewaniem disco polo (mi trochę też, ale odchodzę od szufladkowania xD), ale tak jak młotka można użyć, żeby zbudować dom, albo zajebac sobie w palec, tak alko może Cię "zaboleć" albo pomóc w czymś. Zrozum kurwa wreszcie, że substancja to tylko substancja. Tak jak beton nie jest zły ani dobry sam z siebie, tak etanol nie zrobił nic, dzięki czemu możesz "go" ocenić. Bo to ludzie robią pewne rzeczy pod wpływem, a nie alkohol za nich. Czaisz? Substancja to narzędzie, a Ty jesteś kowalem swojego losu. Hehe, kolejne mądre ludowe powiedzonko, szaleję dzisiaj.
Daj ludziom prawo do tego, by żyli jak chcą. To ich mniej lub bardziej świadoma decyzja, że wpierw jedzą byle gówno, a potem się leczą tabletkami. Może i Tobie byłoby prościej przez całe życie jeść super zdrowo i nie musieć cierpieć, ale skoro oni tego nie robią... Ich strata. Nie Twoja. A może korzyść, co? Czy to nie Ty pisałeś, że cierpienie uczy? Uszlachetnia? Cokolwiek tam, tak czy siak, daj ludziom prawo do tego, by się uczyli. By cierpieli. By poleniali błędy. Bo to ludzkie. Jeśli wierzysz w reiknarnację, tym bardziej powinieneś mieć wszystko w dupie, bo przecież świat działa jak należy i nie musisz z niczym nic robić, by cokolwiek zmienić - życie jest jakie jest, ludzie powoli sami się uczą, cierpią no bo chcą / muszą.
Ale nie, wolisz na siłę każdego uczyć. Wciskać swoje zdanie tak nachanie, jak Jehowcy ulotki o swoim bójstwie chujstwie. Nie pomyślałeś nigdy, że te Twoje nauki bardziej szkodzą, niż pomagają? Jak ktoś chce, tak czy siak się dowie o tym, co piszesz. A jak nie chce, to takie Twoje gadanie go zniechęci. Pomyśli sobie "o kurwa, Ci ludzie od prawa przyciągania to debile xDD" i tyle :b I nigdy więcej się o tym nie będzie chciał "uczyć", co spowolni w chuj jego proces rozwoju. A tego byś nie chxial, cnie? Pomyśl, ile ludzi musi teraz przejść osiem dodatkowych inkarnacji, żeby błądzić i się uczyć, bo Ty im nie pzowolileś, albo ich zniexhęciles do rozwoju swoim pierdoleniem xDDD
w bardzo skrajnych przypadkach
Miłość ma tyle form, a tak trudno je rozwinąć.
Umierała stokroć, wciąż nie może zginąć.
Tak.
Dawno nikt czegoś równie mądrego tu mi nie napisał Aksamitny;-)
Tak, zdecydowanie za dużo tu piszę, ostatnio nawet schodząc do poziomu, w którym daję się głupio prowokować.
To tylko sen samoświadomości.
No właśnie :D
No i o to chodzi chłopie, fajnie, że rozumiesz :D Trzym się i wszystkiego dobrego.
Miłość ma tyle form, a tak trudno je rozwinąć.
Umierała stokroć, wciąż nie może zginąć.
Dzięki, a co do Twojej
Dzięki, a co do Twojej wypowiedzi muszę się niestety zgodzić - znam ludzi w dobrej kondycji psychicznej, którzy po pierwszej wizycie u psychiatry LUB nawet u lekarza rodzinnego, dostawali alprazolam jako lek, który ma im pomóc. Ze mną było inaczej, bo jednak zostałem skierowany na psychoterapię już na pierwszej wizycie, ale masz w tym sporo racji. A ja sam biorę to tylko doraźnie, nie martwię się o uzależnienie. Dzięki za komentarz
Nie bierz tego w ogóle. To
Nie bierz tego w ogóle. To jest jak tama i do pewnego momentu będzie powstrzymywać problemy, ale później (a raczej prędzej, niż później) to spowoduje powódź. Lepiej przepuszczać rzeczy, nawet leżąc cały dzień w łóżku i je przepłakać, nawet i 3 dni, jak trzeba. Powinno być coraz znośniej i coraz rzadziej pod czarnymi chmurami. A jak nie ma ulgi, to biegać chłopie! Dotlenisz organizm, poczujesz euforię biegacza i nie ma chuja, byś nie poczuł się lepiej. W końcu trzeba życie przyjąć takie, jakie jest na klatę i wykuwać sobie lepszy los.
Te alpry, klony, czy inne benzodiazepiny tylko robią z Ciebie roślinę. To jest dobre dla jakichś psychopatów, co bardzo chcą krzywdzić innych ludzi, żeby ich humanitarnie uśpić...
To tylko sen samoświadomości.
Euforia biegacza na stany
Euforia biegacza na stany lekowe i depresję. No i przepuszczanie rzeczy i płakanie xD oj szaman jak ty lubisz nawijać o czymś o czym nie masz pojęcia. Bieganie to ci na lekką jesienną chandrę może pomóc, a nie kurwa w sytuacji kiedy nawet nie wychodzisz z domu bo masz lęki. Te płakanie to już w ogóle przyjebałeś. Jest od zajekurwabania ludzi, którzy tylko dzięki alprze mogą funkcjonować.
A, może coś o raporcie bym napisał heh
Sam ostatnio miałem okazję "testować" alprę no i w sumie fajniej niż po alkoholu i czuć potencjał uzależniający. Nie jedz tego gunwa w taki sposób. Gdzieś tutaj był raport kogoś któremu o ile dobrze pamiętam alpra pomogła, tylko nie wpierdalana z kumplami po 5mg tylko w jakimś systemie, który zrobił mu psychiatra.
Na lekką chandrę to Ci pomoże
Na lekką chandrę to Ci pomoże spacer. Kluczem jest motywacja, żeby wyjść i zacząć biegać. Nie widziałem nikogo niezadowolonego po konkretnym bieganiu. Łzy oczyszczają najlepiej. Spoko. Lepiej zamiast wziąć się jakoś w garść, spróbować chociaż... najlepiej z pomocą kogoś bliskiego, jeśli to możliwe, to leżeć w łóżku i wpierdalać syf, który Cię otumania, byleby nie myśleć, byleby nie czuć. Ja pierdolę... A później wyskoczyć przez okno, albo zadyndać na sznurku kiedy tama pęknie. Ilu to ludzi zabiło się dzięki "pomocy" benzo? No ale oni już nie powiedzą: "nie wpierdalaj tego, bo to wcale nie pomaga, a jedynie przytrzymuje wskazówkę, która puszczona wystrzeli, jak z procy". Udaje się nielicznym wyjść z depresji POMIMO stosowania alpry...
To tylko sen samoświadomości.
jEGOmość
Nie dzięki pomocy się zabiło, a dzięki wpierdalaniu jak downy i potem odstawce jak downy. Nie wydaje mi się, że ktoś wypierdolony non-stop na alprze myśli o tym żeby się huśtnąć.
Z tego co piszesz to nie masz najmniejszego pojęcia czym jest depresja. Motywacja? Spróbować? Uhahahaha, a to dobre. A pobiegać jeszcze do tego. Wiesz czym jest depresja? Kiedy wózkiem widłowym prawie przebijasz gościa na wylot i rusza cię to hmmm wcale. Po prostu wycofujesz i jedziesz robić dalej, a ludzie patrzą na ciebie jak na świra. A ty masz to w dupie. Ktoś umarł? Pfff. Wyskakuje ci w nocy dwóch gości i jeden przykłada gnata do czoła? Idziesz dalej, tak masz wyjebane. Ktoś ci spuszcza wpierdol? Dostajesz, wstajesz i idziesz do domu. Nawet się kurwa nie bronisz. W depresji, prawdziwej depresji, a nie nastolenim złym humorze nie ma czegoś takiego jak aktywność, motywacja. Żadne bieganie ci w tym nie pomoże - o ile uda ci się gdzieś pobiec. Buahhaha płakanie? Nawet tego się nie chce. Zostawia cię partner? Ok. Ktoś ci nie oddaje hajsu - Pfff.
I żebyś mi tutaj nie manipulował - nie piszę: "ludzie żryjta alprę, a depresję zostawcie w spokoju". Po prostu wyłuszczam ci czym jest depresja.
Idź do kogoś w konkrenej depresji i zajeb mu tekstem - idź pobiegaj to ci się lepiej zrobi xDDDDDD może nawet się ponuro zaśmieje z twojej głupoty i zrobisz mu dzień heh.
Nie pisałem nic o leżeniu w łóżku i wpierdalaniu syfu tylko o terapii, planie z pomocą alpry.
Super. A uzależnienie od
Super. A uzależnienie od heroiny zwalczymy metadonem. Nie doceniasz siły rozmowy. Jak cierpiącemu na depresję zajebiesz hasłem "idź pobiegaj", to rzeczywiście Cię wyśmieje. Tyle, że tak się nie rozmawia z ludźmi.
Terapia alprą to taki sam wymysł, jak topienie smutków w butelce wódki. Jakieś problemy kiedyś to komuś rozwiązało? To może co się będziemy pieprzyć z pacjentem w powolne usypianie, może od razu mu lobotomie zrobimy? Pogmera się igłą w mózgu i pacjent już nie będzie stwarzał problemu. Ludziom z boderlinem, czy depresją da się wytłumaczyć, co mogą dla siebie zrobić. Bez usypiania, bo to najzwyczajniej nikomu nie pomaga... Potrzeba na to dużo czasu i przede wszystkim ich woli na wyleczenie, a nie na ulgę.
To tylko sen samoświadomości.
Found it
O zobacz misiaczku: https://neurogroove.info/trip/podsumowanie-leczenia-fluoksetyn-i-alprazo...
Ja wiem, że będąc w miejscu, w którym się znajdujesz ciężko uwierzyć, że leki stosowane z głową pomagają, a nie tylko rozmowa, enteogeny i ostropest plamisty.
Ale ja doskonale wiem, że
Ale ja doskonale wiem, że leki pomagają na skutki, ale nie leczą przyczyn. Przemysł farmaceutyczny w życiu na to nie pozwoli, by kogoś wyleczyć. Bo to nie chodzi o wyleczenie, a o leczenie. Za duże hajsy wchodzą w grę, by się czyimś życiem przejmować. Benzosy pod wieloma względami są gorsze od opio. Prawdziwy lek da Ci siłę, byś wyeliminował przyczynę, a nie maskował problem. Lekarze nawet rtęcią leczyli xD. Teraz możemy się z tego pośmiać, tak jak za 50 lat będziemy się śmiać z innych obecnie używanych substancji. Tak naprawdę to zwalczasz chorobę zmieniając nawyki, eliminując patologiczne zachowania. Placebo leczy lepiej, niż morfina:-) Musisz tylko przekonać pacjenta, by uwierzył, że się wyleczy i zmienić jego dotychczasowe "chorobogenne" zachowania.
To tylko sen samoświadomości.
Antyszczepionkowiec detected?
Czyzbym wyczuwal antyszczepionkowca?
Ja tam juz bylem, widzialem, wrocilem, zmadrzalem.
Leki i pomagaja na skutki i lecza przyczyny.
Czyzbym wyczuwal antyszczepionkowca?
Morfina nie leczy.
Wiesz, ze gdyby to bylo takie proste jak mowisz to przemysl farmaceutyczny by nie istnial co? Ale tak, teoretyzuj, a jak przyjdzie co do czego i twoja nawijka okaze sie tak prawdziwa jak szczescie po opiatach to bedzie: Kosmos tak chcial <3
Czyzbym wyczuwal antyszczepionkowca?
Skoro morfina nie leczy, to
Skoro morfina nie leczy, to dlaczego występuje w spisie leków? Czy leki nie powinny leczyć? A nie, czekaj...
Z tym przemysłem farmaceutycznym, to jak z kościołem. Wcale nie chodzi o to, żeby zbierać na tacę, tylko żeby uzbierać na bierzące potrzeby, nie? Watykan nie mógłby ociekać złotem, a kościół dalej zbierać siano, bo gdyby tak było, to kościół by nie istniał. A nie, czekaj...
Widzisz, to jest w jednym i drugim przypadku handel wiarą. W farmaceutyce wiarą w wyzdrowienie bezwysiłkowe, a w kościele wiarą w zbawienie... Ludzie za wiarę oddadzą Ci wszystko, bo taka nasza natura.
Antyszczepionkowca? Chcesz sobie wpierdalać jakieś uśpione, czy zamrożone wirusy (z dodatkami) w organizm to Twoja sprawa. Ja tylko uważam, że szczepienia nie powinny być obowiązkowe, bo może ja ufam mojemu organizmowi? Ciekawe dlaczego wiewiórki się nie szczepią, a żyją... Mutanty jakieś? Przecież wszyscy wiemy, że musimy się szczepić, żeby żyć:-) Nawet na wyimaginowaną "świńską", czy tam "ptasią" grypę całe narody za ciężkie miliardy kupowały szczepionki, bo gdzieś tam 2000 przypadków zachorowania było (tyle przeziębienie jednego dnia zabija). Polska tego nie kupiła, myśmy się nie szczepili i nikt na to nie zachorował. Halo! Są jakieś szczepionki na życie? Na największą chorobę śmiertelną przenoszoną drogą płciową?
Dzisiaj ludziom się wmawia, że mleko od krowy zawiera takie bakterie, że łomatkobosko, więc trzeba gotować, bo się pochorujemy. Pijałem nie raz mleko od krowy i zawsze był luz. Nie dajmy się zwariować! Jesteśmy częścią natury i powinnyśmy żyć z nią w zgodzie, a nie próbować ją ujarzmić.
To tylko sen samoświadomości.
jes
Niezaprzeczalna logika. Masz racje.
Wróżę rychły koniec jak nie
Wróżę rychły koniec jak nie będzie ogaru, a lekarzowi powiedz źe jest pierdolnięty
Nostalgia
Nie wiem co ma walenie hery i odstawka na mietku do wspomagania leczenia depresji/fobii xanem. Albo walenie gorzaly. Mieszasz ze soba cpanie i wspomaganie leczenia. Alpra najlepiej dziala stosowana doraznie, w sytacjahc kryzysowych, kiedy juz naprawde nie dajesz rady, a nie zarta codziennie zeby sie ujebac. To jest pomoc w leczeniu. Uwierz mi, ze znam to od zaplecza. I choroby i leki. Rozmowa to mozesz sobie co najzwyzej polechatc ego.
"Jak cierpiącemu na depresję zajebiesz hasłem "idź pobiegaj", to rzeczywiście Cię wyśmieje. Tyle, że tak się nie rozmawia z ludźmi." - to po co autorowi to napisales? Kocham cie
Naprawde slodkie jest twoje spojrzenie na swiat. Takie romantyczne. Wlasnie ci napisalem czym jest prawdziwa depresja, a ty mi rzucasz haslem: rozmowa xD wiesz, takie rzeczy ladnie wygladaja w internecie ale w zderzeniu z rzeczywistoscia rozpadaja sie jak ego pod wplywem psychodelikow.
Powtorze: NIE MASZ POJECIA CZYM JEST DEPRESJA piszac takie glupoty. Wiem, bo sam tam bylem. Taki zacpany, bujajacy w oblokach idealista lekarz dusz. No i w depresji, a to w sumie czesto. Sprawdz sobie termin cyklofrenia. ZOK. Zespol Cotarda. Personality disorderd. DID. Osobowosc dyssocjalna lub antyspoleczna.
Heh, ciekawa dyskusja się
Heh, ciekawa dyskusja się wywiązała, ale mogę jedynie odpowiedzieć wszystkim, że naprawdę nie biorę xanaxu regularnie, nie jestem uzależniony, faza po benzo przestała mnie kręcić i w tej kwestii ostatnie słowo zostało już powiedziane. Co do depresji, stanów lękowych etc. rzeczywiście bieganie może by pomogło, czy robienie czegokolwiek, ale najtrudniejszą rzeczą jest zmotywowanie samego siebie do wyjścia do parku, żeby sobie pobiegać. To nie jest takie proste jak się wydaje, dla niektórych wyjście do sklepu jest rzeczą normalną - we mnie wzbudza lęk. W każdym razie, próbuję, jakoś się trzymam i mam nadzieję na jak najszybszą poprawę. Dzięki za komentarze i za "troskę", doceniam
"nie jestem uzależniony",
"nie jestem uzależniony", ulubiony zwrot wszystkich wjebanych w pierwszej fazie, czytałem to tutaj na NG przez te 8 lat milion razy. Zobaczymy za kilka lat hehe
A co mam Ci powiedzieć?
A co mam Ci powiedzieć? Ostatni raz brałem xanax przed napisaniem raportu, to co, w tej sytuacji mam powiedzieć, że mam problem z uzależnieniem? xD Użyj mózgu, bo się momentami zastanawiam, komu tutaj głowa od dragów wyparowała
Właśnie używam....
Właśnie używam....
"Od 2/3 lat siedzę w domu. Przez depresję, stany lękowe, fobię społeczną i agorafobię rzuciłem szkołę i całkowicie wykluczyłem się z normalnego życia."
W między czasie obracał się xanax
"postanowiłem polecieć grubiej niż zazwyczaj"
No chyba mi nie powiesz że to nie są zalążki tego że wpierdolisz się jak każdy inny co był w takiej sytuacji... Kurwa no, to tak jakby ktoś mi napisał że "rozjebuje mi sie życie, nie mam szkoły, wszystko to dno, od lata cierpię psychicznie.... lekarz przepisał mi morfine, zamulała mnie przestałem ale pewnego razu wszystko się zmieniło i nakurwiłem jak pojebany tak że obudziłem się dzień później i nie wiem co się działo. Teraz już nie zajebuję minęło całe 20 dni"
Dałem za przykład morfinę żeby przedstawic tą samą sytuację z innej strony :P
Ja mam użyć mózgu bo mówię Ci że możesz polecieć? A to ty właśnie poleciałeś bez trzymanki pisząc o depresji bez wyjścia, jakiejś fobii i braku szkoły. No kurwa :D
Celem tego raportu było
Celem tego raportu było podzielenie się ze znajomymi/innymi użytkownikami strony/ludźmi, którzy chcą alprazolamu spróbować swoimi przeżyciami i pokazanie im czy w ogóle warto tego próbować. Nowa rzecz dla mnie, nigdy czegoś takiego nie pisałem, a pisać lubię, ale nie szukałem tutaj porad i umoralniania. Jeśli takowe bym chciał, odezwał bym się do przyjaciół/psychologa. Rozumiem o co Tobie i innym chodzi, ale nie popadajmy w przesadną paranoję, to jest jednak forum o używkach
Spoko czaję, ja to wszystkim
Spoko czaję, ja to wszystkim piszę z pewnymi cechami raportu tj. benzo/opio/depresja, a co z tym zrobisz to mi to już leży, ja swoje zrobiłem. Podzieliłeś się ułamkiem swojego życia to są do tego ułamka komentarze, podzielisz się następnym będą następne. Jak to na blogu, więc nie ma co się dziwić.
Spoko, rozumiem, doceniam,
Spoko, rozumiem, doceniam, szanuję, sory za wcześniejszy lekki najazd, ale nie spodziewałem się tutaj takiej dyskusji
Witam serdecznie. Chciałem
Witam serdecznie. Chciałem pozdrowić PanaSzamana i życzyć wszystkiego dobrego na nowej drodze życia. Pozdrawiam cieplutko i życzę wspaniałych chwil wśród Indian i Kojotów!
Wracam do tego raportu po
Wracam do tego raportu po roku (wspaniały to był rok, nie zapomnę go nigdy) i muszę niechętnie przyznać rację komentującym - wjebałem się w alprazolam dość mocno, dochodziłem do dawek 15 mg/raz, byłem bliski odwyku, ale od ponad pół roku już nie biorę. Czy to wina substancji, czy człowieka - nie wiem, można na to spojrzeć różnie. Przede wszystkim psychiatrzy wypisują leki o takiej mocy zbyt chętnie, zwłaszcza ludziom, którzy naprawdę mają ogromne problemy, które już dawno mają nad nimi władzę. Znam przypadki nastolatków (under 18), którzy otrzymywali receptę na alpre/klony, lekarz im rzucał na odchodne jak to brać itd. itd., ale koniec końców nie wytrzymywali, bo lek zbyt dobrze maskował problemy, z którymi przez tyle czasu nic nie dało się zrobić. Nie dziwi mnie to, że pacjenci się uzależniają, trzeba mieć naprawdę bardzo silną wolę, żeby sobie z tym poradzić. Swoją drogą, gdy kiedyś przeszedłem się do tej samej pani lekarki, która mi to wypisała z prośbą o receptę na klony, żeby bezpiecznie zejść z alpry, bo przesadziłem, to mnie wyśmiała, zwyzywała od lekomanów i oszustów i kazała opuścić gabinet =D Mimo tego, że alprazolam jest w stanie pomóc, od czasu zakończenia swojej przygody z nim odradzam każdemu stosowanie tego leku i jeżeli Ty, drogi czytelniku, zastanawiasz się, czy warto to brać (a raczej, czy warto tego nadużywać, bo w internecie pisali, że to fajne), odpowiem krótko - nie
Ech
Co za jebana szmata z tej lekarki, tfuuu kurwa. Teoretycznie sama Cię w to wjebala, a później odesłała z niczym. Choć oczywiście nie twierdzę, że to jej wina, bo w 99% Twoja niestety. Ale mam nadzieję, że już do tego nie wrócisz i poradzisz sobie ze swoimi problemami. Życzę dużo wytrwałości i szczęścia w życiu. Pozdro.
Miłość ma tyle form, a tak trudno je rozwinąć.
Umierała stokroć, wciąż nie może zginąć.
Dzięki kolego, kimkolwiek
Dzięki kolego, kimkolwiek jesteś. Życzę Ci również tego samego i przede wszystkim - czystości
Ferdynand
Panie majla pan masz.
Gryby
Piszesz do mnie? Bo nie wiem, sprawdzałem maila i niczego tam nie mam =D Chyba, że komentarz nie był kierowany do mnie
Strony