opóźniony candyflip
detale
opóźniony candyflip
podobne
T+0
Wrzucam karton. Postanawiam dobre 20 minut żuć go w ustach bez połykania śliny, żeby nic nie zmarnować. Wychodzę więc na spacer po mieście.
T+30
Spotykam dwóch ziomków którzy widzą mnie jak idę z ustami pełnymi śliny. Od razu tłumaczę jaka jest sytuacja (w zasadzie nie muszę tłumaczyć bo jeden z nich od razu się domyślił), połykam ślinę i chwilę z nimi gadam. W międzyczasie fizycznie zaczynam czuć że wchodzi, więc cieszę się że nie zostałem oj*bany na kasę.
T+50
Jak się przypatruję to zaczynam widzieć lekkie ruchy podłoża. Zostawiłem koleżków w spokoju, bo banda zaczęła się zwiększać o osoby których nie znam, więc słusznie uznałem że samotny trip będzie o wiele lepszy.
T+1:30
Siedzę na ławce na jakimś placu zabaw i podziwiam ruchy piasku, jarając się jak dziecko z nowej zabawki. Obdarte ściany bloków nabierają naprawdę wiele interesujących wzorów. Zaczyna się robić intensywnie, ale nie na tyle żeby było to nieprzyjemne. Po jakimś czasie uznaję że jest to peak i że już lepiej nie będzie, więc postanawiam podejść spowrotem do domu po resztki MDMA. Idąc, staram się podziwiać samego kwasa najbardziej jak potrafię, gdyż nie wiem co będzie po emce, planuję pierwszego w życiu candyflippa.
T+2:30
Docieram do domu i zabieram se sobą MDMA, które planuję walnąć gdzieś na obrzeżach miasta w ustronnym miejscu. Efekty kwasa póki co nie nasilają się zbytnio, ale zdecydowanie są odczuwalne. Piasek nadal najlepiej oddaje visuale, a ja chcąc nagrać koledze głosówkę, nie potrafię się wysłowić. Biorę jeszcze rower (chciałem zobaczyć jak czuł się Hoffmann XD) i jadę znaleźć miejscówkę, którą ostatecznie znajduję po dłuższym czasie.
T+3:20
Mój wybór pada na toaletę publiczną w galerii handlowej. Chcę tylko wziąć MDMA gdzieś, gdzie nie ma wiatru i od razu się ulotnić. Wchodzę więc do toalety, a ciepło pomieszczenia daje o sobie we znaki. Chyba z 10 minut przygotowuję kreskę, bo efekty kwasa stają się mocniejsze, ale myślę "ch*j tam, nic mnie nie zabije". Wciągam i czekam aż spływ mi przejdzie, żeby nie chrachać od razu po wyjściu z kibla jak jakiś idiota. (Tutaj warto nadmienić że wziąłem MDMA już 4 raz w przeciągu jakichś 10 dni - wiem jak to brzmi). Jeszcze przed wyjściem z toalety czuję się wydupcony z kapci - innymi słowy wyrwało mnie z tego pięknego transu LSD. Efekty wizualne momentalnie słabną, a ja tracę chęć na podziwianie ich.
T+3:40
Zmieniłem miejsce, teraz siedzę w jednym z moich ulubionych miejsc na dworze, gdzie nikt od dawna nie zagląda. Jestem naprawdę zły na samego siebie, że zmarnowałem takiego tripa. Co ja musiałem sobie myśleć? Że jak wezmę emkę 4 raz w tak krótkim czasie to będzie zajebiście? Nie jest. Czuję jedynie mocną stymulację i lekką euforię od emki, ale wiem że to minie w mniej niż godzinę przy mojej tolerancji. Skoro jestem prawie trzeźwy to postanawiam spalić szluga i wrócić do domu, klnąc na siebie samego.
T+4:00
Postanawiam wziąć prysznic. Przygotowując się do tego, czuję narastające działanie emki, co jest dziwne - zazwyczaj efekty nie rosły dłużej niż do 10 minut po zażyciu, a dodatkowo mam tolerancję. No ale myślę sobie, że przynajmniej mam tą euforię na otarcie łez. Wchodzę do łazienki i zaczyna się - ja pie*dole... Smutek ze zmarnowanego kwasa od razu przechodzi. Stymulacja wzrasta jeszcze mocniej, a w głowie mam natłok myśli, albo raczej ich brak. Wszystko robi się super, nie ogarniam już. Muszę naprawdę się skupić na tym co chcę zrobić, bo podstawowe planowanie czynności jest praktycznie niemożliwe. Wyginam się chodząc po łazience jak z kijem w dupsku. Wreszcie udało mi się zdjąć zegarek i gacie, wchodzę pod prysznic rozj*bany na łopatki. Podczas mycia głowy serio dość mocno wyginam ciało i ryj, wszystko jest takie słodkie i kochane, ale o wiele bardziej niż po samej emce. Już wiem co jest grane - candyflip, którego już miało nie być.
Żałuj jeśli nie znasz tego uczucia - jakby lot samolotem z pięknymi widokami nagle zmienił się w zapie*dalanie odrzutowcem z waty cukrowej. Momentalnie zapominasz o kwasie i słodycz świata rozkłada cię na części. I tak rozłożony spędzam resztę dnia. Zasypiam po 3:00, bo stymulacja i refleksje dają o sobie znać. Piszę ten raport od razu na kolejny dzień i nie ma żadnej porannej zwały, więc o ile masz czysty temat - nie bój się o to. Postanowiłem to napisać jako przestrogę, bo nie każdy (tak jak ja) zdaje sobie sprawę, że przy candyflipie może wystąpić taki przejściowy stan załamania i bardzo łatwo można przesadzić z dawkowaniem. Nie odmierzajcie emki na oko, bo mimo że było naprawdę super, to momentami bałem się o własne serce. Nie wiem też, czy po wejściu emki powinny nadal zostać kwasowe visuale - u mnie tak nie było. Rozumiem już znaczenie słowa candyFLIP - przełączenie się na słodycz, jakby jednym przyciskiem, instant. To tyle ode mnie, polecam każdemu ale serio z rozwagą.
- 663 odsłony