powrót na łono psychodeli
detale
Kilka szlugów, kilka chmurek zielska, trzy piwka. Raczej nieistotne.
Moje nastawienie bardzo pozytywne, choć z lekką dozą niepewności po ostatniej przygodzie z 4-HO-METem.
Kilka razy: MDxx, 4-ACO-DMT, DXM
Po razie: LSD, 2C-E, 4-HO-MET, 4-HO-DIPT, klonazepam, mefedron, amfetamina
powrót na łono psychodeli
podobne
Substancja w moim odczuciu jest bardzo psychodeliczna, z dużą dozą euforii i dość sporą czystością umysłu, łatwością komunikowania się nawet z trzeźwymi ludźmi zupełnie spoza klimatu. Cechuje się szybkim ładowniem się (po 15 minutach było już bardzo konkretnie), krótkim czasem działania -- efekty utrzymywały się na rozsądnym poziomie przez 5 godzin, ale takiej konkretnej psychodeli było tylko jakieś 3 godziny. Gdyby nie dość długi czas trwania potripowej zmuły byłaby to bardzo zajebista, rekreacyjna substancja, tak raczej nie ma groźby nadużywania jej.
T+0:00: Po lekkim opóźnieniu związanym z opróżnianiem się mieszkania K i ogarnianiem palenia, ok. 21:54 zażywamy (na dziąsło) po połowie kartonika z 25D-NBOMe. Siedzimy, gadamy, pełen luzik. Powolne przygotowanie zielska do spalenia.
T+0:16: Palimy. Zdecydowanie palenie nie wchodzi zbytnio, bo papiery zaczęły już działać. Zaczynają się pierwsze efekty wizualne. Lekka euforia. Efekty związane z paleniem raczej marginalne. Wszyscy potwierdzają, że to nie wkręt. Podobie jak K. stwierdzam, ze straszliwie znieczuliło mi wargę w miescu w którym dotykała papiera.
T+0:31: Ciągle się rozkręca. Pojawia mi się przed oczami taki film: Jest jakaś restauracja, otwierają przede mną bramkę i mówią mi: "Już otwarte, zapraszamy do środka". Uświadamiam sobie lęk przed ponownym użyciem psychodelików i odpływam.
Przez kolejnych 25 minut było mocno. Dużo spokoju, nie za bardzo chciało się cokolwiek robić. Nawet nie próbuję myśleć, bo mój umysł był już w zdecydowanie niezdolny do posługiwania się "ludzkim" językiem (czyli takim przepełnionym niedopowiedzeniami i błędami rzeczowymi), a innego niestety nie znam. :D
Na początku było trochę zimno, ale jak założyłem spowrotem bluzę zrobiło się cieplej i już do osłabienia się bąbki było mi ciepło i bardzo dobrze. Euforia i uczucie przyjemności maksymalne. Wydaje mi się, że znacznie intensywniejsze niż po ~110mg MDEA.
Kolejnym typowym dla psychodelików objawem było bardzo specyficzne odczuwanie kończyn. Trudno to ująć w słowa. Każde odczucie było bardzo rozciągnięte w czasie. To pewnie był jeden z powodów. Generalnie czas leciał bardzo powoli.
T+0:50: Lekko odmuliłem. Zrobiłem się żywszy. Podejmuję próby myślenia, które owocowały takimi pięknymi, składnymi zdaniami. "Jest zdecydowanie." -- tu chciałem coś dalej pisać, ale uznałem, że kropka pięknie zwięczy zdanie, no bo po cokolwiek dodawać? "Tak, właśnie tak! I nie inaczej. O kurwa! Nie inaczej jak inaczej. To zdecydowanie bez sensu..." -- w sumie nie jestem pewny czy to takie bez sensu... :) Odczuwanie otoczenia zwiększyło się do tego stopnia, że: "Kurwik masuje J. Bardzo masuje, nawet ja to czuję." -- i rzeczywiście czułem fale ciepła zalewające mnie gdy patrzyłem na ten obrazek.
Trochę później zaproponowałem K, żeby skoczyć na fajkę, ciekawiło mnie jak się będzie palić w tym stanie. Wyszliśmy do kuchni gdzie siedziały siostra i dziewczyna K. Paliło się bardzo dziwnie. Papieros wydawał się być cały pomięty. Nie wiem od czego. Było całkiem spoko. Nie miałem większego problemu, żeby gadać z dziewczynami, K zresztą też. Prawie cały czas do wyjścia z domu siedział w kuchni i z nimi gadał. Tego się nie spodziewałem.
T+1:20: Wróciliśmy do pokoju. Kurwik wpadł na szalony pomysł, żeby pooglądać telewizję. To co tam leciało naprawdę było chore. :) Parę razy przełączył kanał i oddał K. On też po przełączał, ale oddał Kurwikowi. Na to Kurwik proponuje J. "Weź pilota, poczuj tę moc!". Na koniec ja wziąłem pilota, bo nikt inny nie chciał. Przełączanie kanałów miało 3 najważniejsze punkty. Po pierwsze Boomerang. Szybko padła prośba by przełączyć. Drugim punktem był TVP Info i relacja z wizyty Obamy w Polsce. Szybko przełączyłem. Na koniec stanęło na "Świecie według Kiepskich". To było to! :) Serial ten bił takim maksymalnym absurdem, że śmiech miał trochę inną naturę niż zwykle gdy ogląda się tego typu rzeczy. Gdy skończył się odcinek, zgasiliśmy telewizor. Kurwik miał dość.
Gdzieś w tym czasie po raz kolejny wzięło mnie na skrobanie w zeszycie, ale byłem w stanie wykrzesać z siebie tylko bluzgi (może dlatego, że tylko one są bardzo jasne w naszym języku).
T+2:00 Chwilę później jednak byłem w stanie zapisać coś trochę bardziej konstruktywnego: "Tak miło, lekko płynie czas. Leciutko. ZLAJCIŁO SIĘ.". I tak właśnie było. Zdecydowanie osłabiła się euforia, to znaczy było bardzo miło i ciepło. Zajebiście, ale nie intensywnie. Trochę normalniej odczuwało się ciało i czas, wizuale też osłabły. Jednakże wciąż było miło, psychodelicznie, itp.
Od tego czasu robiło się słabiej i słabiej. W pewnym momencie, zgodnie z pomysłem Kurwika poszedłem do drugiego pokoju, żeby posłuchać muzyki z porządnych głośników. On jednak szybko wrócił. Ja sobie posłuchałem "Mahadevy" Astrali. Potem przyszedł K. i przesłuchaliśmy jeszcze "Mojej obawy" Kalibra 44 i "Z boskim zyskiem" z nowej płyty Kata. Co ciekawe i takiej muzyki dobrze się słuchało. Mimo, że wizualnie trochę odpuściło czas był bardzo rozciągnięty.
Nagle przypomniało mi się, że mamy z K w lodówce dwa piwa. Poszliśmy je wypić. Spiliśmy je spokojnie przy papierosku, rozmawiając z dziewczynami. Było miło. Pod koniec piwa wróciłem do pokoju i tam zamulaliśmy z Kurwikiem i J. Miał miejsce boski chillout spuentowany "Happy End And Up Happy Hands" L.U.Ca. Zgodnie stwierdziliśmy, że LUC musi być świadomy jak jego kawałki brzmią na kwasie.
~T+4:30: Psychodela zeszła już prawie zupełnie. Zostało tylko to przepiękne uczucie lekkości i dobry nastrój (choć na przykład J. twierdziła, jeszcze że ma jeszcze dość mocne OEVy). Wyszliśmy z domu, w stronę osiedla Kurwika i J. Była przepiękna pogoda, szło nam się tak dobrze, że przeszliśmy jakieś 3 kilometry. Tam rozstaliśmy się przy monopolowym.
Wzięliśmy po piwku i rozpliliśmy gdzieś w pobliżu słuchając dobrej muzyki (warto bowiem zaznaczyć, że z K znamy się od dawna i obaj jesteśmy wielkimi sympatykami przeróżnej muzyki). Potem poszliśmy z buta z powrotem. Gdy dochodziliśmy do mieszkania K, ten stwierdził, że ma w domu jeszcze dwa piwa i możemy jeszcze się przejść na naszą ulubioną miejscówkę napić się. Tak też zrobiliśmy. Była już 5 nad ranem więc słońce było już całkiem wysoko. Grzało bardzo konkretnie. Było ciepło, przyjemnie. Piwko wchodziło dobrze, ale prawie w ogóle nie działało. Niedługo poszliśmy do domów iść spać, koło 6 (czyli ~T+7:00).
Tego poranka nie spałem za dużo, bo tylko 3 godziny, ale było w miarę spoko. Oczywiście była dość mocna zamuła. Byłem jednak w stanie zrobić coś produktywnego. Ku mojemu zaskoczeniu jeszcze prawie cały kolejny dzień był bardzo senny. Podjerzewam, że to wciąż wpływ papiera. Z drugiej strony, mimo zmęczenia byłem w stanie się skoncentrować i ogólnie bardzo spokojnie minął mi dzień.
Kolejnego dnia już jest spoko. Ulżyło mi. Czuję się znacznie lepiej. Jestem spokojniejszy. Mam nadzieję, że się to utrzyma.
- 16224 odsłony
Odpowiedzi
80 proc. niepotrzebne, ale
80 proc. niepotrzebne, ale cos tam udalo ci się zauważyć.
A moze by tak konkretniej?
A moze by tak konkretniej? Czego nie powinno być? Starałem się jak najlepiej oddać to co przeżyłem, a że najlepsze jest trudne do oddania słowami to nic Ci nie poradzę.
eluce
Pozytywnie! Nie wyłączaj mi tego :)
Fan mocnych wrażeń, z życiem tragicznym.