zimowo-wiosenny monolog.
zimowo-wiosenny monolog.
podobne
S&S: Mój pokój,samotne popołudnie,humor raczej bierny.
Co:0,25g Palonka Bobby Sence.
Wiek: 18
Doswiadczenie: Kodeina,Dxm,Feta,Mj,Mieszanki ziołowe,jakieś bzdury.
Z góry uprzedzam,nie jest to typowy TR.
Jeżeli jesteś zamknięty w określonych ramach - daruj sobie czytanie tego tekstu,jest bardzo osobisty. W dragach szukam nie dobrej zabawy, nawet nie psychodelicznych podróży w odległe zakątki świata,a samego siebie - studiuje swoją psychikę.
Więc tak;
Usadowiony wygodnie na krześle rozpalam starą,wysłużoną Neste (mam w zwyczaju nazywać swoje bonga). Po kilku buchach zaczynam czuć działanie mieszanki,moje myślenie zostało wyklarowane i wyostrzone. Traf chciał, że napisała do mnie na gg pewna miła osóbka, która bardzo urozmaiciła mojego tripa.
Karolinko - jestem BARDZO wdzięczny, że wysłuchałaś moich wywodów !
Rzecz o spojrzeniu na świat; optymizm, pesymizm, realizm.
Ciężko identyfikować mi się z owymi poglądami. Traf chciał, że urodziłem się indywidualistą i nie przyjmuje do siebie określonych przez społeczność ram - zawsze MUSZĘ iść własnymi ścieżkami, inaczej nie potrafię. Optymiści? Kim są owi ludzie? Moim zdaniem ludzie przegrani, którzy stracili coś bardzo cennego i cieszą się z tego,co mają. Po stracie bardziej docenia się codzienność, nikt nie rodzi się optymistą. Taki paradoks. Jest mi smutno,choć jestem szczęśliwy. Czy to jest możliwe ? Czy stałem się pewnego rodzaju optymistą? Może. Myślę,że bez smutku nie ma radości. Bo czyż dzięki niemu nie doceniamy tego, co mamy? "Marność nad marnościami i wszystko marność."
Wszystko kiedyś przeminie, więc dlaczego nie być zadowolonym z życia, ryzykować i patrzeć na śmierć uśmiechając się do niej? I tak zdechniemy. Więc dlaczego nie pozwolić sobie na odrobinę cynizmu wobec życia? Zapalam papierosa i myślę,zdaję sobie sprawę,że mi szkodzi,że jest to robak toczący zgniliznę wewnątrz mojego organizmu. Jednak jest mi to obojętne - chyba oswoiłem się z życiem i nauczyłem się przyjmować konsekwencje swoich działań z podniesioną głową. Jestem raczej samotnikiem, stronie od ludzi. To zabawne, ale nie zawsze tak było-kiedyś cierpiałem na bardzo intensywną monofobię. Jednak na przestrzeni czasu nauczyłem się żyć w pojedynkę.
To chyba krok milowy do normalności. Po spaleniu słuchałem bardzo dobrego kawałka.
Crystal Castles - Atlantis to Interzone. 2 minuta i 35 sekund - tekst "God,god this Interzone."
Tak, jakby osoba wymawiająca te słowa spełniła swoje marzenie. Chyba wszyscy jesteśmy pewnego rodzaju marzycielami, każdy dąży do swojego małego, egocentrycznego celu. Bo życie bez tego nie byłoby życiem, a wegetacją. Bez tego, bez uczuć, myśli, robimy krok milowy, by stać się bestią. To by było na tyle, zapewne mało komu spodoba się ten trip,ponieważ wąskie jest grono nastawionych na pseudofilozoficzne wywody po spaleniu, jednak nie dbam o to.
Choć mimo to mam nadzieje, że komuś trip się spodoba.
Wybaczcie chaotyczność myśli, ale ciężko mi to wszystko poukładać na trzeźwo. Podczas tripu zostało spalone około 5 bongo + jedna lufka, ale nie to jest istotą tripa, a same przemyślenia.
Pjontka.
- 8823 odsłony