spojrzenie przez pryzmat
detale
DXM
MJ
Etanol
Nikotyna
raporty piotrzzz
spojrzenie przez pryzmat
podobne
Spojrzenie przez pryzmat
Mały wstęp: czas spędzałem na zmianę z trzema osobami, nazwijmy ich M – kolega z dalszego osiedla, L – bardzo dobry kumpel i J – brat L, mój przyjaciel.
TR (-) parę h
Po powrocie z wczorajszej całonocnej zabawy na kempingu, która okazała się być straszną najebką wróciłem do domu. Wykończony fizycznie, położyłem się do łóżka by chwile później odebrać długo wyczekiwany telefon. W końcu, mentalnie od dawna do tego przygotowany, miałem spróbować 2c-p . Godzina ustalona, transport przygotowany, substancja i waga spakowane. Zostało jedynie spokojnie czekać.
T- 1h
Wyszedłem w ustalone miejsce, kolega jechał już samochodem, zabrałem sie z nim by zabrać ze sobą jeszcze jednego znajomego. Szalonym slalomem przez główną - rozkopaną drogę, pełną wybojów pod postacią studzienek kanalizacyjnych, szturmem wdarliśmy się na plac miasta i zabraliśmy kumpla ze sobą.
T +0
W końcu dojechaliśmy do domu chłopaków. Siedząc przy stole nasypałem na karteczkę małą ilość 2c-p (ok. 24 mg ) rozdzieliłem na 2 równe porcje, wsypując swoją do w półpełnej szklanki Redsa żurawinowego. A co, kto powie ze niewolno :) L przyjął substancje w taki sam sposób. Niektórym osobom przeszkadza metaliczny posmak rc, ale prawdę powiedziawszy przy tej substancji i jej znikomej ilości, jest praktycznie nieodczuwalny.
T +1
Nie czułem praktycznie żadnych zmian, czułem się normalnie, może nieco bolał mnie brzuch a szczerze to nawet nie wiedziałem z jakiego powodu. Kolega M, dostał telefon i musiał nas niestety opuścić. Zostaliśmy we 3 . Ja, L i jego brat - mój najlepszy przyjaciel, który z powodu późniejszych planów niestety musiał zrezygnować z sobotniego tripowania...
T +2,5
Czułem się trochę nieswojo, liczyłem, że ta amina chwyci mnie w swoje szpony jak w zegarku, czekając na nią maksymalnie 2 godziny, lecz ja nadal nie odczuwałem żadnych zmian. L zaczął boleć nieco brzuch. Mijały kolejne minuty, coś bardzo powoli zaczynało się dziać. Kilka znaczących spojrzeń i zdecydowaliśmy się wyjść z domu, by rozpocząć tę podróż.
T +3
Kwasowi konkwistadorzy wyruszyli na nowy szlak. Dziwne pobudzenie towarzyszyło przez cala drogę. Było ciemno, przed nami latarnie, gdzieś w oddali księżyc i gwieździste niebo. Po około 150 metrach doszliśmy do domu innego kolegi, gdzie kilku naszych wspólnych znajomych paliło MJ. Jeden z nich wydawał się całkowicie odpłynąć, leżał prawie że bezwładnie i patrzył uhahany w naszą stronę. Po dłuższej chwili zostaliśmy skuszeni lolkiem krążącym z rąk do rąk. Poczułem, że coś powoli zaczyna się dziać, subtelnie wkraczałem na wody nowych doświadczeń, lecz nadal nie było to tym, czego się spodziewałem. Chłopaki byli już nakręceni na własne zajawki, których w tym stanie, nie dalibyśmy rady ogarnąć, ani nawet wczuć się w ten klimat. Oboje czuliśmy, że potrzebujemy czegoś innego. Plus theme zadźwięczał w kieszeni, telefon od wcześniej opuszczającego nas kolegi dał nam dobry pretekst by opuścić tamto miejsce. Mieliśmy ochotę iść, a to doskonale składało się z tym, że kolega wracał do domu więc... nie zostało nam nic innego, jak go odprowadzić. Byliśmy dziwnie pobudzeni, zły nastrój kolegi wpłynął znacząco na nasz setting. Tu mogę zaznaczyć, jako małe przemyślenie przeprowadzone z L, że substancja niezwykle mocno stymuluje placebo i poddaje się typowi "faz" w dużym stopniu.
T +3,5
Tym razem to ja wykonałem telefon by spotkać się z kumplem. Ustawiliśmy się na 22 w lokalu. Cały czas byliśmy pobudzeni, po drodze zaszliśmy jeszcze do sklepu po skitellsy, chipsy i Monster'a - energetyka, którego wypicie w moim przypadku było słabym pomysłem, ale o tym później. Po zrobieniu zakupów poszliśmy do lokalu. Spotkałem swojego kumpla, kompletnie pijanego. Ucieszony chciał zaprosić mnie na kolejkę lecz nie miałem, nie mieliśmy ochoty na przebywanie w jednym miejscu. Tak jak w pierwszym przypadku, "faza" była inna i na swój sposób zamknięta na innych. A my? "Our trip was different! " Nadal pełni energii oddawaliśmy się jej nadmiarowi. Prawdą było to, że przebywanie w lokalu pełnym ludzi było przytłaczające, z resztą woleliśmy poznawać miasto w tym stanie. Noc jest zawsze dobrą porą do odkrywania a ciemność wpływa niezwykle stymulująco. Perspektywa ciemności jak i jej obecność sprawia, że skupiamy się bardziej na pewnych rzeczach. Nasze myśli są bardziej skupione, gdyż nie zwracamy uwagi na całościowe odbieranie obrazu lecz słowach docierających do nas tu i teraz. Pojecie jest zbyt szerokie by streścić je w paru zdaniach więc zakończę swoje przemyślenia w tym miejscu.
T+4
Po opuszczeniu lokalu poszliśmy do Tesco. Pusta przestrzeń, brak ludzi wokół i białe światła wydające się świecić nieco agresywnie. To wszystko wydawało się strasznie przytłaczać. Chcieliśmy opuścić to miejsce. Krótki spacer na osiedle do kumpla, ławka, wesołe rozmowy, mnóstwo śmiechu. Jeśli chodzi o rozmowę, przebiegała niezwykle jasno i klarownie. Nie było nawet lekkiej zamuły bądź krótkich zawieszeń, które czasem maja miejsce po MJ. Mogę jedynie przytoczyć dość śmieszną sytuację, w której to wspominaliśmy stare czasy obozu wędrownego, w czasie, którego opiekunka, zwykle pełna energii pani o kruczoczarnych włosach i przenikliwym spojrzeniu, dawała nam tabletki - "na silę" - w momencie jej braku przez któregoś z uczestników obozu. (chodzi tu o glukokardiamid- tabletki na przyspieszenie pulsu) Kiedy ktoś opadał z energii, pani uprzejmie podawała tabletki, po których dalej mógł dziarsko kroczyć krętymi ścieżkami. Wspomniana anektodtka bawiła nas niebywale. Podrzuciłem M swoje skitellsy, którymi nas częstował. " Bierz ten zielony - ten jest na siłę " Z dziecięcą radością i głośnym śmiechem cmokaliśmy kolorowe groszki. I wtedy coś do mnie dotarło. Przedziwność tej sytuacji mogąca być w dziwny sposób odbierana przez osoby obserwujące nas, bądź słyszących nasze rozmowy z okien nad nami. Trzech dorosłych, w gruncie rzeczy dojrzałych już ludzi, wcina kolorowe tabletki - "na siłę" , śmiejąc się przy tym do rozpuku. Takie zachowania trudno jest pojąć dla osób, które nie maja pojęcia o co chodzi. Może się to nawet wydawać na prawdę dziwne. Nasz stan można by opisać jako "fazę" , lecz czym to w ogóle jest ? Można w ten sam sposób opisać każdy rodzaj psychodelicznej zajawki, chillu po MJ czy innej substancji. To małe słowo mogło by określać stany codziennej euforii, stany jesiennego smutku, wyjścia ze znajomymi czy klubowe spotkania. Tak na prawdę wszyscy żyjemy na pewnej " fazie", chociaż w tym przypadku to słowo jest strasznie niefortunne. Różnimy się od siebie światopoglądowo, etnicznie i wyznaniowo. Nie da się od tak wejść w imprezowy nastrój. Nadgonienie imprezy wiąże się często z bezmyślnym wtłaczaniem etanolu, co kończy się na bełkocie i bezproduktywnej, płytkiej, lecz jakże często udanej zabawie. To jak rozmowa z pijanym czy próba zaaklimatyzowania się w nowej klasie czy stanowisku pracy. Do tematu wrócę pod koniec
T +4,5
Musieliśmy się zbierać, czas wracać, M zrzucił mi tylko bluzę, było chłodno. Wracając już do domu, przypałętał się do nas jakiś chłopak - znajomy L, chyba z widzenia. Szemrany typ - pomyślałem sobie, chciał żeby L kupił mu piwo a sam zapytany o fajka strasznie zwlekał, ciśnieniował nas i trzymał w niepewności. Bynajmniej ja to tak odczułem. Chociaż nie pale poczułem dziwny nikotynowy głód. Ehhh, nie ma to jak wybrać się w miasto na tripa z garścią lolków i ani jednym fajkiem, nawet tak na wszelki wypadek. Doszliśmy do alkoholowego, rzeczony chłopak poprosił o Lecha i dał pieniądze (3.50). L długo zwlekał i zbierał się w sobie, by po prosić o to jedno konkretne piwo, aż w końcu :
" - Dzień Dobry, jaka cena Leszka ? - zapytał
- 3.70 - Odpowiedziała kasjerka. Nieco zamyślony popatrzył na garść drobniaków, odczekał dłuższą chwilę i powiedział.
- To ja poproszę coś innego z górnej półki ... może być Żubr. "
Niekontrolowany śmiech uleciał z moich ust. Nieświadomy całego zdarzenia L nie chciał nawet uwierzyć w to co wykonał. Oddał tylko piwo i z powrotem wróciliśmy nasz szlak, długiej drogi do domu.
T +5
Po przejściu przez miasto zatrzymaliśmy się na moście. To było zdecydowanie magiczne miejsce. Wieczorny chłodny wiatr i ciemność zaczęła rosnąć. Postanowiliśmy zostać w tym miejscu dłużej. L odpalił lolka, którego spaliliśmy na moście. Spoglądając w dół zacząłem w końcu widzieć pewne efekty wizualne. Widziałem, że ktoś, jakby laserkiem, z częstotliwością tysiąca kropek na sekundę, świecił w tafle wody. Coś jakby pajęczyna, tworząca się z tych małych kropek otaczała rzekę. Było to dla mnie czymś pięknym, nowym i niezwykłym, tak samo jak to co przez kolejne 10 minut sprawiało mi wielką radość - plucie do rzeki. Kolejna błaha rzecz sprawiająca wiele radości. Obraz śliny spadającej w dół, zdawał się tworzyć jakby klatkowy, płynny obraz spadania. Jeśli widzieliście kiedyś spadającą gwiazdę możecie wyobrazić sobie to jako jej lunę, spadającą jedna za drugą. Kolejną rzeczą jaką wykonałem, był mały test polegający na przykuciu uwagi na rękę, po czym szybkie machnięcie nią w dół. Była to dla mnie nowość, obraz ręki pozostawał jeszcze przez chwilę w powietrzu. Razem z L delektowaliśmy się tymi wrażeniami przez dłuższą chwilę. Musze przyznać że efekty te było bardzo przyjemne, lekkie i można było je kontrolować, ale o tym też trochę później.
T +5,5
W dalszym ciągu wracaliśmy do domu. Na każde jego spostrzeżenie mógłbym odpowiedzieć - racja, zgodnie płynęliśmy w tym samym prądzie myśli, pytania ? Pytania nie były konieczne. W zasadzie byliśmy w tej danej chwili jedynymi, którzy mogli się tak na prawdę - w pełni zrozumieć.
T +6
W końcu dotarliśmy do domu chłopaków, gdzie w progu stał nieco zdenerwowany J czekający na nas od dawna. Poczułem się strasznie głupio a zarazem zrobiło mi sie przykro, że spóźniliśmy się, że martwił się o nas. Jako spostrzeżenie dodam że substancja pozwala przyjęcie sposobu myślenia innych osób i ułatwia wczuwanie sie w ich perspektywę (wspólne spostrzeżenia). Usiedliśmy na kanapie w salonie, zamknięci za drzwiami by nie przeszkadzać dla ich 5 letniego brata w spaniu. W tym momencie zaczął się dla mnie swoisty teatr. J widząc nas w takim stanie, tak na prawdę nie wiedząc co czujemy podjął "próby tyrania" . Po krótkiej rozmowie zaczęliśmy oglądać telewizję. J z kamienną miną, nie wyrażającą żadnych emocji, tylko pełne skupienie, patrzył w telewizor, który wyciszył. Kazał nam się zachowywać cicho, bo jak to mówił, nie może oglądać telewizji. Leciała rodzina zastępcza. L, chyba nieświadomy tego, powiedział w końcu, że nic nie słychać, na co J z wielkimi wyrzutami mówił, że jak będzie cicho to wszystko będzie słyszał. Tego wieczora myślałem nad tym jak to wszystko jest połączone - chodźmy i w tym serialu, który stanowił tego doskonały przykład. Niby zwyczajna polska rodzina. . . Której członkami są Azjatka rudy spryciarz, murzynka, szalona nastolatka, mały niegodziwy bezbożnik - dzieciak, którego imienia sobie teraz nie przypomnę i ten cholerny, brzydki, śliniący się pies, którego zadaniem jest, jak teraz o tym sobie pomyślę, patrzenie z ekranu telewizora i wlepianie się swoimi wielkimi ślepiami, na ludzi o fazie takie jak nasza i skłanianie do refkesji. Śmiałem się ze swoich cynicznych myśli, takich jak ta, dotyczących tego serialu. Śmialiśmy się wszyscy wspólnie, mnie aż rozbolał brzuch. Śmianie się to rzecz zdrowa, lecz dla mnie w tamtym momencie, stanowczo już tego wystarczyło. I tutaj przychodzi faza kulminacyjna mojej przygody, apogeum tego tripu w końcu nastało…
T +6,5
Wybiła północ, na zegarze dwunasta- zero-dwie . J podchodzi do pianina, siada i zaczyna grać. Na początku skakał oszalale po klawiszach co mnie nieco złościło, lecz potem powiedział " słuchajcie " i przytrzymując pedał wydał długi niski dźwięk. Czułem jak rozchodzi się w powietrzu, czułem jak światło współgra doskonale z tym dźwiękiem. Ściany w pokoju, różniły się kolorami, gdzie jedna ściana była zielona, druga zaś czerwona. Czułem jakby kolory emanowały ze ściany, były jasne, świetliste i w miejscu ich łączenia w pewien sposób zlewały się ze sobą. Czułem muzykę całym sobą, jak nigdy wcześniej, czułem jak przepływa przeze mnie chociaż był to pojedynczy dźwięk. To było coś niesamowitego. J zaczął grać coś na 4 klawiszach pianina, o najwyższych tonach, tworząc prostą linię melodyczną, której ekspresja zdawała się mnie zachwycać i porywać w całości. Zerknąłem na obrazy wiszące na ścianie, był tam jeden, który szczególnie przykuł moją uwagę. Tkany, kolorowy obraz, jakby z grubej kolorowej muliny, przedstawiający czyjś wizerunek. Wpatrywałem się w niego wsłuchany w czyste dźwięki pianina. Obraz powoli zaczynał się rozlewać, nadal będąc w ramce, jego kolory zdawały się rozchodzić i rozpływać. To było coś niesamowitego a zarazem jak cały czas powtarzam coś lekkiego. Błogostan to odpowiednie określenie na ten stan, leżałem na sofie i oddawałem się temu w całości. J przestał grać zamknął klawiaturę, a ja poczułem pewną pustkę, mimo że nadal było pięknie i wizualnie bardzo ciekawie. Powiedziałem mu by zagrał coś jeszcze, tym razem przy zgaszonym świetle, wtedy będę się czuł spełniony. Po dłuższej namowie zgodził się. Całkowita ciemność, nic tylko ona, J podchodzi do pianina i zaczyna grać ... Zamknąłem oczy, nagle po ich zamknięciu zacząłem dostrzegać pewne losowe obrazy. Coś jakby taka mała tuba w która patrzyłem jako dziecko, która po przekręceniu zmieniała kształty, kolory i wzory. Pierwszy raz doświadczyłem czegoś takiego, teraz żałuje że nie poświęciłem tym CEV'om więcej uwagi. Co ciekawe, w tej ciemności, nawet gdy otworzyłem oczy, wydawało mi się, że widzę te obrazy, które późnie zmieniły się w coś bardziej konkretnego. W tym momencie nie wiedziałem tak na prawdę gdzie jestem, trzymałem tylko telefon w ręku - cały czas wszystkiego niezwykle świadomy, by w razie czegoś niespodziewanego mieć "limbo" i powrócić do siebie. Wszystko jednak było bardzo przyjemne. Po paru minutach J włączył światło, poszedł do łazienki, i nałożył na palec chyba odrobinę pasty do zębów, w bliżej nieznanym mi celu. Po tym wrócił do nas i podał rękę dla L. Nie będąc świadomym tego, że my jesteśmy świadomi i nie robi to na nas większego wrażenia. W końcu porzucił tą próbę. Wrócił znowu w brokatowych - ganja-okularach wraz z tasakiem by dalej wkręcać nam różne rozmaitości. Było to raczej niegroźnie, przyjacielskie, nie mające na celu przestraszyć czy wprawić w bad setting. Widok tak ubranego przyjaciela, który wybuchnął jednak wraz z nami śmiechem był nie do opisania. Odłożywszy zbędne rzeczy J wrócił juz do nas tym razem mając coś na rękach. W tym momencie zacząłem znowu - tym razem głośno myśleć, śmiać się juz prawie nie miałem siły. Doskonale potrafiący wczuć się w innych zacząłem :
- A wyobraźcie sobie co w takiej chwili może odczuwać wasz brat. Leży sobie teraz 2 pokoje dalej i słyszy tylko psychodeliczne śmiech i chichoty, do tego spójrz na siebie J, co by powiedział gdyby cie teraz zobaczył. Północ dawno wybija a ty stoisz w środku salonu ubabrany po łokcie w piance do golenia, pomyśl sobie jak młody mógłby to odebrać. Cały czas śmiałem się z tej sytuacji patrząc na to, jak pociera swoimi dłońmi. Z wielką uwaga wpatrywałem się w niego. W końcu, spojrzał na mnie i powiedział żebym się zamknął, bo jeszcze go obudzę i że nie ma żadnej pianki do golenia tylko gumowe rękawiczki. Ogarnął mnie totalny mindfuck ;) L również nie mógł w to uwierzyć. W końcu, nadeszła pora i J musiał pojechać po rodziców zostawiając nas w końcu samych sobie.
T +7,5
Poszliśmy na górę, zaczął bolec mnie brzuch, cały dzień praktycznie nie jadem ale nie miałem ochoty na jedzenie. Położyłem się do łóżka czekając aż L przyjdzie na górę. Kiedy on robił sobie prowizoryczną kolację, ja z wielka uwaga patrzyłem na pająka, którego pajęczyna zdawała się oplątać całą szybę. Patrzyłem na niego z wielkim zainteresowaniem, zastanawiając się z której strony tak na prawdę jest on i jego pajęczyna. Patrząc na niego miałem wrażenie, że momentami powiększa się w stosunku do szyby, kiedy to przykuwałem całą swoją uwagę w jego kierunku. Kiedy L przyszedł z kanapkami, na które z resztą nie miałem ochoty czar tej chwili prysł. Było dość późno, lecz nam wcale nie chciało się spać. Jaki film można obejrzeć w takim stanie, znajdując się na tej ciągle niekończącej się autostradzie sobotniego tripu ? Las Vegas Parano ! Film, mówiąc kolokwialnie od ćpunów, dla ćpunów, na podstawie którego można napisać dziesiątki eseji, za każdym razem rozpisując się nad czymś zupełnie innym. Począwszy od kultury brania narkotyków, sytuacji politycznej, ich wpływowi na ludzi kończąc na ich szkodliwości czy aspektami gry aktorskiej i podejścia scenarzystów do tematu. Wielokrotnie oglądałem ten film, znając jego ukryte smaczki, dobrze znając już historie Huntera, lecz tym razem zwróciłem uwagę na cos zupełnie innego, a mój sposób postrzegania w tamtej chwili spotęgował kłębienie się myśli. Zwróćcie uwagę, podczas oglądania filmu na pierwszą scenę i jej symbolikę, która w tamtym momencie huknęła mnie w twarz z całą swoją siłą. Dwóch kwasowych odlotowców wybiera się w podróż, jak wielu z nas na tej stronie. Jesteśmy tylko my, na pustyni, która utożsamiam teraz z pustką i wielką przestrzenią dla wolności umysłu oraz wrażeń i doświadczeń, którymi można ją zapełnić. Zabawa trwa i trwa, aż do momentu, gdy nagle pojawia się ktoś, kto nie ma pojęcia o czym mówimy. Można usłyszeć historie, można chcieć ją poznać, zagłębić się w niej nawet do granic, lecz nigdy tak na prawdę nie zrozumie się jej rdzenia, zawiłości, ani realnych odczuć i prawdziwych motywów. Albo przeżywamy cos od początku do końca i jesteśmy tego częścią, albo jesteśmy gdzieś daleko, a w takim przypadku, nigdy nie zrozumiemy jak to jest na prawdę. Dokładnie tak jak pokazane jest to na filmie. Osoba, która chce zrozumieć o co chodzi, wsiada do czerwonego kabrioletu pędzącej przygody, nie jest w stanie wczuć się w historie innych. Tak właśnie wyglądamy dla osób, starających się szczerze opowiedzieć o swoich przeżyciach. Wyglądamy na kogoś, patrzącego na nas podejrzanym wzrokiem, starając się zachować kwaśny wymuszony uśmiech, dający tym samym do zrozumienia, że wszystko jest w porządku, oraz to jak doskonale empatyczni jesteśmy. Mylne pojęcie zrozumienia i przeskalowanie sytuacji do granic, zostało idealnie ukazane w filmie. Nigdy wcześnie nie myślałem o tym, jak ten filmowy motyw zlewa się z życiem codziennym. Osoby nigdy nie próbujące używek, tak jak i te, pochodzące z bajek innych niż ta, do której w danym momencie się przynależy, nie są w stanie pojąć czym to jest i co odczuwa się w danej chwili. Tylko swoimi przestraszonymi oczami, starają się negować rzeczy o których nie mają fizycznego ani merytorycznego pojęcia, schowani i zamknięci światopoglądowo na te tematy, okryte kocem propagandy i trzymających się razem - kółku wzajemnej adoracji.
T +8
Niestety film zaczął się ciąć, problemy z Internetem dawały się we znaki. Fizycznie byłem tak zmęczony że nie dawałem rady nawet odświeżyć strony i przewinąć do ostatniej sceny, jednak wciąż nie mogłem zasnąć. L zresztą jak i ja pozostał, jeszcze przez chwilę w zadumie pozostawiony ze swoimi myślami. Po dłużącej się godzinie L w końcu zasnął a ja ? Ja jak nietoperz nie mogłem zasnąć. Cały czas czułem ten stan, kiedy zamykałem oczy widziałem rózne obrazy, do tego moje myśli zdawały się nieco kłębić a 2c-p ciągle rzucało cień swojego pryzmatu na aktualne przemyślenia. Perspektywa wedle oczekiwań była inna, nie użyje słowa lepsza czy gorsza, nieco ciekawsza i inna to jedyne określenia które oddają oblicze myśli. A z resztą, jeśli chodzi o określanie czegoś takiego, to rzecz całkowicie subiektywna. Tak samo jak odpowiedzenie na pytanie czy psychodeliki we właściwy sposób poszerzają świadomość. Zanurzałem się w swoich przemyśleniach. Wyciąganie wniosków i analizowanie sprawia mi wielką przyjemność. Miałem wiele ciekawych myśli lecz... Wniosek o którym powinienem wspomnieć już wcześniej, o moim fizycznym położeniu, o którym wspominałem na początku. Trwało to zbyt długo. Miałem juz ochotę najzwyczajniej w świecie położyć się, spać i czerpać z tego jak najwięcej.
T +10
Wydaje mi się że gdzieś w podświadomości tkwiły te wszystkie myśli z innych TR, a może to typowe działanie tej substancji ? Hmmm, wracając do tematu nagle odczułem wielką ochotę na kontakt z drugą osobą. L spał a ja nie miałem serca by go budzić, J spał na dole i chociaż miałem ochotę na rozmowę właśnie z nim, bałem się dzwonić czy zejść na dół, żeby nie pobudzić jego rodziców. Zacząłem więc pisać esemesy. wystrzeliłem długi esemesowy monolog do dziewczyny, parę pojedynczych esemesów do znajomych. Wydawało mi się, że stan w którym jestem mógłby pomoc w rozwiązaniu pytań niektórych osób, a zważywszy że ciągle była noc, będąca dla mnie zawsze niezwykłym stymulantem do myślenia, wymieniłem parę wiadomości. Wszystko powoli zaczęło schodzić, taki lekki zjazd, tylko spokój cisza i opanowanie. Ale nadal myślałem na tematy przeróżne, na tematy Trip writerów. O tym jak ta substancja zmieniła ich życie, jakoby właśnie po niej mieli odnaleźć swój cel w życiu, bądź życiową misję. Myślałem sobie wtedy o tych zagadnieniach. Zawsze śmieje się z ludzi, którzy mówią, że dzięki wszelkiej maści używkom bądź filmom czy bajkom (anime w tym przypadku) uczą się ideałów typu: Songoo nauczył mnie że przyjaźń jest najważniejsza a Vegeta tego, że aby osiągnąć sukces należy iść po trupach, Peja nauczył że w życiu liczy się szacunek a Harry Potter, że miłość jest najważniejsza. ( Zanotowałem tu tylko niektóre wnioski i myśli niektórych osób, widziane przeze mnie ostatnimi czasy na różnych portalach. Rzucane przez bezmózgich fanów, często bardzo wartościowych pozycji). Przykre moim zdaniem, są nieświadome wnioski pewnych ludzi, nie będących świadomymi życiowych wyborów, uważający jakoby bezpośrednio dzięki takim rzeczom, narodził się ich cel bądź życiowa idea, odkryli znaczenia nierozerwalnych życiowych prawd, czy wartości. Nie mówię, że to jest złe, nie neguję tego, jedynie uważam, że 2c-p, to stymulant świadomych już myśli, którym potrzeba jedynie iskry, krzty inspiracji, energetycznego kuksańca mogącego pchnąć nas wszędzie tam, gdzie zamierzamy dotrzeć. Od siebie dodam, że jeśli ktoś jest na stawiony na przemyślenia, szuka swoistego impulsu to dobrze trafił. Przy odpowiednim settingu może w pewnym stopniu zmienić życie, przez otwarcie oczu na to jedno, najważniejsze, swoje własne… 2c-p może posłuż też jako terapia, w której tak na prawdę, nie dość że zostaniesz pchnięty do wysunięcia wniosków, to na dodatek zostaniesz z nimi przez bardzo długi czas by je zweryfikować. Od Ciebie jednak zależy co późnie z nimi zrobisz. Genialny stymulant wniosków – tyle ode mnie
T +12
Leżałem pozbawiony sił, ciągle nie mogłem spać, może to ta guanina i guarana z tego energetyka ciągle utrzymywała się gdzieś we krwi. Dochodzę do wniosku, że ta amina może być stymulantem dla kofeiny, łącząc się z nią i potęgując jej działanie, lecz jest to póki co hipoteza, którą należało by zweryfikować.
Leżąc tak, pozbawiony możliwości snu, cały czas pozostawiony ze swoimi myślami doszedłem do końcowego wniosku, świadomej pointy, którą weryfikowałem od dłuższego czasu, a w tamtej chwili wydawała oddawać wszystkie myśli. Kiedy to leży się, będąc w takim stanie dłużej niż się chciało, chce się powrócić do normalności.
Puenta, jaką zamierzam zakończyć ten raport jest następująca. Należy ODURZAĆ się codziennością, oddawać się w całości wszystkim tym małym rzeczom, które sprawiają nam radość, dostrzegać wszystko to, co chcemy ujrzeć i cieszyć się codziennością – bo życie jest piękne. Używki, tak naprawdę nie potrzebne są nam w codziennym życiu, są płytkie a same korzystanie by tylko z nich korzystać to zwyczajne ćpanie. Nawet korzystanie z facebooka to używka, a wszyscy jesteśmy pełni małych uzależnień...
T +13
Nadal nie mogłem spać, byłem fizycznie wykończony. W końcu, wziąłem laptopa i zacząłem z zamkniętymi oczami spisywać wnioski z tego tripu. Chciałem napisać coś ala TR ale nie mogłem napisać nic innego, niż tylko, pojedyncze myśli. Składnia raczej leżała a spisanie czegoś w postaci ciągłej i spójnej, graniczyło z cudem. W końcu, zasnąłem na około godzinę. Wszystkie efekty zeszły już dawno i właśnie tu mogę zakończyć raport.
Wnioski końcowe :
Moim zdaniem substancja ta ma zbyt duży potencjał, aby brać ją na co dzień. Trwa momentami za długo, co może łączyć się z wnioskami zawartymi wyżej ;) Co do efektów działania, tych wizualnych i percepcyjnych, są niesamowicie satysfakcjonujące i wzrastają wraz z poziomem skupienia i zaangażowania nad danym zagadnieniem czy rzeczą. Dość ciekawą sprawą, jest kontrola całego tripu. Podczas gdy skupiamy się na czymś efekty rosną, ale gdy ktoś skradnie naszą uwagę, bądź zmienimy nasz punkt obserwacji, wszystko gaśnie. I w ten sposób praktycznie bez końca przez cały czas działania. <!--break--> 2C-P wyciąga wiele rzeczy z podświadomości, ukryte głęboko myśli powoli wypływają z zakamarków naszego JA i zderzają się z pryzmatem tej substancji, tworząc nowy punkt widzenia - całkowicie świadomy jednak na swój sposób poszerzony. <!--break-->
Piotrzzz
- 15700 odsłon
Odpowiedzi
Boże, w końcu koniec. Za
Boże, w końcu koniec. Za długie to było. Wiem, że po 2c-p włącza się słowotok i mysli "napierdzielaja" jak głupie, ale... podobno wyciągnąleś dużo wniosków i przemyśleń, ale nie pomyślałeś o nas, trip writerach, że zmuszasz nas do czytania takich ługich tekstów.
Jakby to był kwas, to rozumiem, że można pisać i pisać i pisać, ale po tej fen. można by napisać coś mniejszego. W sumie przeczytałem to, bo aktualnie zajmuję się 2c-p właśnie i czytam wszystko co popadnie na ten temat.
Nie jest to zły tekst, ale za dużo przemyśleń jak na mój gust a za mało efektów działania substancji. Mało jest raportów o tej sub, więc każdy jest ważny. Imo 4/5. Badalej swoją (pod)świadomość i obyś zaszedł daleko. Powodzenia i pozdrawiam.
Rexelder
Rexelder
1 - Racja, może tekst jest przy długi, ale pisałem go głównie dla siebie, i dla paru ważniejszych mi osób. I nie zmuszam nikogo do czytania tak długiego tekstu, raczej stawiam małą alternatywkę dla wytrwalszych ;)
2 - Nie umniejszałbym roli tej fen, jeśli chodzi o pisanie. To akurat kwestia bardzo osobista, ja oprócz opisywania samego tripa podzieliłem się paroma innymi wnioskami.
3 - Jeśli masz jakieś konkretne pytania odnośnie tej substancji pytaj śmiało, odpowiem Ci na nie, mam aktualnie nieco większe doświadczenie z nią więc mogę pomóc.
Pozdrawiam ^^