[al-lad] dualizm fraktalno-falowy światła
detale
4-HO-MET
4-HO-DET
25B-NBOME
25C-NBOME
2C-P
5-MAPB
3-meo-pcp
MXE
DXM
Marihuana
Mirystycyna
Flubromazolam
Diclazepam
[al-lad] dualizm fraktalno-falowy światła
podobne
Słowem wstępu:
Początkowo nie planowałem pisania tego TR’a, miał być tylko krótki post na forum, ale wspominanie tamtych doświadczeń przyniosło mi wiele radości, więc postanowiłem że jednak go udostępnię. Nie umiem pisać ładnych trip reportów, żaden ze mnie pisarz, przy pisaniu skupiam się na tym żeby jak najlepiej opisać wrażenia, co jak wiadomo nie jest łatwe. Jeżeli cię to nie zanudzi to zapraszam do czytania, tym bardziej że niewiele jest opisów doświadczeń z AL-LADa, zwłaszcza po polsku. Niektórym może się wydawać, że koloryzuję, albo zmyślam, sam bym pewnie tak pomyślał, więc rozumiem i nie winię za to J . Tak czy inaczej życzę miłego czytania moich wypocin
Wrzuciłem blottery i za jakąś godzinę wyszedłem do lasu. Trip długo się ładował, mimo że nic nie jadłem wcześniej. Jakieś + 1,5h, zaczęły się słabe CEVy, stwierdziłem, że nie bardzo podoba mi się taki wczesno wiosenny krajobraz i skierowałem swe kroki w kierunku domu.
Byłem trochę zawiedziony, bo oprócz większej gadatliwości i lekkich zmian percepcji nic ciekawego się nie działo. Czułem lekki dyskomfort psychiczny, źle się czułem z tym, że jednak wziąłem tę substancję, do tego przyczynił się jeszcze ponura atmosfera szarego, brudnego lasu.
Cały czas prowadziłem monolog ze sobą w języku angielskim. Często tak robię nie wiem, czemu może dlatego że gadanie w ojczystym języku mnie nudzi, a używanie języka obcego pozwala trochę bardziej zaangażować mózgownicę.
Jakieś 2,5h od zarzucenia, zbliżając się do domu poczułem że trip przybiera nieco na intensywności. Gdy już usiadłem na krześle w domu i otworzyłem laptopa zauważyłem że pojawiły się dosyć mocne zniekształcenia obrazu. Czerwone tło wyglądało jak pomarszczona aksamitna tkanina. W ciągu kilku ostatnich minut wizuale zdecydowanie przybrały na sile. Podczas czytania tekstu na czarnym tle słowa układały się we wzory, a pojedyncze litery ponad czytanym przeze mnie tekstem zachowywały się jak małe ludziki biegające w około.
Zrobiłem się ociężały i jakby lekko senny. Przemieszczenie się kilka metrów dalej na łóżko wymagało sporego wysiłku. Przygotowałem muzykę i słuchawki, ale nie założyłem ich jeszcze. Położyłem się z przymkniętymi oczami i zrelaksowałem. Zapadałem w coś jakby trans i zacząłem słyszeć ciche pojedyncze dźwięki. Słyszałem je jakby wewnątrz głowy, były to lekkie szumy, podobne do rezonującego powietrza wewnątrz muszli, jednak z większym okresem i amplitudą. Brzmiało to trochę jak dźwięk silnika motoru nadjeżdżającego z naprzeciwka jednak było dużo łagodniejsze. Z czasem do zaczęły dołączać kolejne dźwięki o różnym natężeniu i częstotliwości. Układały się w pewnego rodzaju melodię coraz bardziej skomplikowaną, a pod zamkniętymi powiekami widziałem wielokolorową płaszczyznę przecinaną różnokolorowymi falami reprezentującymi każdy pojedynczy dźwięk.
Po pewnym czasie, gdy ochłonąłem z zadziwienia podjąłem wysiłek i założyłem słuchawki oraz wybrałem muzykę. Wybór padł na album "Mir" Ott'a. Wraz z pierwszymi dźwiękami albumu ujrzałem towarzyszące im CEVy na początku subtelne, a potem całkowicie pochłaniające. Muzyka była jakby rozwarstwiona, każdemu instrumentowi czy dźwiękowi odpowiadały inne wzory, każdy niezależnie ewoluujący w coraz bardziej monumentalne kształty. Całość wyglądała jak malujący się obraz, coraz bardziej szczegółowy, jednak coraz obszerniejszy. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie jak piękne jest to co widzę, wcześniej analityczna część mojego mózgu została jakby wyłączona. W tamtym momencie byłem kompletnie pochłonięty OEVami, czułem się trochę jakbym był zdysocjowany sporą dawką MXE, jednak zamiast tonąć w pustce, byłem zalewany pięknymi wzorami. Z czasem dwuwymiarowe obrazy przerodziły się w trójwymiarowe wizje. Gwoli ścisłości- wszystkie przedmioty i krajobrazy nie widziałem w naturalnych kolorach i formach tak jak widzimy je na codzień, wyglądały bardziej jak hologramy lub modele bez tekstur pokryte siatką.
Motywem przewodnim wizji był jakby dualizm, nie wiem jak to ująć w każdym razie wyglądało to tak że 'pozytywne' obrazy przeplatały się z 'negatywnymi'. Np. widziałem siebie leżącego na plaży i nagle obraz przepołowił się i prawa strona zmieniła się w dosyć upiorny krajobraz, widziałem swój układ krwionośny i kości, bez mięśni, a w tle jakieś nieprzyjemne sceny i potwory. Po lewej stronie natomiast latające motylki i ćwierkające ptaszki. Nie przerażały mnie jednak sceny po prawej stronie, były na swój sposób również piękne, pomimo swej agresywności i obrzydliwości.
Jakkolwiek sztampowo i głupio to zabrzmi, w pewnym momencie poczułem na krótką chwilę ogarniające mnie uczucie miłości i współczucia. Tak po prostu. Mam wrażenie jakbym kiedyś już znajdował się w takim stanie, gdzieś w podświadomości mam wspomnienie odczuwania bezgranicznej miłości i zrozumienia. Czasami odczuwam takie krótkie chwile na trzeźwo, jak widzę coś pięknego, albo błądzę gdzieś myślami. Trochę tak jakby to był jakiś sen, a ja widząc coś przypominam sobie go. Pewnie to jest to spowodowane jakimiś niuansami w pracy mózgu jak uczucie Deja Vu. Wracając do opisu tripa, Pamiętam również górski krajobraz, górską drogę i jadący po niej samochód, w tle leciał ostatni utwór albumu czyli The Aubergine of The Sun. Samochód ten jechał blisko stromego zbocza i wokal zaczynający się od 7 minuty utworu, zmienił się w coś w rodzaju „Zapnij pasy, bo jazda bez pasów to jest jazda niebezpieczna” głupi to brzmi, ale tak było xD.
Muzyka się skończyła, a ja nie miałem jeszcze dosyć, więc włączyłem album Ineffable Mysteries from Shpongleland Shpongle. Z początkiem pierwszego track’u widziałem małą kulkę rozszerzającą się i zmieniającą w bezkształtną masę z kolcami i szponami przypominającą jakiegoś potwora. Rósł on tak żeby wreszcie pęknąć i zmienić się w bańki mydlane, króliczki i inne słodki rzeczy, co spowodowało u mnie salwę śmiechu. Wizje stawały się coraz odleglejsze i powoli zanikały, co oznaczało że podróż zbliżała się do końca.
Przez długi czas leżałem jeszcze i rozmyślałem nad tym co właśnie się wydarzyło. Byłem w szoku, bo kompletnie się czegoś takiego nie spodziewałem. Takich CEVów nie zaserwowały mi nawet łysiczki w ilościach około 100 sztuk. Próbowałem też kilka miesięcy temu tej samej ilości jednak od innego vendora i było całkiem co innego, zresztą jest opisałem również tamto doświadczenie. Jak dotrwałeś dotąd to gratuluję i dziękuję za uwagę.
- 14008 odsłon
Odpowiedzi
Alladyn
Bardzo nietypowe działanie :o U mnie raczej mocno "wyginał" przedmioty, trochę jak lsd ale jednak część mentalna tripa jest o wiele lżejsza.