dxm najpiękniejsza podróż
detale
Nastrój: Mój pokój lekko przyciemnione światło
Stan psychiczny: Źle, chęć pocieszenia się DXM po kłótni z bliską osobą
raporty diuniq
dxm najpiękniejsza podróż
podobne
Zacznijmy od tego, że brałem DXM na pocieszenie. Tego dnia ostro pokłóciłem się z ważną w moim życiu osobą. Nie myśląc zbyt wiele udałem się do apteki w której kupiłem dwa opakowania acodinów. Oczywiście nie obyło się bez tego, że farmaceutka wyleciała z pytaniem do koleżanki z branży - "Zdzisia, ACODIN?! To już trzeci raz!!!" no ale cóż to chyba już nie jest rzadkość. O godzinie 19:30 byłem w domu, przygotowywałem się do tripa (sprzątnąłem pokój, pościeliłem łóżko, wykąpałem się) i kiedy byłem gotowy już o godzinie 20:00 zacząłem zarzucać DXM. Na działanie musiałem poczekać jakąś godzine albo i więcej. O godzinie 21:00~ czułem już pierwsze efekty będąc w toalecie myjąc zęby zauważyłem, że ściany dziwnie się ruszają tak jakbym do nich podchodził i natychmiastowo się cofał. Pomyślałem "Zaczyna się" i nie zwlekając udałem się do pokoju aby przekazać to kolegom siedzącym na TeamSpeaku tripujących razem ze mną (nazwijmy ich K i C). Zauważyłem, że DXM wzieło ich o wiele szybciej i pomyślałem sobie, że może za słabo popiłem tabletki... Sięgnąłem po wodę i nagle poczułem fale gorąca i nudności. Musiałem udać się szybko do toaletki aby przypadkiem nie pomalować ściany na niechciany kolor ale udało się. Kultularnie sobie rzygnąłem i wróciłem. Wiedziałem, że to wszystko normalne i po prostu tak się zdarza.
Godzina 22:00~
DXM zaczęło wchodzić z ogromną siłą, czułem to i pomyślałem sobie, że położę się na łóżko ze słuchawkami podłączonymi do laptopa stojącego 2 metry od łóżka. Świetny pomysł tylko był jeden problem... Zaplątałem się w kable od słuchawek i o mało nie rozbiłem sobie nosa o ściane, ale chyba ktoś czuwał wtedy nademną i udało mi się złapać biurka. Odplątanie ze słuchawek zajeło mi wieczność, a przynajmniej tak czułem. Kiedy udałem się nareszcie do upragnionego łóżka, założyłem słuchawki i zakryłem oczy swoimi dłońmi aby zapanowała całkowita ciemność. I wtedy się zaczęło... Moje ciało nagle przykryła ciemność wydawało mi się, że ją czuje i że czuje jej gęstość i ciężar. Oprócz kwadratów, fraktali i innych kształtów geometrycznych zacząłem coś dostrzegać. Ciemność zaczęła robić się trójwymiarowa, bardzo ciężko to opisać ale można powiedzieć, że wśród ciemności była ciemność która była jaśniejsza, można było ją zobaczyć i wyróżnić. Nagle zaczęła się przekształcać w niewyobrażalnie wysokie wieże które ruszały się nad moją głową, było to... Piękne. Znikneły po chwili natomiast pojawiło się co innego, nagle zobaczyłem, że widzę swój pokój (miałem nadal oczy przykryte dłońmi) ale bardzo ciemny widać było tylko kontury np. rogi ścian i mebli reszta była ciemna, niesamowcie to wyglądało tak jakbym nakleił sobie na każdy róg ścian czy mebli taśmy LED. Po chwili wszystko zaczeło się sypać (przypominało to odejście bohaterów w Avengers: wojna bez granic). Kiedy wszystko znikneło i przeważała ciemność i różne kształty, zacząłem dostrzegać małą białą kropkę. Przy patrzeniu na nią naglę zobaczyłem, że leże w swoim pokoju, na boku i na poduszce która wydawała się być z niesamowicie miękkiego materiału. Pokój miał dziwne kolory tak jakby sepii, zauważyłem czarną postać idącą w stronę mojego łóżka, ale nie bałem się. Obserwowałem jej ruch i wszystko co robi. Usiadła obok mnie i chwyciła mnie za rękę, wtedy moje serce jakby zabiło podwójnie. Nic nie mówiła ale ja wiedziałem, że to jest mój anioł, że on nademną czuwa i że wszystko będzie w porządku. Opanował mnie niezwykły spokój i nagle pomyślałem sobie, że pójdę do K i C przekazać im moje wizje. Kiedy odsłoniłem oczy cały pokój lśnił, czułem się jakbym był w niebie. Ruszając moimi rękoma zauważyłem bardzo mocne powidoki. Kiedy już wstałem i przekazałem kolegom swoje wizje, zaczeliśmy sobie wkręcać różne śmieszne rzeczy. Mówiliśmy sobie, że jesteśmy prezydentami Stanów Zjednoczonych i że musimy odpierać ataki Rosjan.
Godzina 23:40~
Zachciało mi się tańczyć, włączyłem muzykę na 100% w laptopie i po prostu tańczyłem, udawałem, że jestem na wojnie i unikam pocisków wroga. Reszte tripu spędziłem na gadaniu z K i M. Nic większego się nie działo ale ciągle chciało mi się tańczyć. Natomiast mój krok przypominał pływanie, było to bardzo przyjemne.
Cała "impreza" zakończyła się o godzinie 1-2 w nocy. Trip wywołał we mnie chęć naprawienia wszystkiego co dotychczas zle zrobiłem, a halucynacje zapamiętałem na bardzo długo. Niesamowicie zapadły mi one w pamięć, kiedy sobie o nich przypominam wywołuje to we mnie spokój. Polecam każdemu DXM, ale nie wolno przesadzać proszę pamiętajcie o tym i trzmajcie się tego. Nie zapomne tego do końca życia i z pewnością powtórze to jeszcze wiele razy. Przepraszam za błędy ortograficzne czy też składniowe.
- 6642 odsłony