jedność ze wszechświatem
detale
raporty bigboythedriver
jedność ze wszechświatem
podobne
Opiszę dziś przeżycie, które bardzo zmieniło mój odbiór świata. Był to prawdopodobnie mój "najlepszy" trip w dotychczasowym życiu.
To wydarzenie miało miejsce około pół roku temu. Wcześniejsze miesiące były dla mnie wyzwaniem ze względu na wiele zmian na każdym polu życia. Jednak całe szczęście udało mi się podołać i w lato byłem gotowy na nowe perspektywy.
Przygotowałem się do tego tripa całkiem konkretnie, robiąc sobie oczyszczanie ciała, umysłu i duszy. Czytałem też wiele trip raportów, w których ludzie opisywali swoje doświadczenia z taką ilością grzybów, ponieważ wcześniej nigdy nie jadłem więcej niż 2g. Moją intencją było, aby skonfrontować swoje życie i czyny z "rzeczywistością"; spotkać Coś lub Kogoś; doświadczyć Absolutu; domknąć pewien etap i przygotować się na kolejny.
Ten dzień był do tego idealny. Ciepła, spokojna niedziela. Przyjechali do mnie moi towarzysze, którzy w razie potrzeby mieli czuwać nad sytuacją. Około godziny 11 zrobiłem sobie sałatkę z pokrojonymi drobno grzybami i zjadłem ją w całości. Następnie udałem się do swojego pokoju, gdzie przygotowywałem się na działanie mocy grzybów (opaska na oczy, muzyka medytacyjna na słuchawkach). Po jakimś czasie zdecydowałem udać się na taras, bo grzyby które miały zaraz wjechać z pełną gamą efektów podpowiedziały mi, że to dobry pomysł.
Położyłem się na leżaku w pełnym słońcu, tym razem muzyka relaksacyjna leciała cicho na głośniku. Wymieniłem uśmiechy z moimi tripsitterami i powoli, ale w miarę dynamicznie zacząłem odczuwać coraz więcej zmian w moim postrzeganiu rzeczywistości. Najpierw odcięło mnie od ciała, ale nie całkowicie - czułem, że moje ciało jest bardzo ciężkie, a słońce uderza we mnie ciepłem, które powoduje rozpuszczenie fizycznej materii. Drewno, które znajdowało się obok mnie i suszyło się na słońcu zaczęło wydawać skwierczące dźwięki i byłem przekonany, że czuje się w tej chwili dokładnie tak, jak ja. Ale zaraz pojawiło się pytanie - kim jestem ja?
Straciłem całkowicie poczucie człowieczeństwa. Czułem nieskończoną świadomość, miłość i energię. Zawiesiłem się w chwili obecnej, która trwała bardzo długo. Momentami otwierałem oczy, by popatrzeć się na słońce, które było idealnie na wprost mnie. Wtedy moje ręce same układały się jak do modlitwy i wznosiły w jego stronę. Czułem się błogo, niesamowicie.
Po jakimś czasie zaczęło do mnie lekko wracać poczucie ciała i zdałem sobie sprawę, że jestem człowiekiem. Ale co to właściwie znaczyło? Jestem dzieckiem Boga i zwierzęcia, jestem Bogiem. Mam siłę sprawczą i świadomość do robienia wszystkiego, co zachcę. Jedyne blokady to te, które narzucę sobie samemu. Gdy będę chciał, mogę iść na drugi koniec świata, być każdym i wszędzie. Co jakiś czas widziałem na niebie przelatujące samoloty i potężne było to, że mogłem przenieść się w ich stronę świadomością - być w samolocie, być samolotem, podróżować po niebie.
Płynnie poznałem też drugą stronę świadomości. Ogromna odpowiedzialność za swoje czyny - każda, nawet najmniejsza decyzja może przybliżać mnie do rozwoju, lub prowadzić mnie do upadku. Z tego wychodzi odpowiedzialność bycia człowiekiem - człowiek powinien dbać o Ziemię, rośliny i zwierzęta oraz siebie nawzajem. Wszystkie te znaki potężnej świadomości, wiedzy i mądrości, które dochodziły do mojej głowy, powiązane były z enegią słoneczną bijącą wprost na mnie oraz nieskończoną ilością wizualizacji, które odczuwałem. Szczególnie mocny był motyw ślimaka obrotowego; instrumentu, który może kręcić się w jedną lub drugą stronę - rozwijać się lub zwijać - co było potężną analogią do odpowiedzialności za swoje czyny i rozwój, lub upadku. Oprócz tego odczuwałem mocne falowanie świata, wszystko było bardzo płynne. Do pewnego stopnia zatarło się moje Ego, przekonania czy uwarunkowania wyparowały. Byłem w stanie zrozumieć nawet najbardziej "złą" osobe na świecie i miałem ochotę pomóc jej zrozumieć tą uniwersalną mądrość, której doświadczałem.
Na tym etapie trip był niesamowicie płynny, grzyby pokazywały mi zupełnie nowe perspektywy, ale koniec końców mogłem mieć wpływ na jego przebieg - gdy czułem, że jest lekko za mocno, robiło się słabiej. Gdy było za słabo, robiło się mocniej.
W końcu wróciłem w swoje ciało. Usiadłem na leżaku, moje białe ubranie świeciło w słońcu i czułem się dosłownie jak Bóg zamknięty w ciele zwierzęcia. Ujrzałem moich towarzyszy leżących na trawie, ale nie do końca ich poznałem - wręcz przez chwilę myślałem, że to Adam i Ewa z Biblii!! Miałem przeświadczenie, że wszyscy ludzie to Bogowie w ciele zwierząt (polecam "Księgę Mirdada" - tam jest idealnie wyjaśniony ten wątek). Po jakimś czasie wizualizacje zaczęły się stabilizować, ja byłem w stanie wstać i szczęśliwy, naładowany energią, ale też cały spocony przez leżenie w zachodzącym już słońcu, zdecydowałem się na rozmowę przy joincie z moimi tripsitterami.
Integracja tego doświadczenia nie była łatwa, powrót do rzeczywistości okazał się wyzwaniem. Pierwsze dni po tym doświadczeniu były wręcz trochę ciężkie, konfrontacja z tym jak wygląda świat, a jak mógłby wyglądać, gdyby więcej ludzi poznało kosmiczną świadomość. Po jakimś czasie jednak udało mi się wyłuskać z tego tripa na tyle dużo, że znacząco wpłynął na moje życie codzienne, oczywiście pozytywnie! Przede wszystkim jestem dużo mniej przywiązany do "mojej" wizji czegokolwiek, pozbyłem się wielu blokad i zdecydoweanie jakość mojego życia poszła w górę. Nie ma we mnie złych emocji, świat zewnętrzny nie jest w stanie mnie pokonać - tylko ja sam. I samemu decyduje o tym czy wypełniam swoją misję, nie oglądając się na normy społeczne czy prawo. W ten dzień nauczyłem się bardzo dużo i cieszę się, że udało mi się dość dobrze zintegrować to z życiem codziennym.
- 4042 odsłony